XXVII NIEDZIELA ZWYKŁA

XXVII niedziela zwykła - Homilie Rok C 2024/25 - www.slowo ...

Moc wiary

Grupa egipskich chrześcijan jechała autokarami do jednego z klasztorów położonych na pustyni. Islamscy fundamentaliści zatrzymali ich i kazali wysiąść z pojazdów. Każdego z osobna pytali o wyznawaną wiarę i żądali, by wyrzekł się Chrystusa oraz przeszedł na islam. Osoby, które odmówiły, były zabijane. Wszyscy chrześcijanie – w tym dzieci – zostali wówczas zamordowani. Woleli umrzeć, niż wyprzeć się Chrystusa. Papież Franciszek powiedział, że ci Koptowie, zabici podczas napadu na egipski autokar, są męczennikami. 

Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi o wierze: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniami i przesadź się w morze», a byłaby wam posłuszna” (Łk 17,6).

Gdybyśmy wymóg Jezusa potraktowali dosłownie, to przecież każdemu drzewu moglibyśmy rozkazać, by rzuciło się w morze. Tymczasem Jezus nie nakłania nas do czarodziejskich sztuczek, lecz do prawdziwej wiary. Morwa, która – na słowo płynące z wiary – miałaby przesadzić się w morze, znana jest z bardzo głębokich korzeni. Potrafi je zapuszczać coraz głębiej i żyć nawet 600 lat. Jest symbolem wytrzymałości, wytrwałości, ale też pewnej zdrętwiałości i niewzruszoności. Jeśli takie drzewo na słowo wiary miałoby się przesadzić w morze, świadczy to o niezwykłej skuteczności wiary.

Jezus porównuje moc wiary do ziarnka gorczycy. Z małego nasionka potrafi wyrosnąć roślina, która w Palestynie osiąga nawet cztery metry wysokości. Wiara musi się rozwijać, pogłębiać i doskonalić, albowiem „skarb ten nosimy w naczyniach glinianych” (2 Kor 4,7), które zawsze mogą się rozbić. Wiara podobna do ziarnka gorczycy to nie tyle wiara «mała» czy «niepozorna», ile taka, która – choć zaczyna się od niewielkiego zalążka – odznacza się wielką mocą duchową… Bóg wychowuje nas nie do wiary na chwilę, lecz do wierności długodystansowej. Wiara jak ziarnko gorczycy ma wzrastać.

Okazuje się jednak, że wielu współczesnych ludzi żyje z dnia na dzień, nie przejmując się swoją przyszłością – ani tą bliższą, za rok czy dwa, ani tą ostateczną: w wieczności, po śmierci. Wielu mówi, że wierzy i że są chrześcijanami, lecz nie widać tego w ich postępowaniu. Papież Benedykt XVI w liście na rozpoczęcie Roku Wiary stwierdził, że „wiara to wędrówka, która zaczyna się chrztem świętym, a kończy przejściem do życia wiecznego”.

Współczesny chrześcijanin często uważa, że aby być wierzącym, wystarczy po prostu przyjąć istnienie Boga. Tymczasem to za mało. Wielu ludzi odchodzi od wiary – z różnych powodów. Jedni dlatego, że są wykorzenieni ze swojego środowiska rodzinnego, wyjeżdżając na studia, do pracy czy mieszkając w wielkich aglomeracjach. Inni szukają doraźnych korzyści, negując wiarę i Kościół. Wiara wielu wierzących staje się letnia, zwietrzała, rozmyta.

Potrzeba ludzi autentycznej wiary, wyrażonej w osobistym świadectwie. Chrześcijanin jest wezwany nie tylko do tego, by wierzyć w Boga, ale także, by wierzyć Bogu – całkowicie. Święty John Henry Newman definiował wiarę w następujący sposób: „Poddać się Bogu, złożyć całe życie lub pragnąć je złożyć w rękach Tego, który jest wyłącznym Dawcą wszelkiego dobra”.

Wiara nie oznacza jedynie przyjęcia określonego zbioru prawd dotyczących tajemnic Boga, człowieka, życia, śmierci czy rzeczy przyszłych. Polega przede wszystkim na głębokiej, osobistej relacji z Chrystusem – relacji opartej na miłości do Tego, który pierwszy nas umiłował (por. 1 J 4,10).

Jest to miłość aż do całkowitej ofiary z siebie. Powierzając się Chrystusowi, nie tracimy nic, a zyskujemy wszystko. W Jego rękach nasze życie nabiera prawdziwego sensu.

Dlatego musimy wołać jak Apostołowie: „Przymnóż nam wiary” (Łk 17,5). Święty Jan Paweł II w liście apostolskim Dies Domini przypomina:

„Niedziela jest w pełnym tego słowa znaczeniu dniem wiary. W nim to, za sprawą Ducha Świętego, każdy z uczniów Chrystusa na nowo przeżywa w swoim «dzisiaj» pierwsze objawienie się Zmartwychwstałego. Podczas niedzielnej liturgii eucharystycznej odmawia się wyznanie wiary – Credo, w którym człowiek ochrzczony w szczególny sposób odnawia postanowienie wierności Chrystusowi i Jego Ewangelii oraz z nową mocą uświadamia sobie przyrzeczenia chrzcielne. Przyjmując słowo i spożywając Ciało Pańskie, patrzy jakby w oczy samemu Zmartwychwstałemu Jezusowi, obecnemu w «świętych znakach», i razem z apostołem Tomaszem wyznaje: «Pan mój i Bóg mój!» (J 20,28)” (Dies Domini, nr 84).

XXVI NIEDZIELA ZWYKŁA

26 Niedziela Zwykła - Rok C - Misjonarze Klaretyni Prowincja ...

Dobrobyt, bogactwo, pieniądze – to wszystko może być błogosławieństwem. Mogą dawać możliwość czynienia dobra, rozwoju i pomocy innym. Ale mogą też stać się największym przekleństwem. Historia zna przecież tylu ludzi, którzy mieli miliony, wille, jachty, prywatne odrzutowce, a dziś… są wrakami. Ilu celebrytów, ilu milionerów, ilu „ludzi sukcesu” zatraciło się w alkoholu, narkotykach, w samotności, a w końcu w rozpaczy. Mieli wszystko, oprócz jednego – sensu życia i serca, które potrafiłoby dostrzec drugiego człowieka.

I podobnie było już w czasach Jezusa. Nie wymyślił tego XXI wiek. To samo miało miejsce dwa tysiące lat temu, gdy Pan Jezus opowiedział przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Bogacz nie jest nazwany z imienia, ponieważ nie ma znaczenia jego imię – może nim być każdy z nas. A Łazarz? On imię ma. To ubogi, cierpiący, głodny, który leży przy bramie pałacu. Tak blisko i tak daleko. Bogacz go widzi. Codziennie przechodzi obok niego. I właśnie na tym polega dramat. Bo grzechem bogacza nie było to, że miał pieniądze, że dobrze się ubierał, że ucztował. Grzechem było to, że choć widział potrzebującego, nie zrobił nic. Bogacz z przypowieści trafia do piekła nie dlatego, że wyrządził krzywdę Łazarzowi, rannemu i umierającemu z głodu u jego bramy. Nie obraził go. Nie pobił go. Nie wysłał swoich psów, aby go zaatakowały. Bogacz trafił do piekła, ponieważ gdy zobaczył Łazarza u swojej bramy, po prostu nic nie zrobił. Nadal spożywał trzy wystawne posiłki dziennie, podczas gdy Łazarz umierał z głodu i braku opieki. Nawet zwierzęta domowe – psy – zobaczyły jego cierpienie i lizały jego rany, aby mu choć trochę ulżyć.

Przypowieść bardzo wyraźnie pokazuje, czym jest grzech zaniedbania. Warto dziś zastanowić się, czy my nie popełniamy podobnych grzechów. Przecież mamy słowa Jezusa, który mówi w innym fragmencie Ewangelii: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Problemem bogacza nie jest to, że był bogaty, tylko to, że nie kiwnął palcem, aby pomóc biednemu Łazarzowi u swojej bramy. Jego największym grzechem była obojętność i bezczynność.

Obrazowo można to ująć także w pewnej przypowieści o diable, który rozdzielał ostatnie miejsce w piekle.

Piekło było już prawie całkiem zapełnione, a przed jego bramą oczekiwało jeszcze na wejście wiele osób. Diabeł nie miał innego rozwiązania sytuacji, jak tylko zablokować drzwi przed nowymi kandydatami.

– Pozostało tylko jedno miejsce i, jak się rozumie, może je zająć tylko ktoś z was, kto był największym grzesznikiem – powiedział.

 – Czy jest wśród zgromadzonych jakiś zawodowy morderca? – zapytał.

Nie słysząc pozytywnej odpowiedzi, zmuszony był przystąpić do egzaminowania wszystkich stojących w kolejce grzeszników. W pewnym momencie swój wzrok skierował na jednego z nich, który umknął wcześniej jego uwadze.

– A ty, co zrobiłeś? – zapytał go.

– Nic. Jestem uczciwym człowiekiem, a znalazłem się tutaj jedynie przez przypadek.

– Niemożliwe. Musiałeś jednak coś zawinić.

– Tak, to prawda – powiedział zmartwiony człowiek – starałem się być zawsze jak najdalej od grzechu. Widziałem, jak jedni krzywdzili drugich, ale sam nie brałem w tym udziału. Widziałem, jak dzieci były krzywdzone, a nawet sprzedawane. Byłem świadkiem, jak ludzie czynili sobie wzajemne świństwa i oskarżali się. Jedynie ja byłem wolny od pokus i nic nie czyniłem.

– Nigdy? Naprawdę nigdy? – zapytał z niedowierzaniem diabeł. – Czy to rzeczywiście prawda, że widziałeś to wszystko na własne oczy?

– Jak najbardziej.

– I naprawdę nic nie zrobiłeś? – powtórzył jeszcze raz diabeł.

– Absolutnie nic!

Diabeł zaśmiał się ze zdziwienia: – Wejdź, mój przyjacielu. Ostatnie wolne miejsce należy do ciebie!

I to jest największy dramat, największa zaraza XXI wieku: obojętność. Nie trzeba dziś nienawidzić, nie trzeba dziś bić, nie trzeba dziś krzyczeć. Wystarczy nie reagować. Wystarczy udawać, że nie widzę. Wystarczy przejść obok. Wystarczy zamknąć się w swoim świecie – w swoim domu, w swojej pracy, w swoim smartfonie. To jest grzech obojętności.

My też mijamy Łazarzy. Może nie siedzą pod naszymi pałacami, bo pewnie w nich nie mieszkamy. Ale są obok. Na ulicy. W sąsiednim domu. W hospicjum. W szpitalu. W domu opieki. To są chorzy, samotni, starzy. To są dzieci, które płaczą, bo rodzice nie mają dla nich czasu. To są młodzi, którzy wchodzą w narkotyki, przestępczość, bo nikt ich nie wysłuchał. Ilu Łazarzy leży dziś pod naszymi bramami? I w tym momencie warto zadać sobie pytanie: czy ja ich widzę? Czy może wygodniej jest nie widzieć? Bo łatwiej jest wpatrywać się w ekran telefonu niż w zapłakane oczy drugiego człowieka. Łatwiej jest dać lajka w Internecie niż poświęcić czas i rozmowę temu, kto tego naprawdę potrzebuje.

Przypowieść prowokuje nas także do innych ważnych pytań: dlaczego bogacz nie przejmował się losem umierającego człowieka? Dlaczego nic nie zrobił? Powodem jest to, że jego serce było z kamienia i nie potrafiło współczuć. Bogacz, mając wszystko pod dostatkiem i stawiając na pierwszym miejscu przyjemność, nie potrafił już wczuć się w sytuację innych. Opierał swoje istnienie na własnych pragnieniach, na swoich materialnych zabezpieczeniach, a nie na Bogu.

Na samym końcu dzisiejszej Ewangelii bogacz prosi Abrahama, aby ten posłał Łazarza, by ostrzegł jego braci przed podobnym losem. Ale Abraham odpowiada, że jeśli nie wierzą Mojżeszowi i Prorokom, to nie uwierzą również, gdyby ktoś ze zmartwychwstałych im to oznajmił. My mamy to szczęście, że słuchając Słowa Bożego i nauki Kościoła, jesteśmy stale napominani, aby nie iść drogą życia w grzechu, która prowadzi do wiecznej zagłady. Otrzymaliśmy przywilej, którego bracia bogacza nigdy nie otrzymali.

Jak przypomina papież Franciszek w encyklice Fratelli tutti: „Najgorszą chorobą nie jest brak chleba czy domu, ale brak bliskości, brak zainteresowania drugim człowiekiem”. To jest prawdziwe źródło cierpienia współczesnego świata.

Dlatego pamiętajmy, że mądrzy ludzie uczą się na własnych błędach, ale ci naprawdę bystrzy uczą się na cudzych. Niech to Słowo będzie dla nas nie tylko napomnieniem, ale także zachętą do radości z czynienia dobra. Każdy gest miłości wobec bliźniego nie tylko ocala drugiego człowieka, ale także nas samych. Jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 2447), „uczynki miłosierdzia są dziełami miłości, przez które przychodzimy z pomocą bliźniemu w jego potrzebach cielesnych i duchowych”. Dlatego nie zatrzymujmy się na lęku przed obojętnością – idźmy dalej, ku radości służby, ku wdzięczności, że możemy być narzędziami dobra.

Abyśmy, gdy staniemy przed Bogiem, mogli usłyszeć: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić” (Mt 25,35). I abyśmy weszli do Jego radości.

XXV NIEDZIELA ZWYKŁA

XXV niedziela zwykła - Homilie Rok B 2014/15 - www.slowo.redemptor.pl

Nic tak nie zwraca naszej uwagi, jak nagle pojawiający się kryzys. Jedziesz samochodem, słuchasz muzyki, myślisz o spotkaniu, na które zdążasz – i nagle dym kłębi się spod maski.

Robisz prześwietlenie klatki piersiowej i okazuje się, że na płucach widoczna jest ciemna plama. Czujesz ucisk w klatce piersiowej, a lewa ręka zaczyna drętwieć. Firma, w której pracujesz, zmniejsza zatrudnienie – tracisz pracę.

Nic tak nie mobilizuje, jak kryzys, gdy nagle uświadamiamy sobie, że dotychczasowe spokojne, zwykłe życie zostało zmienione – i to bez naszej zgody!

W momencie kryzysu wszystkie inne sprawy odchodzą na bok. Trzeba zająć się palącym problemem. Wtedy rodzą się pytania: „Co teraz zrobię?” „Gdzie znajdę pomoc?”.

Podobna sytuacja spotkała zarządcę, o którym opowiada Jezus. Bibliści wciąż dyskutują nad znaczeniem wersetów chwalących jego działanie: „Pan pochwalił nieuczciwego zarządcę, że roztropnie postąpił” (Łk 16,8).

Przypowieści Jezusa nie zawsze są łatwe do interpretacji i nie zawsze wskazują tylko jedną drogę.

Jedna z możliwych interpretacji podkreśla, że zarządca, redukując wysokość weksli, zrezygnował z własnej prowizji, a nie z tego, co należało się właścicielowi. Wtedy pochwała pana byłaby zrozumiała. Gdyby bowiem uszczuplił rzeczywiste dochody właściciela, ten raczej oddałby go pod sąd niż chwalił.

Warto jednak zauważyć, że chociaż pan pochwalił zarządcę za roztropność, to nie przywrócił mu stanowiska.

Steve Coveyamerykański pisarz, w książce 7 nawyków skutecznego działania napisał, że ludzie naprawdę skuteczni muszą „być proaktywni, przejmować inicjatywę i działać odpowiedzialnie”.

W pewnym sensie przypomina to naszego zarządcę, prawda?

Ale pamiętajmy: poprzez przypowieści Jezus nie daje nam lekcji zarządzania ani porad biznesowych. On mówi o naszej relacji z Bogiem i chce, abyśmy w postaci zarządcy umieli zobaczyć również samych siebie (por. Mt 13,10-11).

Jezus nie opowiada przypowieści o bystrej osobie sukcesu jako wskazówki, jak być „wysoce skutecznym człowiekiem” w pracy. On pragnie, byśmy stali się Jego proaktywnymi uczniami – naśladowcami, którzy podejmują inicjatywę i działają odpowiedzialnie w relacji z Nim i światem (por. Jk 1,22).

Jak więc możemy być kreatywni w korzystaniu z tego, co mamy, zamiast biernie trwać w miejscu? Jak wcielamy w życie ideały wiary?

Jako chrześcijanie mamy być roztropni i czujni (por. Mt 10,16), wykazując się duchową mądrością w dążeniu do świętości. Bo prawdziwe bogactwo nie odnosi się do dóbr materialnych (por. Mt 6,19-21), lecz do daru, który otrzymaliśmy od Boga – życia wiecznego.

Jest ono możliwe dzięki odkupieńczemu cierpieniu Jezusa na krzyżu i Jego zmartwychwstaniu (por. J 3,16; Rz 6,23).

Bądź więc „dzieckiem światłości” (Ef 5,8) w zdobywaniu tego daru – bądź proaktywny, podejmuj inicjatywy i działaj odpowiedzialnie. A wtedy możesz mieć nadzieję, że Jezus pobłogosławi cię za roztropne codzienne działanie – nie tylko w czasach kryzysu, ale każdego dnia życia (por. Kol 3,17).

Panie Jezu Chryste, spraw, abyśmy w chwilach próby umieli być roztropni i wierni. Ześlij nam swego Ducha Świętego, aby uzdalniał nas do działania w wierze, nadziei i miłości. Uczyń nasze serca czujnymi na Twoje przyjście i prowadź nas do udziału w wiecznym skarbie w niebie.

NIEDZIELA PODWYŻSZENIA KRZYŻA ŚWIĘTEGO

Adoracja krzyża - na czym polega?

W naszej ojczyźnie mamy ponad 1100 różnych sanktuariów. Najwięcej jest sanktuariów maryjnych, w których czci się Matkę Jezusa, ale są też sanktuaria tzw. Pańskie, czyli związane z Jezusem albo z Osobami Trójcy Świętej, a także sanktuaria, w których prosimy o wstawiennictwo różnych świętych i błogosławionych. Najstarszym sanktuarium narodowym w Polsce nie jest – jak mogłoby się wielu wydawać – sanktuarium na Jasnej Górze w Częstochowie, lecz sanktuarium Krzyża Świętego w Górach Świętokrzyskich.

Ponad dziesięć wieków temu, u początku naszej państwowości, w 1006 roku, na szczycie wzgórza powstał klasztor, którym na początku opiekowali się benedyktyni. Wkrótce na teren klasztoru trafiły niezwykle cenne relikwie Drzewa Krzyża Świętego, które do dziś są największym skarbem tej świątyni. Najstarszym więc sanktuarium na ziemiach polskich jest sanktuarium Krzyża Świętego, ponieważ z Krzyżem Jezusa nasz naród był związany od samego początku.

Czy ktoś mógłby naprawdę zrozumieć nas, Polaków, nie znając takich krzyży jak chociażby:

Krzyż na Giewoncie, o którym mówił św. Jan Paweł II w Zakopanem w 1997 r., że „ten krzyż patrzy na całą Polskę, od Tatr aż do Bałtyku, i ten krzyż mówi całej Polsce: W górę serca!”.

„Czarny Krzyż” na Wawelu, z którego królowa Jadwiga usłyszała głos mówiący o chrystianizacji Litwy przez jej małżeństwo z Władysławem Jagiełłą.

Krzyż, który w chwili śmierci podnosił ks. Ignacy Skorupka – moment ten stał się punktem zwrotnym w bitwie pod Ossowem w 1920 r..

„Trzy Krzyże Gdańskie” – pomnik poległych stoczniowców, pierwszy w powojennej Polsce monument wzniesiony całkowicie ze środków społecznych.

Dwa „Poznańskie Krzyże” – pomnik upamiętniający pierwszy zryw robotników w powojennej Polsce.

Czy też krzyż na Placu Zwycięstwa w Warszawie, gdzie w 1979 r. stanął dziewięciometrowy krzyż, pod którym papież-Polak wzywał Ducha Świętego, aby odnowił oblicze „tej ziemi”.

I można by tak wymieniać godzinami – bo czy ktoś chce, czy nie – krzyże są wpisane w naszą historię, w naszą ojczyznę, i nie da się nas, Polaków, oraz naszej historii zrozumieć bez tych krzyży. 

Nasza historia to również długa historia obrony krzyża. Starsi pamiętają obronę krzyża w Nowej Hucie. Miało to być miasto bez Boga, ale ludzie w 1957 r. postawili tam krzyż, bo nie potrafili bez niego żyć. Niektórzy pamiętają strajki szkolne w obronie krzyży – w Miętnem czy we Włoszczowie. A wcześniej każdy zaborca zdawał sobie sprawę, że nasz naród jest silny krzyżem, dlatego też każde niszczenie naszego narodu rozpoczynał od niszczenia i usuwania krzyży z przestrzeni publicznej. Tak działali Niemcy i Sowieci, a także komuniści w powojennej Polsce. Wszyscy wiedzieli, że nie pokonają narodu, gdy ten trwa przy krzyżu Jezusa.

Dzisiejsze święto Podwyższenia Krzyża Świętego ustanowiono na pamiątkę ponownego wywyższenia, czyli postawienia Krzyża w przepięknej świątyni w Jerozolimie, nazwanej najpierw Bazyliką Męczenników, a następnie Bazyliką Krzyża Świętego. Wszystko to za sprawą św. Heleny, matki cesarza Konstantyna, która po długich staraniach w 320 roku odnalazła krzyż, na którym umarł Jezus, i na tym miejscu wzniesiono świątynię.

Ale w dniu dzisiejszym, kiedy myślimy o krzyżu, najważniejsze jest pytanie: czym dla mnie osobiście jest krzyż Jezusa? Czy jest dla mnie jedyną drogą do zbawienia? Czy też żyję w iluzji, że można się zbawić bez krzyża, w jakiś inny sposób? A przecież innego sposobu nie ma. Dzisiaj, w czasach, gdy niektórzy włodarze miast wydają nakazy zdejmowania krzyży z przestrzeni publicznej w imię tzw. neutralności światopoglądowej, to pytanie staje się jeszcze bardziej aktualne.

Bo nie istnieje coś takiego jak światopogląd neutralny. Człowiek zawsze dokonuje jakiegoś wyboru: albo zdejmie krzyż, albo go zawiesi – i w tym wyborze nie ma neutralności. Albo mamy ścianę, na której wisi krzyż, albo ścianę, z której krzyż został zdjęty. Żadna z tych opcji nie jest obojętna.

„Przyjmując krzyż” lub „odrzucając go”, zawsze dokonuję wyboru – który kiedyś przełoży się na ten najważniejszy wybór: czy będę zbawiony, czy też nie? I choć w historii byli ludzie, którzy ściągali krzyże, i byli tacy, którzy je wieszali – najważniejsze pytanie brzmi: do której z tych grup ja się zaliczę? 

Św. Paweł w Liście do Galatów mówi: „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ga 6,14).

Świat bez krzyża byłby światem bez nadziei. Bo bez krzyża nikt z nas nie miałby szans na wieczne szczęście.

W dzisiejsze święto rozbudźmy w sobie na nowo miłość do krzyża. Brońmy go w swoim sercu i w przestrzeni, w której żyjemy. On niesie nam niekończącą się nadzieję: na zwycięstwo życia nad śmiercią, światła nad ciemnością, przebaczenia nad nienawiścią. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do tego, aby odnieść tryumf z krzyżem Chrystusa.

ŚWITO NARODZENIA NMP „MATKI BOŻEJ SIEWNEJ”

Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny jest świętem radosnym i zachęca nas do postawy wdzięczności wobec Boga za wielkie dzieła, których dokonał w historii zbawienia poprzez osobę Maryi – pokornej Dziewczyny z Nazaretu. Bóg przygotował Ją, aby była Matką Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Jej narodziny są więc zapowiedzią przyjścia na świat samego Mesjasza. Jak gwiazda poranna zapowiada wschód słońca, tak narodziny Maryi stały się ostatecznie zapowiedzią spełnienia obietnic, które Bóg złożył Izraelowi. Maryja otrzymała od Boga konkretne powołanie i zadanie życiowe. Ona sama z pełną wolnością przyjęła je i wypełniła, stając się wzorem całkowitego zawierzenia Bożej woli. Podobnie i my jesteśmy wezwani, aby rozpoznawać i pełnić wolę Boga w codzienności – w rodzinie, w pracy, w relacjach z innymi ludźmi. Wierność Bogu objawia się w cierpliwym wychowaniu dzieci, w uczciwości zawodowej, w trosce o bliźnich i wrażliwości na potrzebujących. W tym wszystkim możemy liczyć na pomoc i wstawiennictwo Maryi.

W dzisiejszej Ewangelii słyszymy o rodowodzie Jezusa i Jego narodzinach. Historia zbawienia, ukazana przez długą listę imion tworzących drzewo genealogiczne Jezusa w linii przodków Jego przybranego ojca – św. Józefa – pokazuje, jak złożony był proces prowadzenia Narodu Wybranego przez Boga z pokolenia na pokolenie. Za każdym z wymienionych tam imion kryją się różne historie życia – radosne i bolesne – w których Bóg nieustannie był obecny, wychodząc naprzeciw człowiekowi. Wreszcie przez narodziny Maryi oraz Jej macierzyństwo, dzięki któremu Syn Boży przyszedł na świat, dostrzegamy szczyt tego działania Boga w dziejach ludzkości. Wszystko to z miłości Boga do człowieka, miłości, która najpełniej objawiła się w dziele odkupienia dokonanym przez Jezusa Chrystusa w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu.

Znamienne jest, że w Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny rozważamy Ewangelię o narodzinach Jezusa. Dzięki temu temat wartości życia ludzkiego zostaje tutaj szczególnie mocno podkreślony. Bóg przypomina nam, że życie każdego człowieka jest bezcenne w Jego oczach. To także wezwanie do obrony daru życia tych, którzy sami nie mogą się bronić ani przemawiać we własnym imieniu: nienarodzonych dzieci, osób starszych i chorych, którym nieraz odmawia się prawa do życia. To wyzwanie staje się szczególnie aktualne dziś, gdy szerzy się kultura śmierci, w której relatywizuje się wartość życia, promuje aborcję czy eutanazję, a rodzina – podstawowa wspólnota życia i miłości – bywa osłabiana i kwestionowana. Święto Narodzenia Maryi uczy nas wybierać kulturę życia: chronić najsłabszych, bronić rodziny i umacniać więzi miłości.

Życie Maryi od Jej narodzin przebiegało w prostocie, często niezauważalnej dla innych. A jednak w tej zwyczajności, w tej zwyczajności życia dokonywały się wydarzenia niezwykłe. Podobnie i w naszym codziennym życiu Bóg działa w sposób wielki i niepowtarzalny. Warto uczyć się od Maryi patrzeć na nasze sprawy oczami wiary – wtedy nawet trudności, kryzysy czy obowiązki dnia powszedniego mogą stać się miejscem spotkania z Bogiem. W epoce kryzysu wiary, gdy wielu odchodzi od Kościoła i gubi sens życia, przykład Maryi przypomina, że prawdziwa nadzieja i siła rodzą się z zaufania Bogu.

Prośmy Ją dziś, w dzień upamiętniający Jej narodziny, aby wypraszała nam, naszym rodzinom, a szczególnie młodemu pokoleniu – dzieciom i młodzieży – dar silnej i wytrwałej wiary, zdolnej sprostać różnym wyzwaniom. Niech pomaga nam odważnie i zwycięsko kroczyć przez ziemską pielgrzymkę, abyśmy – tak jak Ona – byli zawsze pielgrzymami nadziei i niezachwianej wiary. Amen.

MISJE ŚWIĘTE W NASZEJ PARAFII 7 IX – 14 IX 2025

Obraz religijny na płótnie Jezus nauczający na górze

MISJE ŚWIĘTE W PARAFII JABŁONNA 7 IX – 14 IX 2025

Po dokonaniu dzieła Odkupienia (po męce, śmierci i zmartwychwstaniu), Jezus zlecił głoszenie Słowa Bożego założonej przez siebie wspólnocie wiernych – czyli Kościołowi. Pamiętamy na pewno polecenie, jakie Jezus wydał apostołom tuż przed swoim wniebowstąpieniem: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 19-20). Tak zaczęła się praca misyjna Kościoła, który ciągle posyła chrześcijan do ludzi, którzy Jezusa jeszcze nie znają.

Chrześcijanom ciągle zagrażają rozmaite duchowe niebezpieczeństwa; grozi im upadek obyczajów, a często podejmują styl życia sprzeczny z zasadami wynikającymi   z Ewangelii. W takiej sytuacji Kościół posyłał do swoich wiernych specjalnie przygotowanych misjonarzy, którzy obdarzeni odpowiednimi charyzmatami przez Ducha Świętego, współpracując z Jego łaską i Jego Mocą, odnawiali i pozyskiwali wielu ludzi na nowo dla Chrystusa.

Tak było w historii Kościoła przez wieki i tak jest również dzisiaj. Św. Jan Paweł II nazwał Misje Święte „niezastąpionym środkiem okresowej i intensywnej odnowy życia chrześcijańskiego”.       ZAPRASZAMY!!!