II NIEDZIELA WIELKANOCNA – ŚWIĘTO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

2 niedziela wielkanocna Rok C – U źródeł wody życia

Jezus zmartwychwstał, lecz nie było to oczywiste nawet dla Jego najbliższych uczniów. Słyszeli świadectwa kobiet, które poszły do grobu, i nie uwierzyli im. Szok, jaki przeżyli, gdy umierał ich Mistrz i Nauczyciel, ból straty oraz lęk przed tym, że oni także mogą zostać skazani na śmierć, sprawiły, że schowali się i zamknęli drzwi, aby mieć jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa.

W takim kontekście wydarza się to, o czym słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. Pomimo zamkniętych drzwi Zmartwychwstały Jezus przychodzi do zalęknionej i zdezorientowanej grupy Apostołów. Przychodzi, aby dać im to, czego najbardziej potrzebują – pokój. Ten dar pokoju możemy określić jako wielki gest miłosierdzia Zmartwychwstałego Jezusa wobec Jego zalęknionych uczniów.

Pokój, jakim Jezus obdarza uczniów, nie jest jakimś układem czy kompromisem między walczącymi stronnictwami. Jest to dar Ducha Świętego, ściśle związany z przebaczeniem i odpuszczeniem grzechów. Źródłem pokoju, jaki przynosi Zmartwychwstały Jezus, jest pojednanie i przebaczenie – nie oparte wyłącznie na ludzkich wysiłkach, lecz na wierze.

Zmartwychwstały Pan tym samym wskazuje na profil Apostoła, czyli na postawę, którą powinien praktykować w swoim życiu każdy, kto uważa się za wierzącego: bycie posłańcem pokoju poprzez przebaczenie i pojednanie. Jest to przebaczenie i pojednanie, które najpierw przyjmujemy od Boga, a następnie dzielimy się nim z innymi ludźmi.

Jezus nie tylko daje uczniom pokój, lecz także nakazuje im, aby kontynuowali Jego misję, która polega na niesieniu pokoju światu. Jaka to misja? Niesienie przebaczenia i pojednania oraz uznanie, że istnieje grzech, który jest przeszkodą w pojednaniu i przebaczeniu. Jest to także świadomość, że człowiek nie jest w stanie sam poradzić sobie z okrucieństwem grzechu i potrzebuje zbawienia.

To wielkie wyzwanie w dzisiejszych czasach – bycie posłańcem pokoju. Okazuje się, że postęp cywilizacyjny i technologiczny, jaki mamy do dyspozycji, wcale nie oznacza postępu w dziedzinie pokoju i pojednania. Jakże wiele jest sytuacji, w których zdobycze nauki i techniki służą do niszczenia drugiego człowieka, zamiast do prawdziwego rozwoju i troski o bliźniego.

Postawę Tomasza, który nie chciał uwierzyć w Zmartwychwstanie Jezusa, możemy w tym kontekście interpretować jako postawę tych wszystkich ludzi, którzy wierzą w postęp, ale nie są w stanie uwierzyć w siłę przebaczenia i pojednania. Dopiero pochylenie się nad ranami Chrystusa przekonało Tomasza. Tak samo dzisiaj świat potrzebuje dłoni, które będą opatrywać rany, aby mógł powrócić pokój.

Wyraża to doskonale św. Paweł w Liście do Rzymian: „Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia dzięki wierze, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa; dzięki Niemu uzyskaliśmy na podstawie wiary dostęp do tej łaski, w której trwamy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. (…) Nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 1–2.5).

Z doświadczenia pokoju, który wypływa z pojednania i przebaczenia, rodzi się nadzieja.

Jakże ważne jest, abyśmy dziś, w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, uświadomili sobie, gdzie znajduje się źródło trwałego pokoju. Jest nim przebaczenie i pojednanie. Przebaczenie i pojednanie, których źródłem jest wiara w Jezusa, który pokonał grzech i śmierć i zmartwychwstał.Dzisiejsza Niedziela Miłosierdzia Bożego to także wezwanie do nas, abyśmy pozwolili Jezusowi wejść do naszego życia – pomimo drzwi zamkniętych na klucz żalu, zgorzknienia, braku przebaczenia, a może nawet nienawiści. Abyśmy przyjęli Jego pokój i przebaczenie, które uzdolni nas do przebaczenia tym, którzy nas zranili i skrzywdzili.

Niech więc wezwanie skierowane do Jezusa: „Miej miłosierdzie dla nas i całego świata” wybrzmi nie tylko w wypowiadanych przez nas słowach, ale także w głębi serca.

DZIŚ W ŚWIĘTO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO ZAPRASZAMY DO KOŚCIOŁA NA GODZ. 15.00 NA UROCZYSTE NABOŻEŃSTWO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO. JEŚLI NIE MOŻESZ PRZYJŚĆ, TO POMÓDL SIĘ KORONKĄ DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA TAM GDZIE BĘDZIESZ. JEZU UFAM TOBIE…..

Wileński obraz Pana Jezusa - Jezu ufam Tobie na płótnie, pierwszy ,oryginalny z kościoła w Wilnie, obraz Jezusa miłosiernego

JEZU UFAM TOBIE…..JEZU UFAM TOBIE…..JEZU UFAM TOBIE…..

 

PONIEDZIŁEK WIELKANOCNY

Baner wielkanocny wzór 41

Rozpoczęliśmy Wielki Tydzień – czas, w którym Kościół wspomina najważniejsze wydarzenia z życia Jezusa Chrystusa. To szczególna przestrzeń ciszy, refleksji i duchowego zatrzymania. Każdy dzień przybliża nas do tajemnicy Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. To czas, w którym warto na nowo spojrzeć na swoje życie i zastanowić się: jaką postawę przyjmuję wobec Chrystusa?

To właśnie wczoraj Jezus uroczyście wjeżdżał do Jerozolimy na osiołku, gdzie tłumy wiwatowały na Jego cześć. Witano Go jako „Króla”. Radosny to dzień, choć jednocześnie rozpoczyna dramatyczne i przejmujące chwile z życia Syna Bożego. Natomiast po Niedzieli Palmowej widzimy Jezusa w innej, bardziej intymnej sytuacji.

Słuchając dzisiejszej Ewangelii, widzimy, jak Jezus w ostatnich dniach swojego życia odwiedza swoich przyjaciół: Łazarza, którego wskrzesił z martwych, oraz jego siostry – Martę i Marię. Chce te chwile spędzić wśród bliskich Mu osób, bo przecież zbliża się Jego dramat, który będzie przeżywał w osamotnieniu.

I podczas tej wieczerzy dochodzi do pewnej sceny: „Maria zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła” (J 12, 3).

Teraz, gdy Jezus już odchodzi, Maria z Betanii namaszcza Go na pogrzeb. To ona reprezentuje tu miłość i tkliwość całej ludzkości wobec Tego, który idzie za nią na krzyż. Jej czyn ma w sobie ogromne piękno – pełną bezinteresowność. Inni Ewangeliści dodają, że Maria stłukła alabastrowe naczynie, a więc całą drogocenną zawartość wylała na ciało Jezusa. To symbol pełnego oddania – miłości, która nie przelicza, nie kalkuluje.

Ale jak to bywa – nie każdemu się to podobało. Judasz Iskariota, jeden z uczniów, widzi w tym geście marnotrawstwo. Mówi, że lepiej byłoby sprzedać olejek i pieniądze rozdać ubogim. Ale nie mówi tego z troski o biednych – był złodziejem i podkradał z wspólnej kasy. Zawsze znajdą się tacy jak Judasz – którzy pozornie troszczą się o innych, lecz w rzeczywistości dbają tylko o siebie. Pod płaszczykiem współczucia kryje się wyrachowanie i interesowność.

Patrząc na Judasza, widzimy, jak człowiek, który był blisko Jezusa, zdradza Go. Miał dostęp do największego dobra – obecności Mesjasza – a mimo to przez chciwość i nieuczciwość pogubił się w życiu.

A Maria? Ofiarowała to, co miała najcenniejsze. Olejek nardowy – symbol jej miłości. Nie pytała, czy to się opłaca. Z miłości namaściła Jezusa przed Jego śmiercią – uczestniczyła w Jego męce i zmartwychwstaniu.

Każdy z nas ma wybór. Nikt nie jest zmuszany, by postępować wbrew swojej woli. Judasz Iskariota i Maria – dwoje ludzi, którzy byli blisko Jezusa – a jakże różne postawy. Jedno to gest miłości i oddania. Drugie – egoizm i wyrachowanie. Takie postawy widzimy także dziś, w naszym codziennym życiu.

Warto w tym Wielkim Tygodniu zadać sobie bardzo konkretne pytanie:

Która postawa jest mi bliższa – Marii czy Judasza?

Czy jestem gotów ofiarować Jezusowi to, co najcenniejsze – swoje serce, czas, uwagę, miłość – nie oczekując nic w zamian?

Czy raczej myślę tylko o sobie, o tym, co zyskam, co się opłaca?

 

To nie są pytania jedynie na rekolekcje – to pytania, które prowadzą do życia albo do zagubienia. Niech odpowiedź, jaką damy, stanie się naszym osobistym świadectwem wiary. Amen.

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego Triumfem Bożej Miłości

NIEDZIELA ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO

PROCESJA REZUREKCYJNA – 6.00

MSZA ŚW. REZUREKCYJNA – TUŻ PO PROCESJI

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego - Parafia Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Lubszy

Spróbujmy przynajmniej rozważyć wydarzenia dnia Zmartwychwstania Pańskiego w kontekście nadziei (bo w innym raczej nie sposób).

Kiedy Maria Magdalena idzie do grobu, jest jeszcze ciemno. To tak, jakby Wielki Piątek wciąż trwał – ze swoim klimatem beznadziei, rozpaczy po śmierci Jezusa. Nawet pierwsza myśl, która się pojawia, czyli wyjaśnienie tajemnicy pustego grobu, jest prozaiczna: „Ktoś zabrał ciało Jezusa” („Zabrano Pana z grobu…”, por. J 20, 2). Wszystko na to wskazuje. Nie ma strażników pilnujących grobu, kamień u wejścia jest odsunięty. Nie wiadomo, gdzie znajduje się ciało. Nie pojawia się nawet przypuszczenie, że może rzeczywiście zmartwychwstał. Tą wiadomością – pogłębiającą jeszcze smutek i brak nadziei – Maria Magdalena biegnie podzielić się z uczniami.

Podobnie bywa nieraz w naszym życiu. Wiele, jeśli nie wszystko, zdaje się wskazywać na to, że to koniec naszych planów, zamiarów, projektów. Po prostu – brak nadziei. Leżymy na „marach” beznadziei, bez – wydawałoby się – jakiejkolwiek możliwości ratunku.

Następnie do pustego grobu przychodzą uczniowie. Po wejściu do jego wnętrza Piotr stwierdza, że nie ma tam ciała Jezusa. Zostały tylko ślady Jego śmierci – płótno, w które było owinięte Jego ciało, oraz chusta zakrywająca twarz zmarłego Mistrza. Ciała, dowodu Jego śmierci, już nie ma.

Warto w tym miejscu zastanowić się, czym jest nadzieja. To nie jest zwykłe stwierdzenie: „jakoś to będzie” albo „będzie dobrze”, czy też jakiś hurraoptymizm, który nie ma pokrycia w rzeczywistości – czyli tylko i wyłącznie pozytywne myślenie.

Nadzieja to coś więcej. To stan, który nie pozwala się poddać, załamać – nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się stracone, albo nawet tak właśnie jest, bo straciliśmy wszystko: zdrowie, kogoś bliskiego, czyjąś miłość. Ktoś, kto ma nadzieję, cierpi – ale nie popada w załamanie czy totalną rozpacz, która niekiedy prowadzi do odebrania sobie życia albo życia w poczuciu bezsensu, pustki, jakiegoś braku, którego – wydaje się – nikt i nic, nawet Bóg, nie potrafi wypełnić.

Co jest źródłem nadziei? Wiara. Wiem, brzmi to „kościółkowo”, może nawet banalnie. Ale nie chodzi o wiarę rozumianą jako przekonanie o istnieniu Boga, regularne modlitwy i chodzenie do kościoła. Chodzi o taką wiarę, która pozwala zrozumieć Boga i Jego wszechmoc. A Jego wszechmoc polega na tym, że potrafi ze zła, którego doświadczamy, wyprowadzić dobro – i to jeszcze większe niż nasze cierpienie.

Dopiero kiedy drugi uczeń wchodzi do grobu, dostrzega coś więcej niż brak ciała Jezusa. Pomaga mu w tym budząca się wiara, wypływająca ze słów Jezusa, które dopiero teraz zrozumiał. Ujrzał i uwierzył, że Chrystus żyje, że pokonał śmierć.

Słowo „zmartwychwstanie” można podzielić tak, by zabrzmiało: „z mar twych wstań”. Jako pierwszy w tym fragmencie Ewangelii „wstał” ten drugi uczeń. Jednak to wydarzenie, które wspominamy dzisiaj, zachęca każdego, kto wierzy w Chrystusa, by powstał ze swoich „mar”: grzechu, braku nadziei, latami trwającej żałoby – czyli niepogodzenia się ze śmiercią bliskiej osoby.

Mama, która straciła swoje kilkuletnie dziecko, powiedziała kiedyś: „Gdyby nie miała w sobie wiary na spotkanie ze swoją zmarłą córką w niebie, to oszalałaby z rozpaczy”.

 

Zmartwychwstanie Chrystusa daje nadzieję. Nie tylko na to, że tu, na ziemi, może być lepiej, że cierpienie kiedyś się skończy – ale przede wszystkim nadzieję na życie z Nim w wieczności.

Dzisiejsza uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego po raz kolejny zaprasza nas do tego, byśmy przez wiarę przekroczyli próg nadziei.

WIELKA SOBOTA

DO LITURGII PASCHALNEJ TRWAJMY W CISZY GROBU PANA JEZUSA

Triduum: Wielka Sobota

LITURGIA WIELKIEJ SOBOTY – 19.00

Bibel für Kinder – Sankt Lambertus Breyell

Weselcie się! Raduj się, ziemio!

Te wezwania mogliśmy usłyszeć podczas uroczystego Exsultetu. Po zgłębieniu tajemnicy Eucharystii, trudach drogi krzyżowej, rozważaniu męki i śmierci naszego Pana Jezusa Chrystusa, przychodzi czas na radosne Alleluja – pełne nadziei świętowanie wydarzenia pokonania śmierci przez Zmartwychwstanie Jezusa. Długo przygotowywaliśmy się na ten dzień, na ten moment. Czas Wielkiego Postu był dla nas czasem pokuty i oczyszczenia. Teraz wchodzimy w atmosferę radości i uwielbienia Boga. 

Tradycyjne świętowanie Paschy u Żydów rozpoczyna się pytaniem najmłodszego uczestnika: „Czym różni się ta noc od innych nocy?”. I wtedy ojciec rodziny tłumaczy, co oznaczają poszczególne gesty, potrawy, zwyczaje. My dziś też możemy sobie zadać to pytanie: „Czym ta noc różni się od innych nocy?”, bo rzeczywiście jest niezwykła.

Dzisiejsza noc jest niezwykła, bo oświeca ją światło Zmartwychwstania Chrystusa. Dziś wypełnia się wszystko, co zostało zapowiedziane przed wiekami. Dziś obchodzimy Święta Paschalne. Dla Żydów Pascha jest pamiątką przejścia przez Morze Czerwone, a tym samym wyjścia z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej. Dla nas taką Paschą jest przejście z niewoli grzechu do wolności dzieci Bożych i pełni życia. To uwolnienie dokonało się dzięki temu, że Jezus raz na zawsze pokonał śmierć, dając nam nadzieję zmartwychwstania.

W Liturgii Słowa mogliśmy przypomnieć sobie całą historię zbawienia: od stworzenia świata, poprzez wyprowadzenie Narodu Wybranego z niewoli egipskiej, aż po pokrzepiające słowa z Listu do Rzymian, mówiące o tym, że ofiara Chrystusa – Jego śmierć i zmartwychwstanie – są dla nas niezawodną nadzieją. Dziś, gdy wspominamy całą historię zbawienia, chcemy także uświadomić sobie, że Boże obietnice nigdy nie zawodzą i zawsze się wypełniają. Liturgia Słowa kończy się Ewangelią o odnalezieniu pustego grobu. To zadanie dla nas: aby wyjść w naszym życiu na poszukiwanie Chrystusa, a przede wszystkim uświadomić sobie, że jako chrześcijanie nie możemy trwać w ciemności, w mroku grzechu, ale powinniśmy głosić Dobrą Nowinę!

Gdzie możemy odnaleźć Chrystusa? Przede wszystkim w Bożym Słowie i w sakramentach. Za chwilę czeka nas Liturgia Chrzcielna i odnowienie przyrzeczeń chrztu. Niech to będzie dla nas przypomnieniem, gdzie jest nasze źródło – początek naszego nowego życia. Chrzest zmywa z nas grzech pierworodny i oczyszcza z wszelkiego zła. Otwiera dla nas drogę do korzystania z łaski w pozostałych sakramentach. Chrystus przychodzi do nas szczególnie w Eucharystii, gdy możemy Go przyjmować do serca. Bądźmy wdzięczni za te tak wielkie dary.

Szczególnym symbolem dzisiejszej liturgii jest zapalony paschał – świeca oznaczająca Zmartwychwstałego Chrystusa. To światło towarzyszy nam przez całe życie chrześcijańskie i powinno być dla nas znakiem nadziei. Podczas chrztu zapalana jest od paschału świeca, będąca pamiątką tego sakramentu. Paschał płonie podczas liturgii przez cały okres wielkanocny i jest zapalany także podczas liturgii pogrzebowej. Płomień tej świecy rozświetla nasze chrześcijańskie drogi życia – jest dla nas światłem dającym nadzieję.

Dzisiejsza liturgia jest pełna symboli i znaków. Dwa są szczególnie widoczne: ogień i woda. Liturgia Wigilii Paschalnej rozpoczyna się od poświęcenia ognia. Ogień prowadził Izraelitów przez pustynię. Jest żywiołem, który przemienia wszystko, czego dotknie. Daje światło i ciepło. Światło Chrystusa – płonący paschał – rozświetla mrok, w którym rozpoczynamy obchody. Ma ono ogromne znaczenie, bo tak jak rozprasza ciemności nocy, tak Chrystus rozprasza mroki grzechu i wlewa w nasze życie nadzieję i radość.

Woda – symbol oczyszczenia. Podczas chrztu polanie wodą jest obmyciem nas z grzechów. Izraelici przeszli bezpiecznie przez Morze Czerwone, którego wody zalały później ich wrogów. Tak samo woda chrzcielna zmywa z nas niszczący życie duchowe grzech. Woda jest przede wszystkim życiodajna. Bez niej życie gaśnie, a dzięki niej wszystko na nowo ożywa i wzrasta. Chrystus jest Tym, który daje nam światło na drogę życia doczesnego i wiecznego – z Niego wypływają zdroje życiodajnego miłosierdzia. On jest naszym życiem i zmartwychwstaniem.

Dzisiejszą liturgię kończy procesja rezurekcyjna. To uroczyste ogłoszenie światu, że Chrystus zmartwychwstał! Nasz śpiew, bicie dzwonów – to wszystko jest sposobem dawania świadectwa o tym, co dla nas tak ważne. Niech radość dzisiejszej nocy nas umacnia i pomaga nam w tym, by w ciemnościach odnaleźć światło, a w trudach życia – nadzieję. Chrystus, pokonując mroki grzechu, rozświetlając swoim zmartwychwstaniem ciemności nocy, pokazuje nam, że Jego powrót do życia jest jak światłość pokonująca wszelkie ciemności.

Tajemnica Wielkiego Czwartku, ból Wielkiego Piątku i cisza Wielkiej Soboty prowadzą nas do radości Zmartwychwstania. Powtarzając teraz słowa z początku dzisiejszej liturgii, życzmy sobie radości i pokoju na najbliższe dni i na całe nasze życie: „Niech światło Chrystusa chwalebnie zmartwychwstałego rozproszy ciemności naszych serc i umysłów”.

WIELKI PIĄTEK

LITURGIA – ADORACJA KRZYŻA – 19.00

Wielka cisza ogarnęła świat. Odszedł Pasterz nasz, co ukochał lud…”. Dlatego dziś nie sprawujemy Mszy Świętej. Dzisiejszy dzień skłania nas do zadumy, do zamyślenia nad męką naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Krzyż – bolesny znak hańby – stał się dla nas znakiem zbawienia. „Wykonało się”. Poprzez śmierć krzyżową dopełnił się cel przyjścia Jezusa na ziemię, ukazała się pełnia posłuszeństwa Syna Bożego. Szatan pozornie triumfuje, a tak naprawdę został pokonany. Dlaczego tak powinniśmy rozumieć te wydarzenia – tłumaczą nam słowa dzisiejszych czytań.

Proroctwo z Księgi Izajasza wskazuje na udręczonego, pobitego, oszpeconego Męża Boleści. To Chrystus przyjął na siebie skutki naszych grzechów, aby dać nam zbawienie. „W Jego ranach jest nasze uzdrowienie” – przede wszystkim uzdrowienie z grzechów. Za każdym razem, przed przyjęciem Komunii Świętej, słyszymy te słowa: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata…”. Warto sobie uświadomić znaczenie tych słów. Nie przyjmujemy jakiegoś zwykłego opłatka, chleba, lecz Ciało Chrystusa – Tego, który oddał swoje życie za nas, który daje nam się cały. Przyjmujemy Tego, który pokornie, jak baranek, dał się zabić, aby nas odkupić – wybawić z niewoli grzechu.

„Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego”. Warto dziś szczególnie się zastanowić, czy te słowa Chrystusa, wypowiedziane przez Niego na krzyżu, mogę też uczynić swoimi? Czy potrafię zgodzić się na wolę Bożą w moim życiu i do końca być wierny Bogu Ojcu? Przykład Jezusa Chrystusa, przyjmującego i wypełniającego wolę Ojca, powinien być dla nas wzorem i nadzieją. W słowach Listu do Hebrajczyków mogliśmy usłyszeć, że On był poddany próbie pod każdym względem, a Jego cierpienie jest przykładem doskonałego posłuszeństwa. Dzięki Chrystusowi w krzyżu i w każdym cierpieniu możemy dostrzec sens, możemy odnaleźć nadzieję.

Dziś w sposób szczególny wpatrujemy się w „drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata”. Grzech wszedł na świat w ogrodzie rajskim – poprzez nieposłuszeństwo człowieka, który chciał stać się jak Bóg, zrywając owoc z drzewa. Został jednak pokonany przez Człowieka – Syna Bożego – dzięki Jego posłuszeństwu. To zwycięstwo również miało początek w ogrodzie – w Ogrodzie Oliwnym. Syn Boży zawisł na drzewie krzyża i w ten sposób został wywyższony. Jezus, poprzez swoje odejście z tego świata, nadaje nowe znaczenie śmierci – już nie jest ona bezsensownym kresem, ale pełnym nadziei oczekiwaniem.

„W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka…” – jak śpiewamy w jednej z pieśni wielkopostnych. Te wszystkie rzeczywistości łączą się i przeplatają w jednym znaku. Dziś krzyż jest często również znieważany, lekceważony. Ci, którzy się tego dopuszczają, zapewne nie mają świadomości, jak wielką ofiarą został uświęcony. My, przychodząc dziś do kościoła, wiemy, po co przychodzimy. Nie po to, by spotkać się ze znajomymi. Nie po to, by porozmawiać, żartować. Przychodzimy po to, by przeżyć misterium Męki Pańskiej – by trwać w zadumie i wdzięczności za wielką miłość, zdolną oddać życie.

Niech adoracja krzyża będzie znakiem naszej szczególnej wdzięczności Jezusowi Chrystusowi za Jego ofiarę. Chciejmy wpatrywać się ze czcią w ten znak miłości Boga do człowieka – w ten znak naszego zbawienia. Droga krzyżowa, którą Jezus dla nas przeszedł, to nie tylko ogrom cierpienia, ale przede wszystkim droga miłości. Bóg tak ukochał świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.

Pozwólmy, aby ta cisza Wielkiego Piątku, która będzie trwała aż do Nocy Paschalnej, nas przeniknęła. Trwajmy w medytacji bolesnych wydarzeń, które są dla nas nadzieją. Adorując krzyż, dziękujmy Chrystusowi za Jego ofiarę. Złączmy z Nim nasze trudy i cierpienia, aby móc je cierpliwie znosić. Pomódlmy się przez chwilę w ciszy, wpatrując się w krzyż Chrystusa – znak naszego zbawienia i nadziei.

A potem nie odchodźmy, jakby nic się nie wydarzyło. Niech ten krzyż coś w nas poruszy, coś zmieni. Może czas przebaczyć? Może czas powrócić do modlitwy, do Boga, do spowiedzi? Może czas przestać nieść swój krzyż samotnie i pozwolić, by Chrystus szedł razem z nami? Wielki Piątek to nie finał – to początek nowego życia. Niech ta cisza będzie decyzją serca.