XXVI NIEDZIELA ZWYKŁA

Nie zazdrośćcie i nie dajcie zgorszenia! – to dwa przesłania z dzisiejszej Ewangelii. Jezus bowiem chce, byśmy weszli do królestwa Bożego i dlatego pragnie nas nawrócić. Każdego chce nawrócić. Przestrzega nas przed ocenianiem innych, a zachęca do dostrzegania raczej dobra, także w tym człowieku, który nie chodzi z nami, nie przyznaje się do Jezusa. Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami – mówi Jezus. Chodzi o to, byśmy nie podejrzewali innych od razu o zło, nie przypisywali tak łatwo innym złych intencji. Może się bowiem okazać, że jesteśmy w błędzie. Nie postępujmy nigdy zatem jako „pewni siebie”, a raczej prośmy jak psalmista: Oczyść mnie z błędów przede mną ukrytych (Ps. 19,3). Bo nie jest zawsze tak, jak my to widzimy…

Najważniejsze w wierze jest poznanie Jezusa, by to On nas oczyszczał i kazał widzieć brata w drugim człowieku. Nie możemy uważać się za lepszych od innych, wierzyć tylko na pokaz i liczyć „pewnie” na nagrodę w niebie. My także od innych mamy się uczyć. Mamy dostrzegać działanie Boga również w nich. Przez każdego bowiem Bóg potrafi uczynić wiele dobra. Szczęściem jest to zauważyć. Tego nie widzieli uczniowie Jezusa, dlatego zazdrościli: Widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu… Niech zatem znikają z nas takie niewłaściwe postawy. Niech miejsce podejrzeń i zazdrości zajmuje chęć spotkania i miłej rozmowy. Niekoniecznie musi być ona na tematy religijne. Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Pozwólmy łasce Bożej działać wszędzie, nawet tam, gdzie – jak nam się wydaje – jej nie ma. Uczniom też się wydawało. I okazało się, że niewłaściwie postąpili. Usłyszeli od Jezusa: Nie zabraniajcie mu…

Zadaniem, do którego wzywa nas także dzisiejsza Ewangelia, jest umacnianie wiary u innych. Wiara wymaga bowiem umocnienia, a tym, co może ją złamać, jest zgorszenie, przed którym Jezus przestrzega swoich uczniów: Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Nie wystarczy być zatem we wspólnocie Kościoła, być uczniem Jezusa, ale trzeba jeszcze świecić przykładem. Nie można dawać „Panu Bogu świeczki, a diabłu ogarka”. Ogromnie ważnym jest, by nikogo nie odciągać od wiary, by odcinać każdą okazję do grzechu i modlić się słowami: Nie dozwól, byśmy ulegli pokusie – jak nas pouczył Jezus Chrystus. Musimy wystrzegać się grzechu, który rujnuje nasze i innych życie i szczęście. Śpiewał kiedyś Krzysztof Krawczyk: „To wszystko sprawił grzech, że ludziom jest ze sobą źle. Więc zamiast w swojej dumie trwać, spytaj sumienia, jak się ma”. My często chcielibyśmy nawracać innych, oczyszczać ich z błędów. A może trzeba przypatrzeć się swojej ręce, zatrzymać swoje nogi, by nie goniły do sklepu w niedzielę, zatrzymać swój wzrok na mężu, żonie, i nie chcieć nikomu wyłupić oczu.

Chciejmy w dzisiejszą niedzielę nie zazdrościć, nie unosić się pychą, nie pamiętać złego. Niech dobro i miłosierdzie zwyciężają. Pamiętajmy również, że Jezus i Jego miłość objawia się w drobnych rzeczach, w kubku podanej wody do picia. Niech nas będzie stać na najprostsze gesty dobroci, na nieprzypisywanie nikomu złej woli oraz na przeproszenie tych, dla których nie byliśmy przykładem i nie podaliśmy im nigdy kubka świeżej wody do picia, lecz zawsze „szklankę” pretensji i żalu. Wtedy o krok będziemy od królestwa niebieskiego i – jak zapewnia Jezus – nie utracimy swojej nagrody.  Powodzenia!

POWÓDŹ NA POŁUDNIU POLSKI – POMAGAM

POMOC POWODZIANOM – Caritas Archidiecezji Białostockiej

Jak mogę pomóc?

Polska potrzebuje Twojego wsparcia.

Wesprzyj Powodzian poprzez:

  • wpłatę onlineza pośrednictwem formularza obok;
  • BLIKna numer 668 070 000 tytułem POWODZ
  • przelewem tradycyjnymna konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 z dopiskiem POWODZ.
  • Nasza parafia Matki Bożej Królowej Polski w Jabłonnie zbiera: osuszacze do mieszkań, łopaty, środki czyszczące i świeżą żywność dla dzieci. Tylko w tym tygodniu dostarczamy produkty do kościoła.

XXV NIEDZIELA ZWYKŁA

25 Niedziela zwykła rok A, B, C; - Poezja i Ewangelia

Jezus tłumaczy uczniom największą i jednocześnie najbardziej dramatyczną tajemnicę związaną ze swoją misją. Jest to z jednej strony tajemnica w sensie dyskrecji, o którą prosi, aby zachowali Jego uczniowie. Z drugiej strony, jest to tajemnica w sensie niezrozumienia, z jakim się spotka, gdy w oczach ludzi Jego misja zakończy się porażką. Zdaje On bowiem sobie sprawę, że ofiara z Jego życia nie zostanie zrozumiana, a tym bardziej nie do pomyślenia dla wielu ludzi będzie Jego zmartwychwstanie. Taki scenariusz nie mieścił się w głowie nawet Jego najbliższym współpracownikom, chociaż Jezus przygotowywał ich na to wydarzenie.

O niezrozumieniu tego, co chciał przekazać Jezus, także wśród Jego uczniów świadczy rozmowa między nimi. Sprzeczają się, kto z nich jest większy i ważniejszy. Jezusowi mogło zrobić się przykro, gdy dowiedział się, w jaki sposób zostało przyjęte zwierzenie się z Jego najbardziej delikatnej i trudnej do przyjęcia tajemnicy. Nie gani jednak swoich uczniów, lecz ukazuje im, na czym, według Niego, polega służba. Tym samym rzuca światło, w jaki sposób należy interpretować całe Jego życie – kto chce być pierwszym niech będzie sługą wszystkich. To przesłanie jest aktualne także dzisiaj.

Nie jest łatwo być sługą w świecie, gdzie rozpychanie się łokciami i wyścig do kariery kosztem drugiego człowieka są na porządku dziennym. Niejednokrotnie jest tak, że dopóki jesteśmy użyteczni dla kogoś, jesteśmy obdarzani uwagą czy pozornym szacunkiem. Natomiast gdy już ta użyteczność się skończy, zostajemy zapomniani albo wręcz brutalnie potraktowani i odtrąceni. To może nas zniechęcić, aby mimo wszystko, mimo zranień, nie stracić tego, co najcenniejsze – ducha prawdziwej służby.

Jezus daje nam wskazówkę, w jaki sposób tego dokonać. Przyjęcie dziecka w Jego imię oznacza bezinteresowność i prostotę w wykonywaniu powierzonych nam zadań. Celem służby nie powinno być zdobywanie pierwszych miejsc i poszukiwanie uznania, lecz szczere i uczciwe wykonywanie odpowiedzialności, które podjęliśmy się zrealizować.

Dla zobrazowania tego wysłuchajmy opowiadania.

Pewnego razu trzy anioły zauważyły pobożnego człowieka. Uczynił tyle dobra dla tak wielu ludzi, że aniołowie poszli do Boga z prośbą:

Ten człowiek zasługuje na szczególny dar. Jest taki bezinteresowny. Zawsze pomaga. Dajmy mu nagrodę.
– Ale jaką? – zapytał Bóg.
– Elokwencję! – zaproponował jeden z aniołów.
– Mądrość – zasugerował kolejny
– Albo zdolności przywódcze! – wydał opinię trzeci.
– Czemu nie spytacie jego, co chciałby dostać? – spytał Bóg.
Aniołowie zgodzili się i objawili pobożnemu człowiekowi:
– Chcielibyśmy dać ci jakiś dar.
Człowiek nic nie odpowiedział.
– Jakikolwiek zechcesz – wyjaśnili aniołowie.
– Może chciałbyś być elokwentny, aby móc głosić?
– Możemy dać ci też mądrość, żebyś mógł doradzać.
– Albo zdolności przywódcze, być pociągnął za sobą ludzi i ukierunkował ich życie.

Człowiek spojrzał na aniołów i spytał:
– Mogę dostać co chcę? – Tak.
– Wiem już, czego pragnę.
– Powiedz nam, a to otrzymasz!
– Chcę czynić dobro, nie wiedząc, że to ja sprawiłem.

Od tego dnia wszędzie tam, gdzie pojawił się ten człowiek, działy się dobre rzeczy: rośliny rozkwitały, ludzie się śmiali, chorzy byli uzdrawiani, handlarzom dobrze się powodziło. Mężczyzna zaś nieobciążony swoim powodzeniem uśmiechał się.

Ks. Franciszek Blachnicki mówił o sobie:

„Służę więc jestem. […] W ten sposób człowiek, uniżając się, wznosi się równocześnie w swojej wartości, osiąga szczyt człowieczeństwa, piękna i szlachectwa, bo o nich decyduje ostatecznie miłość, która jest autentyczna tylko dzięki bezinteresowności. W tej postawie człowiek odnajduje także autentyczną radość, radość bycia naprawdę sobą” (F. Blachnicki, Charyzmat i wierność, s. 115-116).

Dzisiejsza Ewangelia uczy nas, że służba to nie chęć stawania „ponad” innymi, bycie specjalistą w jakiejś dziedzinie po to, aby inni nas chwalili. Uczeń Jezusa nie stara się stawać ponad, ale u stóp drugiego człowieka, aby mu służyć z miłością. Tak jak czynił to Jezus.

Błogosławiony chrześcijanin, którego uwaga skupiona jest na innych. Nieszczęśliwy chrześcijanin, który skupia się na sobie.

XXIV NIEDZIELA ZWYKŁA

XXIV niedziela zwykła - Homilie Rok B 2017/18 - www.slowo.redemptor.pl

Pewnego dnia do pustelnika przyszedł człowiek, który postanowił opowiedzieć mu, jaki jest dobry. Mówił: wspomagam ubogich, modlę się regularnie, angażuję się w życie mojej wspólnoty i wszędzie cieszę się szacunkiem.

Pustelnik spojrzał na niego i powiedział: Nazywasz siebie dobrym. Ale mam pewną propozycję. Idź do domu i zapytaj żonę, co do ciebie czuje. Idź do swoich dzieci i zapytaj, co o tobie myślą. Idź do swoich sąsiadów i zapytaj, co o tobie mówią. A potem wróć do mnie i powiedz mi, jaki dobry jesteś. Nikt lepiej nie widzi małych i dużych błędów od tych, którzy żyją z tobą na co dzień.

W dzisiejszej Ewangelii spotykamy Jezusa, który pyta swoich uczniów o opinie na swój tematZa kogo uważają Mnie ludzie? (Mk 8, 27). Niektórzy widzieli w Nim nowego Jana Chrzciciela, inni Eliasza, którego powrotu wielu oczekiwało, a jeszcze inni po prostu widzieli w Nim nowego proroka (por. Mk 8, 28), który raz po raz pojawiał się w historii ludu Bożego, a potem popadnie w zapomnienie. Ludzie porównywali Jezusa ze znanymi wzorami do naśladowania.

Kiedy Jezus chciał się dowiedzieć od uczniów, którzy spędzali z Nim dużo czasu, kim dla nich jest, zadał im pytanie A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Mu Piotr: Ty jesteś Mesjasz (Mk 8, 29), czyli posłany przez Boga, którego wielu oczekiwało. Jezus spotyka się więc ze strony Piotra z największym uznaniem, jakie można było wówczas sobie wyobrazić.

Piotr często spontanicznie wyznawał wiarę w Syna Bożego, ale często też musiał przyznawać się, że Jezus nie odpowiadał jego wyobrażeniu. I również w tej dzisiejszej Ewangelii dokonuje się taki zwrot, dokonuje się coś nieoczekiwanego. Jezus mówi o swoim cierpieniu, śmierci i zmartwychwstaniu. I właśnie przez te słowa burzy całe wyobrażenie Piotra o Mesjaszu. Według niego cierpienie i śmierć po prostu nie pasują do Mesjasza. To, co ludzkie, przysłoniło to, co Boże. Dlatego musi usłyszeć twarde i bolesne słowa: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie (Mk 8, 33).

Jezus w taki sposób pragnie ukazać Piotrowi, że wyznanie wiary ma sens wyłącznie wtedy, kiedy wiąże się z nim zmiana sposobu myślenia – patrzeć na nasze życie z perspektywy Boga. Nie możemy bowiem zaprzeczyć, że również nam ta zmiana sposobu myślenia przychodzi z trudem, że i my niejednokrotnie stworzyliśmy sobie obraz Jezusa na swój własny użytek, Jezusa, który nam odpowiada.

Cesarz Aleksander Wielki, który w IV wieku p.n.e. zbudował ogromne imperium, pewnego dnia stanął w obliczu żołnierza, który zaniedbywał swoje obowiązki.

Jak masz na imię? – zapytał cesarz.

Aleksander – brzmiała odpowiedź.

Więc nosisz moje imię – warknął cesarz. Człowieku, stań się tym, kim jesteś – albo porzuć swoje imię!

Podobnie, jak wielu ludzi, nazywamy siebie chrześcijanami. Ale gdyby Jezus Chrystus przyszedł i zapytał nas: Jak myślisz, kim jestem? Kim jestem dla ciebie?
Co robisz, aby pokazać, że w Mnie wierzysz? Co bym mu odpowiedział?

Wierzymy w Jezusa Chrystusa i chcemy do Niego należeć. Świadczy o tym nasza obecność tutaj w kościele. Musimy jednak starać się o to, by nasz obraz Jezusa Chrystusa nie był tylko obrazem moich wyobrażeń, ale bym umiał przyjąć Go z całą prawdą, takim, jakim jest, takim, jakim dał nam się poznać. A poznawszy Go, bym umiał Go naśladować.

 

Apostoł Jakub mówi dzisiaj bardzo jasno: potrzebna jest wiara, która nie tylko wyznaje Boga i Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela ludzi, ale która ma wpływ i sprawdza się w życiu codziennym. Chodzi o wiarę przeżywaną, która obejmuje także akty miłości. Nie wystarczyłoby, gdyby wierzący po prostu skierowali kilka pobożnych słów do swoich braci i sióstr w potrzebie, zamiast skutecznie im pomóc. Taka wiara nie może bowiem zbawić ludzi, a jedynie wiara, która skuteczna jest w miłość! Wiara, którą wyznajemy tydzień po tygodniu podczas Mszy Świętej, musi przynosić owoce w życiu.

Prośmy więc dzisiaj Boga, aby umacniał naszą wiarę. Aby nasza wiara stawała się rzeczywistą odpowiedzią, że w Jezusie Chrystusie odnajdujemy Mesjasza i abyśmy tą naszą wiarę umieli potwierdzać czynami.

XXIII NIEDZIELA ZWYKŁA

08.09 – 23. Niedziela zwykła - KERYGMA - katecheza w Sieci

Effatha – to znaczy: Otwórz się! (Mk 7, 34) – te słowa wypowiada w Ewangelii Jezus do głuchoniemego, któremu przemierzając posiadłości Dekapolu, przywraca słuch i mowę. To uzdrowienie nawiązuje do mesjańskiego proroctwa, które wybrzmiewa w pierwszym czytaniu: Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło wykrzyknie (Iz 35, 5-6). To Jezus jest Mesjaszem, który wypełnia starotestamentalne proroctwa. Historia uzdrowienia, którą przedstawia nam dzisiejszy fragment Ewangelii, mówi nie tylko o przywróceniu zdrowia fizycznego, ale również i duchowego. Perykopa wskazuje nam, że człowiek potrzebuje otwarcia na Boga i na Jego słowo.

Otwarcie na Boga bywa niekiedy wymagające i trudne. W drugim czytaniu św. Jakub przestrzega braci w wierze, aby nie wynosili ludzi bogatych nad biednych: Bracia moi, niech wiara wasza w Pana naszego, Jezusa Chrystusa uwielbionego, nie ma względu na osoby (Jk 2, 1). Wydaje się, że jako ludzie wierzący wiemy doskonale, że człowiek ubogi nie jest w niczym gorszy od zamożnego. Każdy jednak przyzna, że są ludzie, z którymi żyje nam się lepiej, a są tacy, z którymi nie chcielibyśmy mieć wiele wspólnego. Teoretycznie wiemy, że wiara nie ma względu na osoby, ale praktycznie trudno jest wcielić tę zasadę w życie. Jak poradzić sobie w takiej sytuacji? Effatha – to znaczy: Otwórz się! (Mk 7, 34) Otwórz się na Boga i na Jego słowo! Bóg zwraca się do każdego indywidualnie, bo każdego zna i wie, jakie są nasze potrzeby i braki. Jeśli jednak nie otworzymy naszych uszu i naszych serc, Jego wołanie echem odbije się od drzwi. Ale co to znaczy, że mamy się otworzyć?

Kiedy zajrzymy do słownika, przeczytamy w jednej z definicji, że „otworzyć się” to znaczy stać się gotowym i chętnym na zmiany, na przyjęcie czegoś nowego. To określenie trafnie określa jeden z aspektów otwarcia duchowego. Zatem otwarcie się na słowo Boga musi wiązać się z tym, że jestem gotowy na zmiany w moim życiu. Drogą do tej zmiany wskaże mi słowo Boga, a efektem mojej drogi będzie postawa otwartości wobec drugiego człowieka, wyrażająca się w tym, że moje serce nie będzie klasyfikowało ludzi na lepszych i gorszych, ze względu na ich społeczny status, umiejętności, charakter czy usposobienie względem mnie.

Inna definicja „otwarcia się” określa to wyrażenie jako stać się dostępnym. Dostępność wiąże się z dyspozycyjnością do tego, do czego Bóg mnie zaprasza, a często zaprasza mnie do czegoś dla mnie nowego, nieznanego. Zakończyły się wakacje uczniów szkół podstawowych i średnich, trwają jeszcze wakacje studentów i tych, którzy studentami staną się wraz z rozpoczęciem roku akademickiego. Może sam zastanawiasz się, do czego wzywa cię Bóg? Może już to wiesz, ale nie masz odwagi stać się dostępnym, dyspozycyjnym, otwartym na Boga? Może znasz kogoś, kto się waha, kto się boi, np. pójść do seminarium diecezjalnego czy zakonnego? Dodaj mu odwagi, wyślij mu tekst tej Ewangelii.

 

Effatha – to znaczy: Otwórz się! (Mk 7, 34) Otwórz się na słowo Boga, otwórz się na tego człowieka z którym ci może nie po drodze, otwórz się zmiany, otwórz się na coś nowego, stań się dostępnym i dyspozycyjnym dla Boga! Do tego On cię dzisiaj wzywa!

ŚWIĘTO NARODZENIA NMP – MATKI BOŻEJ SIEWNEJ

8 września – Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny ...

Święto Narodzenia NMP – Matki Bożej Siewnej – 8 września

Co roku 8 września w kalendarzu liturgicznym obchodzimy święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, które zostało umieszczone 9 miesięcy po Uroczystości Niepokalanego Poczęcia (8 grudnia). Zachęcamy, aby w tym dniu uczestniczyć we mszy świętej w naszym sanktuarium maryjnym i oddać cześć Matce Bożej Łaskawej.

Z pism apokryficznych Protoewangelii Jakuba (powstała ok. 150 r.) dowiadujemy się, że rodzicami Maryi byli pobożni Żydzi: św. Joachim i św. Anna, i że Maryja jako kilkuletnie dziecię została przez rodziców ofiarowana w świątyni, gdzie też zamieszkała.

Tradycja przekazuje, że św. Anna i św. Joachim byli sędziwego wieku i nie mieli dziecka, co było uważane za brak błogosławieństwa Bożego, za karę za grzechy przodków. Anna i Joachim gorliwie prosili Boga o dziecko i Bóg wysłuchał ich próśb w nagrodę za pokładaną w Nim bezgraniczną ufność. Według wszelkich dostępnych przeliczeń, Maryja przyszła na świat pomiędzy 20. a 16. rokiem przed narodzeniem Pana Jezusa.

Pierwsze wzmianki o liturgicznym obchodzeniu narodzin Maryi pochodzą z VI w. Datę 8 września Kościół przyjął ze Wschodu.

Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zwane jest także świętem Matki Bożej Siewnej, które zamykało jeden cykl upraw rolnych i rozpoczynało kolejny. Po tym święcie zaczynano jesienną orkę i siew zbóż ozimych. Na Podhalu nazywano je Zitosiewną, gdyż tam wtedy zasiewano żyto. By uprosić sobie dobry urodzaj, zasiew rozpoczynanow w sposób bardzo uroczysty i do ziarna siewnego mieszano ziarno wyłuskane z kłosów, które było wraz z kwiatami i ziołami poświęcane w uroczystość Matki Bożej Zielnej (Wniebowzięcia Matki Bożej). W święto Matki Bożej Siewnej urządza się też dożynki.