31 VIII – kolejna rocznica
Ofiary warszawskich sakramentek
Choć odeszły w opinii świętości, to nie można wynieść ich na ołtarze. Wraz z klasztorem spłonęło bowiem w powstaniu archiwum potrzebnych dokumentów.
Trwa powstanie. Warszawskie benedyktynki sakramentki przerywają klauzurę i otwierają drzwi klasztoru przy Rynku Nowego Miasta, by udzielić schronienia walczącym i mieszkańcom. Po 10 sierpnia powstaje tu szpital. Niemcy wzmagają ostrzał artyleryjski i proponują zakonnicom, że przerwą atak, gdy te przejdą na ich stronę. Mimo perspektywy śmierci siostry zostają. Część składa akt ofiarowania swojego życia Bogu. „Aby Polska, gdy powstanie, nie była ani biała, ani czerwona, ale Chrystusowa” – miała sformułować swoją intencję jedna z zakonnic.
Ostatniego dnia sierpnia siostry odprawiają nieszpory. Relacjonuje s. Michaela Walicka, kronikarka klasztorna, jedna z niewielu ocalałych: „Cisza, która po tym pełnym zgiełku, wrzawy, huku okresie była przygotowaniem do tej wiekuistej ciszy niebieskiej. I nagle straszliwy huk, ciemność, krzyk ludzki. Całe sklepienie kościoła runęło, grzebiąc pod gruzami zgromadzone dokoła Najświętszego Sakramentu mniszki i około tysiąca osób cywilnych”. Legenda głosi, że w tym momencie w niebo wzbiło się stado białych gołębic. Po akcji ratunkowej spod gruzów wychodzi dwanaście sióstr. Tyle, ile potrzeba do podtrzymania nieustającej adoracji.
Niestety, w pożarze giną dokumenty, bez których ustalenie tożsamości poległych 31 sierpnia sióstr graniczy z cudem. Brak danych blokuje możliwość rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. – Historię przekazywano z ust do ust i spisywano jeszcze długo potem. Aby uczcić pamięć sakramentek, organizowano nabożeństwa, które gromadziły tłumy – opowiada s. Maria Józefina, która od trzech lat usiłuje skompletować dane o poległych w powstaniu sakramentkach. – Jednak siostry uznały, że rozgłos nie służy kontemplacji i ukrytemu charakterowi zgromadzenia. Mimo to sprawa była wciąż żywa, pojawiali się kolejni świadkowie. Coraz więcej też osób z zewnątrz sugerowało, by rozpocząć proces beatyfikacyjny, co było spójne z naszymi natchnieniami.
Niezwykle trudno udowodnić, że śmierć sióstr była męczeństwem, czyli ofiarą uczynioną z pobudek duchowych, a nie chociażby patriotycznych. Świadczą o tym jedynie strzępy informacji. Jak np. ten, że siostry Stanisława i Modesta 31 sierpnia miały nałożyć swoje najlepsze habity. „Gdy idzie się do Oblubieńca, trzeba ubrać się jak na gody” – mówiły, jakby przeczuwając zbliżającą się śmierć.
Klasztor odwiedziła też siostrzenica poległej pod gruzami s. Barbary Siwek, na temat której zakonnice nie wiedziały praktycznie nic. Przyniosła zdjęcia i list, który w 1943 r. jej ciotka wysłała do swojej siostry. W rodzinie traktowano go jak relikwię. „Każdego dnia jesteśmy przygotowane na śmierć” – widniało w nim zdanie. Z kolei na początku skryptu głoszonych w klasztorze w 1943 r. rekolekcji, który sakramentki ofiarowały w prezencie matce przeoryszy, podpisały się: „Oddane aż do śmierci”. Wiadomo też, że w dniu bombardowania twarze idących ku śmierci zakonnic – nawet tych surowych, powściągliwych i wymagających – lśniły niespotykaną radością i spokojem.
Zbliża się osiemdziesiąta rocznica tragicznego wydarzenia. Choć wciąż więcej znaków zapytania niż wiadomych, siostry wierzą, że w końcu uda się zebrać komplet dokumentów niezbędnych do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Jeśli jesteś świadkiem lub możesz podzielić się wspomnieniami czy pamiątkami związanymi z zakonnicami poległymi 31 sierpnia 1944 r. pod gruzami klasztoru przy Rynku Nowego Miasta 2 w Warszawie, napisz do s. Marii Józefiny na adres: siostry.1944@gmail.com. Każda informacja przybliża do celu, jakim jest ocalenie pamięci o zmarłych w opinii świętości siostrach bohaterkach.