UROCZYSTOŚĆ OBIAWIENIA PAŃSKIEGO

Uroczystość Objawienia Pańskiego – jedno z najstarszych ...

Ukochani w Chrystusie Panu Siostry i Bracia,

Spróbujcie wpisać w wyszukiwarkę internetową słowo „Norwegia”. Waszym oczom ukażą się zapierające dech w piersiach obrazy. Przede wszystkim przyroda: głębokie fiordy, ciemny błękit morza, fantazyjnie mieniąca się zorza polarna. Surowy krajobraz pustej, białej północy zabawnie współgra z kolorowymi domkami, jak z bajki o krasnoludkach i sierotce Marysi. Gdy zapadnie ciemna noc, dzięki setkom elektrowni wodnych okna ludzkich siedlisk rozświetlają tysiące lampek. Tak oto potomkowie wikingów ratują się przed depresją. Ponieważ rozpaczliwie potrzebują światła, zapewniają je sobie w sposób sztuczny, wprzęgając w to całą swoją pomysłowość.

Trudno jest żyć w ciemności. Bardzo łatwo można sobie nabić guza lub pomylić drogę. W ciemności nie wiadomo, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, kto ma dobre, a kto złe zamiary. Być może ciemna noc pobudza wyobraźnię, ale zdecydowanie częściej wywołuje lęk i niepewność.

Nie inaczej jest z mrokami duszy. Kiedy zapadną z powodu niepowodzeń, zawodów czy zwykłego niedoboru serotoniny, człowiek z rosnącym niepokojem wypatruje choćby iskierki – światła w tunelu. Niezawodni przyjaciele, gotowi wyrwać ze złych myśli bądź przynajmniej zaparzyć dobrej herbaty z sokiem malinowym, stają się wtedy nieocenioną pomocą, ratunkiem nawet.

Ja też mam kogoś takiego. To ksiądz artysta, obdarzony wieloma praktycznymi talentami. Kiedy potrzeba, rozbroi ładunek wybuchowy, który nieraz już zmajstrowałem w swoim życiu. Przez długie miesiące znosił moje telefony w porę i nie w porę, a nawet zaprosił na rekolekcje, choć we własnym mniemaniu nie miałem wtedy nic do powiedzenia. Tak, jakby przejął się słowami Izajasza: „Świeć, Jeruzalem… bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy” (Iz 60, 1-2). Skąd u niego ta świetlna intuicja? „Ponad tobą jaśnieje Pan i Jego chwała jawi się nad tobą” (Iz 60, 2).

Gdzie jest to Jeruzalem, w którym mieszka Pan chwały? „Pan Zastępów: On jest Królem chwały” (Ps 24 (23), 10). Niebieskie Jeruzalem to samo życie z Bogiem – to stan skupienia, a nie miejsce.

Kiedy brakuje kogoś takiego, pozostaje tęsknota i poczucie osamotnienia. Dobrze, gdy wpadnie w ręce Psalm 72. Może komuś wystarczy obietnica, że jeszcze będzie sprawiedliwie, że zostaną docenione moje życiowe wybory, że zapanuje wzajemny szacunek i troska o siebie nawzajem

Wszyscy tutaj zebrani jesteśmy katolikami i boli nas, gdy maluje się mury naszych świątyń, gdy bluźnierstwa pozostają bezkarne. Wybawienia potrzebujemy już teraz, nie jutro ani za tydzień. Czy jesteśmy skazani na niekończące się oczekiwanie?

„Słyszeliście przecież o udzieleniu przez Boga łaski, danej mi dla was…” (Ef 3, 2) – woła przytomnie Św. Paweł. Czy będziemy głusi na jego słowa? Mówi przecież do nas – potomków owych pogan, dla których otworzył podwoje wiary swoją apostolską działalnością.

Św. Paweł jest jednak dla nas postacią pomnikową. Już dawno przestał pachnieć potem zapracowanego człowieka. Najczęściej spotykamy go na murach świątyń, czasami w jego rysach rozpoznając osoby znane z historii, a nawet proboszcza – budowniczego naszej nowej świątyni. Przyznajcie sami, że często nazywamy chrześcijaństwo ideologią – owszem wzniosłą, ale jakby trochę zmyśloną.

 

Pan Jezus jednak rzeczywiście się urodził – w Betlejem, za czasów cesarza Augusta. W Palestynie panował wtedy Herod Wielki – budowniczy Świątyni, jednego z cudów świata. Jezus miał prawdziwą matkę i prawdziwego ojca, choć ich miłość przewyższała wszystko, co mógł sobie wymyślić człowiek. Rzeczywiście odwiedzili Go mędrcy i zanieśli całemu światu wieść o Bożym Narodzeniu.

Tak, drodzy bracia i siostry, Boże Narodzenie prawdziwie się wydarzyło i napełniło nadzieją cały świat. Pokój zakwitnął, bo Pan przybył. W imię tego pokoju ludzie do tej pory się błogosławią i chcą być dla siebie dobrzy, choć czasami słabo im to wychodzi.

W imię Chrystusa mozolnie przedziera się prawda o tym, że tylko Bóg może dać prawdziwy pokój – Bóg Jezusa Chrystusa. Żaden Pax Romana, ani Pax Americana, ani Russkij Mirtylko Chrystus – ten sam, który jest obecny na tym ołtarzu przykrytym białym obrusem.

Przychodzi do nas, a nie tylko przyszedł. Jest obecny wśród nas, bo tak sam obiecał. I na ucho wam jeszcze powiem: to miejsce nazywa się Nowe Jeruzalem! Powiedzcie o tym naszym rodzimym Herodom. Amen!

P.S.
Tutaj jest dużo piękniej niż w Norwegii.

II NIEDZIELA PO NARODZENIU PAŃSKIN

II NIEDZIELA PO NARODZENIU PAŃSKIM - biblia.wiara.pl

W naszym życiu bardzo ważny jest początek. Często powtarza się, że najważniejsze to dobrze zacząć. Widzimy to wyraźnie choćby w sporcie. Podczas zawodów biegowych czy w wyścigach motocyklowych często dobry start zapewnia wygraną. Jeśli zawodnik spóźni się ze startem, ma niewielkie szansę na wygraną.

Dziś w Ewangelii czytamy o początku. Był to dobry początek – najlepszy, jaki był możliwy, bo początkiem wszystkiego był Bóg i Jego Słowo. Słyszymy: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. Jan Ewangelista, aby oddać przesłanie tych słów, używa pojęcia „logos”. Owo pojęcie jest jednym z najważniejszych w starożytnej filozofii greckiej. Oznacza ono m.in. rozum, sens, porządek, prawidłowość. Zatem Bóg nadał wszystkiemu sens i porządek. Tylko w perspektywie Boga rozpoznajemy początek wszystkiego. Bóg przez swoje Słowo stwarza świat i nim kieruje. Chce, aby jego Słowo zamieszkało wśród nas.

Jezus, odwieczne Słowo Boga Wszechmogącego, choć urodził się dwa tysiące lat temu, pragnie narodzić się w naszym życiu i zamieszkać w naszej codzienności. Spoglądając dziś na betlejemską szopkę, gdzie narodził się Jezus, warto zadać sobie pytanie: Czy Jezus w naszym życiu jest domownikiem czy tylko sporadycznym gościem?

Niestety, w naszym życiu Jezus może być „tylko gościem”. Dzieje się tak wtedy, kiedy tylko od święta czy przy okazji jakiejś rodzinnej uroczystości przystępujemy do sakramentów. Modlimy się tylko wtedy, kiedy coś od Boga potrzebujemy. Jezus nie przyszedł na świat, aby być tylko „gościem”. Słowo Boga ma w nas zamieszkać, a nie tylko od czasu do czasu na krótko nas odwiedzać. Jezus nie chce się z nami spotykać tylko podczas świąt, przy okazji ślubów, chrztów czy pogrzebów. Nasz Zbawiciel nie może być tylko tradycyjnym dodatkiem do świąt, ale ma być Postacią, która na stałe mieszka w naszych sercach.

Jeśli chcemy, aby Jezus, odwieczne Słowo, narodził się w nas i w nas zamieszkał, trzeba Zbawiciela zapraszać codziennie na modlitwie, żyć sakramentami świętymi i czynić dobro w Jego imię. Trzeba też przyjąć Jezusa w swojej ludzkiej biedzie i grzeszności z nadzieją, że może On odmienić nasze życie.

Pięknie o tym pisze Roman Brandstaetter w wierszu zatytułowanym „Przypowieść o Bożym Narodzeniu”:

„W pewnym człowieku narodził się Chrystus.

Ale ów człowiek nie słyszał.
Anielskich harf,
Ani śpiewu pasterzy,
Ani nie przyniósł Chrystusowi w darze
Złota i mirry.
Na podobieństwo trzech Mędrców.

Nie miał złota i mirry.

Ani nie uważał się za mędrca.

Ofiarował Mu natomiast.
Swoją samotność,
Swoje cierpienia,
Swoje grzechy,
Swoją biedę,
Swoje upadki,
Po prostu
Wszystko, co posiadał.

Powiedział:
– Ty zawsze polujesz na człowieka, Panie.
Upodobałeś sobie mnie,
Chociaż nie wiem, dlaczego…

Tak narodził się Chrystus w pewnym człowieku”.

NIEDZIELA ŚWIĘTEJ RODZINY; JEZUSA MARYI I JÓZEFA

Niedziela Świętej Rodziny | Niedziela.pl

Zgodnie z wolą papieża Franciszka, w dzisiejsze święto Świętej Rodziny z Nazaretu w sposób uroczysty rozpoczynamy w poszczególnych diecezjach Rok Święty z okazji 2025. rocznicy narodzin Jezusa Chrystusa. W bulli ogłaszającej Rok Święty papież wyraża przekonanie, że będzie on dla całego Kościoła intensywnym doświadczeniem łaski i nadziei. Zachęca nas również do tego, byśmy przez cały ten rok byli pielgrzymami nadziei.

„To nie przypadek, że pielgrzymowanie wyraża fundamentalny element każdego wydarzenia jubileuszowego. Wyruszanie w drogę jest typowe dla tych, którzy poszukują sensu życia. Piesze pielgrzymowanie bardzo sprzyja odkrywaniu na nowo wartości milczenia, wysiłku i tego, co istotne. Również w nadchodzącym roku pielgrzymi nadziei nie omieszkają przemierzyć dróg starożytnych i współczesnych, aby intensywnie przeżyć doświadczenie jubileuszowe” (bulla „Spes non confundit”, nr 5).

Jeżeli mamy być pielgrzymami nadziei także jako rodziny, potrzebujemy odnowić zaufanie do Boga oraz zaufanie do siebie nawzajem w małżeństwie i rodzinie.

W obecnych czasach, gdy obserwujemy kryzys małżeństwa i rodziny, winniśmy sobie często przypominać, że małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety jest darem zamysłu Boga wobec ludzi i wyrazem największego pragnienia człowieka – pragnienia bliskości i jedności. Takie powołanie jest wyrazem służby i ofiarowania swojego życia drugiemu człowiekowi. Wyraża się ono w opuszczeniu swoich rodziców, swojego domu, aby związać się z drugą osobą i razem stworzyć nową rodzinę.

Maryja i Józef to ludzie, którzy przyjmują swoje życie jako dar otrzymany od Boga. Wiedzą, że od realizacji Jego woli zależy nie tylko ich szczęście, ale także zbawienie świata i człowieka. Wiedzą, że życie zarówno ich, jak i Jezusa, którego wychowują w swojej rodzinie, to wielki dar otrzymany od Boga, a zarazem zadanie, które podejmują do spełnienia. Ich postawa pokazuje, że poprzez dobrą współpracę można spełnić się w życiu codziennym, jeżeli przyjmie się ten dar i w pełni zaangażuje w jego realizację

Maryja i Józef to ludzie żyjący na serio swoją wiarą w Boga. To również ludzie znający wartość i trud pielgrzymowania. Jak widzimy w odczytanej dziś Ewangelii, wypełniają oni wiernie zasady religijne i każdego roku udają się na Święto Paschy do Jerozolimy. Zabierają też ze sobą Jezusa, chcąc w ten sposób wdrożyć Go w zasady, które są dla nich ważne. Czynią to w najlepszy dla nich sposób – poprzez przykład i świadectwo wiary. Stają się przez to pielgrzymami nadziei.

Gdy w drodze powrotnej zauważają, że Jezus zagubił się im, wiedzą, gdzie Go należy szukać, aby skutecznie Go odnaleźć, choć nie obywa się to bez ogromnego wysiłku i starań. Możemy sobie wyobrazić, co działo się w sercu Maryi i Józefa przez trzy dni poszukiwań, niepokoju i znaków zapytania. Najpierw szukają Go w najbliższym środowisku, pośród rodziny, krewnych i znajomych. Gdy te poszukiwania nie przynoszą rezultatu, bez wahania powracają do źródła – do Jerozolimy. Tam, w świątyni, w domu Boga, odnajdują Jezusa.

Cała ta sytuacja z pewnością dała wiele do myślenia Maryi i Józefowi, zwłaszcza że nie wszystko od razu rozumieli. Nawet wtedy, gdy usłyszeli z ust Jezusa słowa pouczenia: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). Wydarzenia i przeżycia tej pielgrzymki z pewnością pomogły im stworzyć klimat zaufania w domu rodzinnym w Nazarecie, aby pielęgnować skarb otrzymany od Boga i dalej się o niego troszczyć.

W dzisiejsze święto Świętej Rodziny Pan Bóg zaprasza nas do refleksji nad naszymi małżeństwami i rodzinami. Zaprasza nas, abyśmy spojrzeli na nasze relacje z najbliższymi i zastanowili się, czy są one oparte na zaufaniu i bliskości, na poszukiwaniu i okazywaniu wzajemnego wsparcia. Zauważamy przecież, że z powodu różnych problemów w naszych relacjach rodzinnych bardzo łatwo można stracić zaufanie. Często w takich sytuacjach nie potrafimy na nowo zaufać Bogu i drugiemu człowiekowi.

Przyglądając się sytuacji wielu rodzin, widzimy, że nie mamy już czasu na spotkania, a często nawet w rodzinach trudno jest być razem i spokojnie porozmawiać. Cierpliwość została wyparta przez pośpiech, wyrządzając ludziom wielką krzywdę. Niecierpliwość, nerwowość, a czasem nieuzasadniona przemoc biorą górę, rodząc niezadowolenie i zamknięcie. Jakże często brakuje nam wtedy otwartości i zaufania w naszych rodzinach, w naszych wzajemnych relacjach 

Dlatego dobrze, że w dzisiejsze święto Świętej Rodziny rozpoczynamy Rok Święty jako szczególny czas łaski. Niech to uroczyste wejście w Rok Święty będzie dla naszych rodzin okazją do odnowienia i umocnienia relacji bliskości opartej na zaufaniu do Boga i do siebie nawzajem.

Do kształtowania takiej postawy zaprasza nas dzisiaj Jezus, który swoim ziemskim rodzicom pozwala się odnaleźć w świątyni, a potem wraca z nimi do Nazaretu i jest im poddany. Później, w swoim publicznym nauczaniu, będzie zwracał uwagę słuchaczy na postawę dziecka. Bowiem dziecko, często będąc bezradne, idzie do swoich rodziców, ufając, że razem z nimi pokona pojawiającą się przeszkodę.

Wzajemne zaufanie rodzi się bardzo delikatnie, dlatego trzeba je świadomie pielęgnować. Budujemy je przede wszystkim poprzez szczere i autentyczne bycie ze sobą, poprzez otwartość na siebie, zdolność do rozmowy i przebaczenia. Wtedy odkrywamy i doceniamy dar każdego z członków rodziny, pomagając sobie w rozwijaniu relacji miłości. Prawdziwa miłość w chwilach trudnych – mimo sprzeciwów – zbliża do Boga, uszlachetnia uczucia i utwierdza na drodze wiary i zaufania.

Dużą pomocą w rozwijaniu wzajemnego zaufania, jak naucza papież Franciszek, jest odkrycie i docenienie na nowo znaczenia cierpliwości. Św. Paweł w swoim nauczaniu często odwołuje się do cierpliwości, aby podkreślić znaczenie wytrwałości i zaufania do tego, co Bóg nam obiecał. Przede wszystkim jednak świadczy o tym, że Bóg jest cierpliwy wobec nas – On przecież jest „Bogiem, który daje cierpliwość i pociechę” (Rz 15, 5). Dlatego potrzeba nam często prosić o łaskę cierpliwości, która pomoże budować wzajemne zaufanie.

Troszcząc się o rozwój postawy zaufania, niech każdy z nas postawi sobie dziś następujące pytania: W jaki sposób staram się pielęgnować postawę zaufania do najbliższych w mojej rodzinie? Na ile mnie stać, by z ufnością powierzać Jezusowi siebie i swoją rodzinę?

UROCZYSTOŚĆ NARODZENIA PAŃSKIEGO

Centrum Duchowości - Dom Rekolekcyjny Jezuitów w Częstochowie

„Słowo stało się ciałem” (J 1, 14) – Bóg przemówił przez Syna. Te słowa są streszczeniem radosnej nowiny, którą Kościół dzisiaj po raz kolejny nam zwiastuje. Mamy prawdziwy powód do radości, bo Bóg zamieszkał pośród nas.

Święta Bożego Narodzenia to przede wszystkim zwiastowanie wielkiej miłości Boga. Oto Bóg, nasz Ojciec, daje nam dzisiaj swojego Syna, aby zapewnić nas o swojej Boskiej Miłości – do nas, do ciebie, do mnie. Jest to Miłość przedwieczna, nieodwołalna, absolutnie wierna, a zarazem nie narzucająca się, delikatna, dyskretna. Po prostu wspaniała. Po prostu taka, na jaką czeka każdy człowiek!

Pięknie treść Bożego Narodzenia wyraził o. Karl Rahner SJ:

Kiedy mówimy: jest Boże Narodzenie, to mówimy zarazem: w Słowie Wcielonym Bóg wyrzekł w świat swoje Słowo – ostatnie, najgłębsze i najpiękniejsze. Słowo, którego już nie można cofnąć, bo jest ono ostatecznym czynem Boga, bo jest ono samym Bogiem w świecie. A słowo to brzmi: Kocham ciebie, świecie, i ciebie, człowiecze”.

Papież Franciszek podczas jednej z Pasterek mówił w homilii:

Boże Narodzenie przypomina nam, że Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego. Mnie, tobie, każdemu z nas dzisiaj mówi: Kocham cię i zawsze będę cię kochał, jesteś cenny w moich oczach. Bóg cię kocha nie dlatego, że słusznie myślisz i dobrze postępujesz; po prostu cię kocha. Jego miłość jest bezwarunkowa, nie zależy od ciebie. Możesz mieć błędne wyobrażenia, możesz je połączyć ze wszystkich kolorów, ale Pan nie przestaje cię kochać. Ileż razy myślimy, że Bóg jest dobry, jeśli my jesteśmy dobrzy, i że karze nas, jeśli jesteśmy źli. Tak nie jest. Pomimo naszych grzechów nadal nas miłuje. Jego miłość się nie zmienia, nie obraża się; jest wierna, jest cierpliwa. Oto dar, jaki znajdujemy w Boże Narodzenie: ze zdumieniem odkrywamy, że Pan jest wszelką możliwą bezinteresownością, wszelką możliwą czułością. Jego chwała nas nie oślepia, Jego obecność nas nie przeraża. Urodził się ubogi we wszystko, aby nas zdobyć bogactwem swojej miłości”.

Co powinniśmy czynić w obliczu tej miłości? Jedno: przyjąć dar. W obliczu szalonej miłości Jezusa, miłości będącej w pełni czułością i bliskością, nie ma wymówek. Pytanie w Boże Narodzenie brzmi: Czy pozwalam się kochać Bogu? Czy powierzam się Jego miłości, która przychodzi, aby mnie zbawić? Ta miłość oczekuje mojej odpowiedzi.

„Wszystkim tym, którzy (Słowo) przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1, 12). Stało się coś niesłychanego. Dzięki Wcieleniu ludzie stają się w Chrystusie uczestnikami Bożej natury; zjednoczeni z Chrystusem przez Jego i swoją naturę ludzką są przez to zjednoczenie przemienieni i jednocześnie złączeni z Boską naturą Syna Bożego – stają się „synami w Synu”. Bóg kocha każdego z nas tak jak swojego Syna, bo widzi swojego Syna we mnie. Słowo przyjęło nasze człowieczeństwo, a w zamian natura ludzka została podniesiona do boskiej godności.

Przekładając to na realia ludzkiej adopcji, przybranie za dzieci Boże można by potraktować jako takie przysposobienie, w którym rodzic (Rodzic) nie tylko dzieli się z przybranym dzieckiem swoim majątkiem i wchodzi z nim w odpowiednią relację prawną, lecz także – a może przede wszystkim – dzieli się z adoptowanym dzieckiem swoim DNA! Boże Narodzenie jest zatem świętem, w którym Bóg staje się tak bliski człowiekowi, aby uczestniczyć w akcie jego urodzenia, żeby ukazać mu jego najgłębszą godność: że jest synem Bożym.

Dzisiaj, podczas wyznania wiary, na wspomnienie tajemnicy Wcielenia, uklękniemy z szacunkiem. Niekiedy także my, kapłani, z zakłopotaniem zastanawiamy się, w którą stronę uklęknąć – może odwrócić się do tabernakulum? Nie! Dzisiaj właśnie klękamy przed człowieczeństwem, jako miejscem zamieszkania Boga. To ma nam również przypomnieć, że każdy z nas ma już udział w Boskiej naturze. Stał się mieszkaniem Boga.

Nie ma na ziemi żadnych godności, tytułów, zaszczytów, które mogłyby równać się z tym jednym: jestem synem Boga, jestem córką Boga. A jeśli jesteśmy dziećmi Boga, to dla siebie nawzajem jesteśmy braćmi i siostrami. Tworzymy jedną rodzinę dzieci Bożych. Niezależnie od wyznawanych poglądów, popieranych partii, pochodzenia, wieku, płci czy wykształcenia – jesteśmy braćmi. Jesteśmy zaproszeni do budowania powszechnego braterstwa.

Niech to Boże Narodzenie pozwoli nam na nowo odkryć więzi, które nas jednoczą jako ludzi.

Wczoraj otwarte zostały Drzwi Święte Bazyliki Św. Piotra w Watykanie, a tym samym zainaugurowany został w całym Kościele Rok Jubileuszowy, ogłoszony przez Papieża Franciszka w 2025. Przyjście Jezusa na świat stało się wyjątkowym znakiem nadziei dla całej ludzkości: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło” (Iz 9, 1).

Pragnieniem Ojca Świętego jest, aby ten rok stał się dla całego Kościoła „intensywnym doświadczeniem łaski i nadziei”. Niechaj świętowanie narodzin Zbawiciela obudzi na nowo naszą nadzieję, że dla Niego nie ma nic niemożliwego, a z Nim wszystko jest możliwe.

WIGILIA BOŻEGO NARODZENIA

Obraz Bożego Narodzenia w sztuce - Kultura u Podstaw

Wejdźmy z wiarą do betlejemskiej groty. (…) Bez wiary nie zobaczymy nic innego, jak tylko biedne dzieciątko wzruszające nas swoją pięknością, które drży i płacze ze względu na zimno i kłującą słomę. Ale jeśli wejdziemy z wiarą, że to dziecko jest Synem Bożym, który z miłości do nas przyszedł na ziemię, który cierpi, aby zadośćuczynić za nasze grzechy, to czyż będzie możliwe nie dziękować Mu i nie kochać Go?”.św. Alfons Maria de Liguori

IV NIEDZIELA ADWENTU

IV NIEDZIELA ADWENTU - ROK C

Boimy się zmian w naszym życiu. Zmiany często wprowadzają niepewność i utrudniają przewidywanie przyszłości. Zazwyczaj wolimy to, co już znamy i co jest nam bliskie. Zmiana oznacza jednak opuszczenie strefy komfortu i przekroczenie granic, co często bywa dla nas trudne. Obawiamy się, że zmiany, które zajdą w naszym życiu, mogą prowadzić do niepowodzeń lub porażek.

Trzeba jednak uświadomić sobie, że kiedy Bóg wchodzi w nasze życie, następuje przemiana. Gdziekolwiek się pojawi, nic nie pozostaje takie samo. Kto naprawdę pragnie Boga w sercu, kto chce Go poczuć i doświadczyć, musi być gotów na to, że nie pozostanie to bez wpływu na jego życie – jak to miało miejsce w przypadku Maryi i Elżbiety, o których właśnie słyszeliśmy w Ewangelii.

Spójrzmy jeszcze raz na dzisiejszą Ewangelię.

Jest Maryja: z pewnością miała swoje marzenia o życiu. Jednak niespodziewana sytuacja, która się wydarzyła, przyniosła coś zupełnie nowego. Ta nowość to nie tylko dobra wiadomość: „Staniesz się Matką Zbawiciela”. Pociąga za sobą także trudności: narzeczony wpada w kłopoty. Jak zareagują mieszkańcy wioski? Czy zostaną wyrzuceni? Czy grozi im ukamienowanie, zgodnie z prawem?

A jednak Maryja to akceptuje. Przyjmuje fakt, że jej życie potoczy się inaczej, niż sobie wyobrażała. Robi to, bo zdaje sobie sprawę, że to nie tylko nieszczęście – to Bóg interweniuje w jej życiu. Dlatego może powiedzieć temu jednoznaczne „TAK”

Podobnie jest z Elżbietą. Prawdopodobnie pogodziła się z myślą, że pozostanie bezdzietna. Nagle jednak dociera do niej nieoczekiwana wiadomość: ma zostać matką. Można by powiedzieć: w jej wieku ma być Matką? Na dodatek jej mąż traci mowę, przez tygodnie nie mogą ze sobą rozmawiać.

Również w tym przypadku nowość niesie nie tylko radość, ale także problemy, lęki i trudności. Ale Elżbieta potrafi to zaakceptować, przyjmuje wszystko jako wolę Boga, jako cudowne dzieło Boga w niej.

Historia tych dwóch kobiet niesie dla nas adwentową radę:

Nie odrzucajmy od razu wszystkiego, co zakłóca naszą codzienność. Rzeczy, które wydają się nie pasować i z którymi w danej chwili nie możemy sobie poradzić. Chcielibyśmy z pewnością pozbyć się wszystkich trudności i nieszczęść. Może jednak warto spojrzeć na naszą sytuację z perspektywy Maryi i Elżbiety. Może warto zastanowić się nad tym, co dzieje s ię w naszym życiu, i zapytać, czy Bóg nie próbuje nam przez to coś powiedzieć. Może chce stworzyć w naszym życiu coś nowego.

Nie wszystko, co wydaje się złym zakończeniem, rzeczywiście nim jest. Czasami to po prostu nowy początek. Nie wszystko, co trudne, musi być tylko problemem – czasem to także nowa szansa. Czasami musimy porzucić coś, co kochamy, i stracić coś cennego, by mieć wolne ręce na coś nowego.

To z pewnością nie jest łatwe. Wymaga to wiary i zaufania. Dla niektórych ludzi może być zbyt trudne, by radzić sobie z tym samemu. Być może to kolejna adwentowa rada płynąca z tej historiiwarto dzielić się swoimi zmartwieniami i pytaniami z kimś innym – tak jak robią to Maryja i Elżbieta. Ale nie tylko zmartwieniami i pytaniami – także nadziejami.

Maryja i Elżbieta nie tylko dzielą się swoimi troskami, nie tylko wspólnie szukają odpowiedzi, ale także łączą swoje nadzieje. Obie są pełne wiary, że Bóg nie pozwoli im wpaść w nieszczęście ani znaleźć się w sytuacji bez wyjścia. Obie mają nadzieję, że Bóg wywyższy to, co pokorne, i przyjmie to, co słabe.

Kościół w dzisiejszych czasach zaprasza nas do tego, byśmy nie pozostawiali innych samych z ich zmartwieniami, ale dzielili się nimi i łączyli nadzieje. Bo nadzieja gaśnie, jeśli zatrzymuje się ją dla siebie, a samotność odbiera siłę.