NIEDZIELA ŚWIĘTEJ RODZINY; JEZUSA MARYI I JÓZEFA

Niedziela Świętej Rodziny | Niedziela.pl

Zgodnie z wolą papieża Franciszka, w dzisiejsze święto Świętej Rodziny z Nazaretu w sposób uroczysty rozpoczynamy w poszczególnych diecezjach Rok Święty z okazji 2025. rocznicy narodzin Jezusa Chrystusa. W bulli ogłaszającej Rok Święty papież wyraża przekonanie, że będzie on dla całego Kościoła intensywnym doświadczeniem łaski i nadziei. Zachęca nas również do tego, byśmy przez cały ten rok byli pielgrzymami nadziei.

„To nie przypadek, że pielgrzymowanie wyraża fundamentalny element każdego wydarzenia jubileuszowego. Wyruszanie w drogę jest typowe dla tych, którzy poszukują sensu życia. Piesze pielgrzymowanie bardzo sprzyja odkrywaniu na nowo wartości milczenia, wysiłku i tego, co istotne. Również w nadchodzącym roku pielgrzymi nadziei nie omieszkają przemierzyć dróg starożytnych i współczesnych, aby intensywnie przeżyć doświadczenie jubileuszowe” (bulla „Spes non confundit”, nr 5).

Jeżeli mamy być pielgrzymami nadziei także jako rodziny, potrzebujemy odnowić zaufanie do Boga oraz zaufanie do siebie nawzajem w małżeństwie i rodzinie.

W obecnych czasach, gdy obserwujemy kryzys małżeństwa i rodziny, winniśmy sobie często przypominać, że małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety jest darem zamysłu Boga wobec ludzi i wyrazem największego pragnienia człowieka – pragnienia bliskości i jedności. Takie powołanie jest wyrazem służby i ofiarowania swojego życia drugiemu człowiekowi. Wyraża się ono w opuszczeniu swoich rodziców, swojego domu, aby związać się z drugą osobą i razem stworzyć nową rodzinę.

Maryja i Józef to ludzie, którzy przyjmują swoje życie jako dar otrzymany od Boga. Wiedzą, że od realizacji Jego woli zależy nie tylko ich szczęście, ale także zbawienie świata i człowieka. Wiedzą, że życie zarówno ich, jak i Jezusa, którego wychowują w swojej rodzinie, to wielki dar otrzymany od Boga, a zarazem zadanie, które podejmują do spełnienia. Ich postawa pokazuje, że poprzez dobrą współpracę można spełnić się w życiu codziennym, jeżeli przyjmie się ten dar i w pełni zaangażuje w jego realizację

Maryja i Józef to ludzie żyjący na serio swoją wiarą w Boga. To również ludzie znający wartość i trud pielgrzymowania. Jak widzimy w odczytanej dziś Ewangelii, wypełniają oni wiernie zasady religijne i każdego roku udają się na Święto Paschy do Jerozolimy. Zabierają też ze sobą Jezusa, chcąc w ten sposób wdrożyć Go w zasady, które są dla nich ważne. Czynią to w najlepszy dla nich sposób – poprzez przykład i świadectwo wiary. Stają się przez to pielgrzymami nadziei.

Gdy w drodze powrotnej zauważają, że Jezus zagubił się im, wiedzą, gdzie Go należy szukać, aby skutecznie Go odnaleźć, choć nie obywa się to bez ogromnego wysiłku i starań. Możemy sobie wyobrazić, co działo się w sercu Maryi i Józefa przez trzy dni poszukiwań, niepokoju i znaków zapytania. Najpierw szukają Go w najbliższym środowisku, pośród rodziny, krewnych i znajomych. Gdy te poszukiwania nie przynoszą rezultatu, bez wahania powracają do źródła – do Jerozolimy. Tam, w świątyni, w domu Boga, odnajdują Jezusa.

Cała ta sytuacja z pewnością dała wiele do myślenia Maryi i Józefowi, zwłaszcza że nie wszystko od razu rozumieli. Nawet wtedy, gdy usłyszeli z ust Jezusa słowa pouczenia: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). Wydarzenia i przeżycia tej pielgrzymki z pewnością pomogły im stworzyć klimat zaufania w domu rodzinnym w Nazarecie, aby pielęgnować skarb otrzymany od Boga i dalej się o niego troszczyć.

W dzisiejsze święto Świętej Rodziny Pan Bóg zaprasza nas do refleksji nad naszymi małżeństwami i rodzinami. Zaprasza nas, abyśmy spojrzeli na nasze relacje z najbliższymi i zastanowili się, czy są one oparte na zaufaniu i bliskości, na poszukiwaniu i okazywaniu wzajemnego wsparcia. Zauważamy przecież, że z powodu różnych problemów w naszych relacjach rodzinnych bardzo łatwo można stracić zaufanie. Często w takich sytuacjach nie potrafimy na nowo zaufać Bogu i drugiemu człowiekowi.

Przyglądając się sytuacji wielu rodzin, widzimy, że nie mamy już czasu na spotkania, a często nawet w rodzinach trudno jest być razem i spokojnie porozmawiać. Cierpliwość została wyparta przez pośpiech, wyrządzając ludziom wielką krzywdę. Niecierpliwość, nerwowość, a czasem nieuzasadniona przemoc biorą górę, rodząc niezadowolenie i zamknięcie. Jakże często brakuje nam wtedy otwartości i zaufania w naszych rodzinach, w naszych wzajemnych relacjach 

Dlatego dobrze, że w dzisiejsze święto Świętej Rodziny rozpoczynamy Rok Święty jako szczególny czas łaski. Niech to uroczyste wejście w Rok Święty będzie dla naszych rodzin okazją do odnowienia i umocnienia relacji bliskości opartej na zaufaniu do Boga i do siebie nawzajem.

Do kształtowania takiej postawy zaprasza nas dzisiaj Jezus, który swoim ziemskim rodzicom pozwala się odnaleźć w świątyni, a potem wraca z nimi do Nazaretu i jest im poddany. Później, w swoim publicznym nauczaniu, będzie zwracał uwagę słuchaczy na postawę dziecka. Bowiem dziecko, często będąc bezradne, idzie do swoich rodziców, ufając, że razem z nimi pokona pojawiającą się przeszkodę.

Wzajemne zaufanie rodzi się bardzo delikatnie, dlatego trzeba je świadomie pielęgnować. Budujemy je przede wszystkim poprzez szczere i autentyczne bycie ze sobą, poprzez otwartość na siebie, zdolność do rozmowy i przebaczenia. Wtedy odkrywamy i doceniamy dar każdego z członków rodziny, pomagając sobie w rozwijaniu relacji miłości. Prawdziwa miłość w chwilach trudnych – mimo sprzeciwów – zbliża do Boga, uszlachetnia uczucia i utwierdza na drodze wiary i zaufania.

Dużą pomocą w rozwijaniu wzajemnego zaufania, jak naucza papież Franciszek, jest odkrycie i docenienie na nowo znaczenia cierpliwości. Św. Paweł w swoim nauczaniu często odwołuje się do cierpliwości, aby podkreślić znaczenie wytrwałości i zaufania do tego, co Bóg nam obiecał. Przede wszystkim jednak świadczy o tym, że Bóg jest cierpliwy wobec nas – On przecież jest „Bogiem, który daje cierpliwość i pociechę” (Rz 15, 5). Dlatego potrzeba nam często prosić o łaskę cierpliwości, która pomoże budować wzajemne zaufanie.

Troszcząc się o rozwój postawy zaufania, niech każdy z nas postawi sobie dziś następujące pytania: W jaki sposób staram się pielęgnować postawę zaufania do najbliższych w mojej rodzinie? Na ile mnie stać, by z ufnością powierzać Jezusowi siebie i swoją rodzinę?

UROCZYSTOŚĆ NARODZENIA PAŃSKIEGO

Centrum Duchowości - Dom Rekolekcyjny Jezuitów w Częstochowie

„Słowo stało się ciałem” (J 1, 14) – Bóg przemówił przez Syna. Te słowa są streszczeniem radosnej nowiny, którą Kościół dzisiaj po raz kolejny nam zwiastuje. Mamy prawdziwy powód do radości, bo Bóg zamieszkał pośród nas.

Święta Bożego Narodzenia to przede wszystkim zwiastowanie wielkiej miłości Boga. Oto Bóg, nasz Ojciec, daje nam dzisiaj swojego Syna, aby zapewnić nas o swojej Boskiej Miłości – do nas, do ciebie, do mnie. Jest to Miłość przedwieczna, nieodwołalna, absolutnie wierna, a zarazem nie narzucająca się, delikatna, dyskretna. Po prostu wspaniała. Po prostu taka, na jaką czeka każdy człowiek!

Pięknie treść Bożego Narodzenia wyraził o. Karl Rahner SJ:

Kiedy mówimy: jest Boże Narodzenie, to mówimy zarazem: w Słowie Wcielonym Bóg wyrzekł w świat swoje Słowo – ostatnie, najgłębsze i najpiękniejsze. Słowo, którego już nie można cofnąć, bo jest ono ostatecznym czynem Boga, bo jest ono samym Bogiem w świecie. A słowo to brzmi: Kocham ciebie, świecie, i ciebie, człowiecze”.

Papież Franciszek podczas jednej z Pasterek mówił w homilii:

Boże Narodzenie przypomina nam, że Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego. Mnie, tobie, każdemu z nas dzisiaj mówi: Kocham cię i zawsze będę cię kochał, jesteś cenny w moich oczach. Bóg cię kocha nie dlatego, że słusznie myślisz i dobrze postępujesz; po prostu cię kocha. Jego miłość jest bezwarunkowa, nie zależy od ciebie. Możesz mieć błędne wyobrażenia, możesz je połączyć ze wszystkich kolorów, ale Pan nie przestaje cię kochać. Ileż razy myślimy, że Bóg jest dobry, jeśli my jesteśmy dobrzy, i że karze nas, jeśli jesteśmy źli. Tak nie jest. Pomimo naszych grzechów nadal nas miłuje. Jego miłość się nie zmienia, nie obraża się; jest wierna, jest cierpliwa. Oto dar, jaki znajdujemy w Boże Narodzenie: ze zdumieniem odkrywamy, że Pan jest wszelką możliwą bezinteresownością, wszelką możliwą czułością. Jego chwała nas nie oślepia, Jego obecność nas nie przeraża. Urodził się ubogi we wszystko, aby nas zdobyć bogactwem swojej miłości”.

Co powinniśmy czynić w obliczu tej miłości? Jedno: przyjąć dar. W obliczu szalonej miłości Jezusa, miłości będącej w pełni czułością i bliskością, nie ma wymówek. Pytanie w Boże Narodzenie brzmi: Czy pozwalam się kochać Bogu? Czy powierzam się Jego miłości, która przychodzi, aby mnie zbawić? Ta miłość oczekuje mojej odpowiedzi.

„Wszystkim tym, którzy (Słowo) przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1, 12). Stało się coś niesłychanego. Dzięki Wcieleniu ludzie stają się w Chrystusie uczestnikami Bożej natury; zjednoczeni z Chrystusem przez Jego i swoją naturę ludzką są przez to zjednoczenie przemienieni i jednocześnie złączeni z Boską naturą Syna Bożego – stają się „synami w Synu”. Bóg kocha każdego z nas tak jak swojego Syna, bo widzi swojego Syna we mnie. Słowo przyjęło nasze człowieczeństwo, a w zamian natura ludzka została podniesiona do boskiej godności.

Przekładając to na realia ludzkiej adopcji, przybranie za dzieci Boże można by potraktować jako takie przysposobienie, w którym rodzic (Rodzic) nie tylko dzieli się z przybranym dzieckiem swoim majątkiem i wchodzi z nim w odpowiednią relację prawną, lecz także – a może przede wszystkim – dzieli się z adoptowanym dzieckiem swoim DNA! Boże Narodzenie jest zatem świętem, w którym Bóg staje się tak bliski człowiekowi, aby uczestniczyć w akcie jego urodzenia, żeby ukazać mu jego najgłębszą godność: że jest synem Bożym.

Dzisiaj, podczas wyznania wiary, na wspomnienie tajemnicy Wcielenia, uklękniemy z szacunkiem. Niekiedy także my, kapłani, z zakłopotaniem zastanawiamy się, w którą stronę uklęknąć – może odwrócić się do tabernakulum? Nie! Dzisiaj właśnie klękamy przed człowieczeństwem, jako miejscem zamieszkania Boga. To ma nam również przypomnieć, że każdy z nas ma już udział w Boskiej naturze. Stał się mieszkaniem Boga.

Nie ma na ziemi żadnych godności, tytułów, zaszczytów, które mogłyby równać się z tym jednym: jestem synem Boga, jestem córką Boga. A jeśli jesteśmy dziećmi Boga, to dla siebie nawzajem jesteśmy braćmi i siostrami. Tworzymy jedną rodzinę dzieci Bożych. Niezależnie od wyznawanych poglądów, popieranych partii, pochodzenia, wieku, płci czy wykształcenia – jesteśmy braćmi. Jesteśmy zaproszeni do budowania powszechnego braterstwa.

Niech to Boże Narodzenie pozwoli nam na nowo odkryć więzi, które nas jednoczą jako ludzi.

Wczoraj otwarte zostały Drzwi Święte Bazyliki Św. Piotra w Watykanie, a tym samym zainaugurowany został w całym Kościele Rok Jubileuszowy, ogłoszony przez Papieża Franciszka w 2025. Przyjście Jezusa na świat stało się wyjątkowym znakiem nadziei dla całej ludzkości: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło” (Iz 9, 1).

Pragnieniem Ojca Świętego jest, aby ten rok stał się dla całego Kościoła „intensywnym doświadczeniem łaski i nadziei”. Niechaj świętowanie narodzin Zbawiciela obudzi na nowo naszą nadzieję, że dla Niego nie ma nic niemożliwego, a z Nim wszystko jest możliwe.

WIGILIA BOŻEGO NARODZENIA

Obraz Bożego Narodzenia w sztuce - Kultura u Podstaw

Wejdźmy z wiarą do betlejemskiej groty. (…) Bez wiary nie zobaczymy nic innego, jak tylko biedne dzieciątko wzruszające nas swoją pięknością, które drży i płacze ze względu na zimno i kłującą słomę. Ale jeśli wejdziemy z wiarą, że to dziecko jest Synem Bożym, który z miłości do nas przyszedł na ziemię, który cierpi, aby zadośćuczynić za nasze grzechy, to czyż będzie możliwe nie dziękować Mu i nie kochać Go?”.św. Alfons Maria de Liguori

IV NIEDZIELA ADWENTU

IV NIEDZIELA ADWENTU - ROK C

Boimy się zmian w naszym życiu. Zmiany często wprowadzają niepewność i utrudniają przewidywanie przyszłości. Zazwyczaj wolimy to, co już znamy i co jest nam bliskie. Zmiana oznacza jednak opuszczenie strefy komfortu i przekroczenie granic, co często bywa dla nas trudne. Obawiamy się, że zmiany, które zajdą w naszym życiu, mogą prowadzić do niepowodzeń lub porażek.

Trzeba jednak uświadomić sobie, że kiedy Bóg wchodzi w nasze życie, następuje przemiana. Gdziekolwiek się pojawi, nic nie pozostaje takie samo. Kto naprawdę pragnie Boga w sercu, kto chce Go poczuć i doświadczyć, musi być gotów na to, że nie pozostanie to bez wpływu na jego życie – jak to miało miejsce w przypadku Maryi i Elżbiety, o których właśnie słyszeliśmy w Ewangelii.

Spójrzmy jeszcze raz na dzisiejszą Ewangelię.

Jest Maryja: z pewnością miała swoje marzenia o życiu. Jednak niespodziewana sytuacja, która się wydarzyła, przyniosła coś zupełnie nowego. Ta nowość to nie tylko dobra wiadomość: „Staniesz się Matką Zbawiciela”. Pociąga za sobą także trudności: narzeczony wpada w kłopoty. Jak zareagują mieszkańcy wioski? Czy zostaną wyrzuceni? Czy grozi im ukamienowanie, zgodnie z prawem?

A jednak Maryja to akceptuje. Przyjmuje fakt, że jej życie potoczy się inaczej, niż sobie wyobrażała. Robi to, bo zdaje sobie sprawę, że to nie tylko nieszczęście – to Bóg interweniuje w jej życiu. Dlatego może powiedzieć temu jednoznaczne „TAK”

Podobnie jest z Elżbietą. Prawdopodobnie pogodziła się z myślą, że pozostanie bezdzietna. Nagle jednak dociera do niej nieoczekiwana wiadomość: ma zostać matką. Można by powiedzieć: w jej wieku ma być Matką? Na dodatek jej mąż traci mowę, przez tygodnie nie mogą ze sobą rozmawiać.

Również w tym przypadku nowość niesie nie tylko radość, ale także problemy, lęki i trudności. Ale Elżbieta potrafi to zaakceptować, przyjmuje wszystko jako wolę Boga, jako cudowne dzieło Boga w niej.

Historia tych dwóch kobiet niesie dla nas adwentową radę:

Nie odrzucajmy od razu wszystkiego, co zakłóca naszą codzienność. Rzeczy, które wydają się nie pasować i z którymi w danej chwili nie możemy sobie poradzić. Chcielibyśmy z pewnością pozbyć się wszystkich trudności i nieszczęść. Może jednak warto spojrzeć na naszą sytuację z perspektywy Maryi i Elżbiety. Może warto zastanowić się nad tym, co dzieje s ię w naszym życiu, i zapytać, czy Bóg nie próbuje nam przez to coś powiedzieć. Może chce stworzyć w naszym życiu coś nowego.

Nie wszystko, co wydaje się złym zakończeniem, rzeczywiście nim jest. Czasami to po prostu nowy początek. Nie wszystko, co trudne, musi być tylko problemem – czasem to także nowa szansa. Czasami musimy porzucić coś, co kochamy, i stracić coś cennego, by mieć wolne ręce na coś nowego.

To z pewnością nie jest łatwe. Wymaga to wiary i zaufania. Dla niektórych ludzi może być zbyt trudne, by radzić sobie z tym samemu. Być może to kolejna adwentowa rada płynąca z tej historiiwarto dzielić się swoimi zmartwieniami i pytaniami z kimś innym – tak jak robią to Maryja i Elżbieta. Ale nie tylko zmartwieniami i pytaniami – także nadziejami.

Maryja i Elżbieta nie tylko dzielą się swoimi troskami, nie tylko wspólnie szukają odpowiedzi, ale także łączą swoje nadzieje. Obie są pełne wiary, że Bóg nie pozwoli im wpaść w nieszczęście ani znaleźć się w sytuacji bez wyjścia. Obie mają nadzieję, że Bóg wywyższy to, co pokorne, i przyjmie to, co słabe.

Kościół w dzisiejszych czasach zaprasza nas do tego, byśmy nie pozostawiali innych samych z ich zmartwieniami, ale dzielili się nimi i łączyli nadzieje. Bo nadzieja gaśnie, jeśli zatrzymuje się ją dla siebie, a samotność odbiera siłę.

III NIEDZIELA ADWENTU

Czysta Ewangelia - III Niedziela Adwentu | Archidiecezja Łódzka

Dziś już trzecia niedziela Adwentu. Dla wielu osób to czas coraz intensywniejszych przygotowań do nadchodzących świąt, coraz większego zabiegania. Trzeba wszystko dobrze zaplanować i przemyśleć, aby ze wszystkim zdążyć na czas. W wielu zawodach stres w codziennej pracy wzrasta wraz ze zbliżaniem się końca roku. Handlowcy starają się przewyższyć ubiegłoroczną sprzedaż, bo tylko wzrost gospodarczy może zapewnić stabilność ich biznesu. Księgowi i dyrektorzy muszą uporządkować sprawy przed końcem roku, aby bilans nie przedstawiał zniekształconego obrazu ich firmy.

Tymczasem św. Paweł wzywa nas dzisiaj do radości. Mówi: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!” (Flp 4, 4). Można więc zapytać: Kto w tym czasie może jeszcze spać spokojnie i radować się, jak zachęca nas do tego apostoł w liście do Filipian?

Apostoł Paweł powód swego radosnego usposobienia widzi w pewności, że Pan jest blisko. Można to rozumieć dwojako. Podobnie jak wielu ludzi tamtych czasów, Paweł był głęboko przekonany, że Mesjasz wkrótce powróci. Każdy, kto ma czyste serce i uporządkowane sumienie, może wręcz tęsknić za tym czasem. Bliskość Pana można jednak rozumieć także w ten sposób, że żyjemy w Jego obecności i mamy świadomość, że jest blisko. Nie czuję się więc opuszczony, nawet gdy wokół mnie mnożą się różnorakie zmartwienia.

W tę dzisiejszą niedzielę przychodzi nam z pomocą także św. Jan Chrzciciel. Był on całkowicie pochłonięty swoją misją i głosił pokutę nad Jordanem. Ewangelia, pierwotnie napisana po grecku, używa słowa metanoia (gr. μετάνοια), które dosłownie oznacza „zastanowienie się po (fakcie), zmiana myśli, odwrócenie się” – rodzaj duchowej bądź intelektualnej przemiany. To do niego, nad Jordan, przychodzili ludzie z dzisiejszej Ewangelii, pytając: „Cóż mamy czynić?” (J 6, 28). To, czego Jan wyraźnie żąda od swoich słuchaczy jako dowodu przemyślenia, jest, ściśle rzecz biorąc, oczywiste: celnicy nie powinni żądać więcej niż to, co ustalono, a żołnierze nie powinni nikogo źle traktować ani szantażować. Jedynie prośba o dzielenie się z biedniejszymi wykracza poza to, choć również nie wymaga niemożliwego. Jan nie mówi o rzeczach niezwykłych czy odległych człowiekowi – porusza kwestie bardzo podstawowe. Można powiedzieć, że Jan wymaga moralności oczywistej, której można oczekiwać od każdego człowieka.

Jan Chrzciciel daje nam dzisiaj jeszcze jedną wskazówkę. Przeciwstawia swój chrzest wodą chrztowi Duchem Świętym i ogniem, który przyniesie Jezus. Jezus pozwala nam zanurzyć się w nowym duchu, który oczyszcza nas tak, jak ogień oczyszcza metal w piecu.

Czym jest ten nowy duch, to nowe myślenie? Nowy duch to pewność bliskości Boga. Pozwala nam być szczęśliwymi i spokojnymi, ponieważ nie możemy spaść głębiej niż w ręce Boga. Nie musimy się Go bać. Możemy więc odłożyć wszelkie ukryte motywy i otworzyć się przed drugim człowiekiem, zbliżając się do niego i dzieląc się sobą.

Cóż więc możemy uczynićTrzecia niedziela Adwentu zachęca nas do zatrzymania się i otwarcia na ducha Jezusa. Dzięki Niemu doświadczymy radości płynącej z głębi naszej wiary. Ta radość może zmienić atmosferę wokół nas, odnowić relacje z otaczającymi nas ludźmi i przynieść nam wewnętrzne odrodzenie.

UROCZYSTOŚĆ NIEPOKALANEGO POCZĘCIA N.M.P.

Niepokalane poczęcie (obraz Francisco de Zurbarána ...

Jeszcze tylko dwie niedziele i będziemy obchodzili wielkie święto – Święta Bożego Narodzenia. Jednak gdy uczestniczymy dzisiaj w niedzielnej Mszy Świętej, może nam się wydawać, że nasze przygotowanie i oczekiwanie zostało nieco przerwane. W tym roku tak się bowiem złożyło, że w drugą niedzielę Adwentu obchodzimy uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W związku z tym adwentowy fiolet został w liturgii zastąpiony bielą. Warto więc dziś zatrzymać się na chwilę nad tajemnicą tej uroczystości.

Pojawienie się dziecka na świecie nieodłącznie wiąże się z radością i szczęściem, które towarzyszą jego rodzicom i najbliższym. W sercach tych osób rodzi się wtedy ogromna wdzięczność za dar nowego życia. Radość ta nie pojawia się jednak wyłącznie w momencie narodzin nowego człowieka, ale także wcześniej – dziewięć miesięcy wcześniej, w chwili poczęcia. To wtedy rodzice zaczynają przygotowania do przyjęcia oczekiwanego dziecka na tym świecie.

W przypadku Maryi Jej poczęcie było wyjątkowe. Maryja od pierwszej chwili swojego istnienia została napełniona łaską uświęcającą, co oznacza, że już w momencie poczęcia była w przyjaźni z Bogiem. Została również wybrana z miłości na Matkę Zbawiciela. Dlatego Kościół wyznaje jako dogmat wiary, że Maryja od pierwszej chwili swego poczęcia została zachowana od grzechu pierworodnego dzięki wyjątkowemu przywilejowi łaski Boga Wszechmogącego, ze względu na zasługi Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego.

Biblijnym świadectwem tego wybrania są słowa Archanioła Gabriela z opisu zwiastowania, które usłyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii: „W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Wszedłszy do Niej, [anioł] rzekł: «Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą». Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1, 26–30).

Chociaż doktryna ta została zdefiniowana jako dogmat dopiero stosunkowo późno, w 1854 roku, w świadomości religijnej Kościoła zawsze było zasadniczo jasne, że Maryja była święta od początku swego życia.

W przeciwieństwie do Maryi, my jesteśmy obarczeni skutkami grzechu pierworodnego. Choć przez sakrament chrztu świętego zostaliśmy z niego obmyci, nadal pozostaje w nas skłonność do grzechu. Niejednokrotnie upadamy, a czasem trudno jest nam się z tych upadków podnieść. Właśnie do Maryi możemy zwracać się z prośbą o pomoc w przezwyciężaniu różnorakich słabości i grzechów. Ta, która nie została dotknięta skazą grzechu, jest dla nas doskonałą pomocą i drogowskazem, jak żyć w świętości oraz jak na co dzień być bliżej Boga. To pod Jej płaszczem może schronić się każdy grzesznik, który pragnie zerwać z grzechem.

Maryja wielokrotnie ukazywała się jako orędowniczka u swojego Syna za wszystkimi, którzy przez swoje grzechy obrazili Boga Wszechmogącego. Choć sama nie doświadczyła brudu i zła grzechu, doskonale rozumie, że grzech jest największym nieszczęściem człowieka. Wie, że jest on źródłem cierpienia, nieszczęść i wszelkich konfliktów. Każdy grzech oddala nas od Boga, od Jego pokoju i miłości. Maryja również wie, co nas czeka, jeśli się nie nawrócimy i nie poprosimy Boga o przebaczenie. Dlatego żaden grzech nie jest dla Niej obojętny.

Jej Syn także potępia grzech i się nim brzydzi, ale równocześnie kocha ludzi, którzy są nieszczęśliwi z powodu swoich grzechów. Jezus kocha ich, ponieważ cierpiał i umarł na krzyżu, aby zbawić ich od zła i grzechu. Dlatego Maryja nieustannie modli się i oręduje za grzesznikami.

 

Z ufnością zwracajmy się więc do Maryi, Niepokalanie Poczętej Dziewicy i Matki Bożej. Ona nadal jest „ucieczką grzeszników”. Niech prowadzi nas do swego Syna, Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata, i pomaga nam przygotować się na Jego przyjście.