Pewnego dnia do pustelnika przyszedł człowiek, który postanowił opowiedzieć mu, jaki jest dobry. Mówił: wspomagam ubogich, modlę się regularnie, angażuję się w życie mojej wspólnoty i wszędzie cieszę się szacunkiem.
Pustelnik spojrzał na niego i powiedział: Nazywasz siebie dobrym. Ale mam pewną propozycję. Idź do domu i zapytaj żonę, co do ciebie czuje. Idź do swoich dzieci i zapytaj, co o tobie myślą. Idź do swoich sąsiadów i zapytaj, co o tobie mówią. A potem wróć do mnie i powiedz mi, jaki dobry jesteś. Nikt lepiej nie widzi małych i dużych błędów od tych, którzy żyją z tobą na co dzień.
W dzisiejszej Ewangelii spotykamy Jezusa, który pyta swoich uczniów o opinie na swój temat: Za kogo uważają Mnie ludzie? (Mk 8, 27). Niektórzy widzieli w Nim nowego Jana Chrzciciela, inni Eliasza, którego powrotu wielu oczekiwało, a jeszcze inni po prostu widzieli w Nim nowego proroka (por. Mk 8, 28), który raz po raz pojawiał się w historii ludu Bożego, a potem popadnie w zapomnienie. Ludzie porównywali Jezusa ze znanymi wzorami do naśladowania.
Kiedy Jezus chciał się dowiedzieć od uczniów, którzy spędzali z Nim dużo czasu, kim dla nich jest, zadał im pytanie A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Mu Piotr: Ty jesteś Mesjasz (Mk 8, 29), czyli posłany przez Boga, którego wielu oczekiwało. Jezus spotyka się więc ze strony Piotra z największym uznaniem, jakie można było wówczas sobie wyobrazić.
Piotr często spontanicznie wyznawał wiarę w Syna Bożego, ale często też musiał przyznawać się, że Jezus nie odpowiadał jego wyobrażeniu. I również w tej dzisiejszej Ewangelii dokonuje się taki zwrot, dokonuje się coś nieoczekiwanego. Jezus mówi o swoim cierpieniu, śmierci i zmartwychwstaniu. I właśnie przez te słowa burzy całe wyobrażenie Piotra o Mesjaszu. Według niego cierpienie i śmierć po prostu nie pasują do Mesjasza. To, co ludzkie, przysłoniło to, co Boże. Dlatego musi usłyszeć twarde i bolesne słowa: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie (Mk 8, 33).
Jezus w taki sposób pragnie ukazać Piotrowi, że wyznanie wiary ma sens wyłącznie wtedy, kiedy wiąże się z nim zmiana sposobu myślenia – patrzeć na nasze życie z perspektywy Boga. Nie możemy bowiem zaprzeczyć, że również nam ta zmiana sposobu myślenia przychodzi z trudem, że i my niejednokrotnie stworzyliśmy sobie obraz Jezusa na swój własny użytek, Jezusa, który nam odpowiada.
Cesarz Aleksander Wielki, który w IV wieku p.n.e. zbudował ogromne imperium, pewnego dnia stanął w obliczu żołnierza, który zaniedbywał swoje obowiązki.
Jak masz na imię? – zapytał cesarz.
Aleksander – brzmiała odpowiedź.
Więc nosisz moje imię – warknął cesarz. Człowieku, stań się tym, kim jesteś – albo porzuć swoje imię!
Podobnie, jak wielu ludzi, nazywamy siebie chrześcijanami. Ale gdyby Jezus Chrystus przyszedł i zapytał nas: Jak myślisz, kim jestem? Kim jestem dla ciebie?
Co robisz, aby pokazać, że w Mnie wierzysz? Co bym mu odpowiedział?
Wierzymy w Jezusa Chrystusa i chcemy do Niego należeć. Świadczy o tym nasza obecność tutaj w kościele. Musimy jednak starać się o to, by nasz obraz Jezusa Chrystusa nie był tylko obrazem moich wyobrażeń, ale bym umiał przyjąć Go z całą prawdą, takim, jakim jest, takim, jakim dał nam się poznać. A poznawszy Go, bym umiał Go naśladować.
Apostoł Jakub mówi dzisiaj bardzo jasno: potrzebna jest wiara, która nie tylko wyznaje Boga i Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela ludzi, ale która ma wpływ i sprawdza się w życiu codziennym. Chodzi o wiarę przeżywaną, która obejmuje także akty miłości. Nie wystarczyłoby, gdyby wierzący po prostu skierowali kilka pobożnych słów do swoich braci i sióstr w potrzebie, zamiast skutecznie im pomóc. Taka wiara nie może bowiem zbawić ludzi, a jedynie wiara, która skuteczna jest w miłość! Wiara, którą wyznajemy tydzień po tygodniu podczas Mszy Świętej, musi przynosić owoce w życiu.
Prośmy więc dzisiaj Boga, aby umacniał naszą wiarę. Aby nasza wiara stawała się rzeczywistą odpowiedzią, że w Jezusie Chrystusie odnajdujemy Mesjasza i abyśmy tą naszą wiarę umieli potwierdzać czynami.