REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE Z ŚW. OJCEM PIO

Św. o. Pio – współczesny Jan Chrzciciel. – Kapucyni w Olsztynie

REKOLEKCJE PROWADZI – OJCIEC ZBIGNIEW NOWAKOWSKI

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE 2025 JABŁONNA 06 IV – 09 IV

06 IV NIEDZIELA – porządek niedzielny: 7.00, 8,30, 10.00, 11.30, 13.00, 17.15 G.Ż. i 18.00

07 IV PONIEDZIAŁEK

7.00 Msza Św.  nauka dla wszystkich

8.00 Msza Św. – nauka dla wszystkich

9.00 kl. I-III, 10.00 kl. IV-V, 11.45 kl. VI – VIII

13.00 Msza Św. z udziałem chorych i sakrament namaszczenia

18.00 Msza Św. – nauka dla wszystkich

20.00 Msza Św. – nauka dla wszystkich

21.00 Apel Jasnogórski

08 IV WTOREK

7.00 Msza Św. nauka dla wszystkich

8.00 Msza Św. – nauka dla wszystkich

9.00 kl. I-III, 10.00 kl. IV-V, 11.45 kl. VI – VIII

18.00 Msza Św. – nauka dla wszystkich

20.00 Msza Św. – nauka dla wszystkich

21.00 Apel Jasnogórski

09 IV ŚRODA

7.00 Msza Św. nauka dla wszystkich

8.00 Msza Św. – nauka dla wszystkich

9.00 kl. I-III, 10.00 kl. IV-V, 11.45 kl. VI – VIII

18.00 Msza Św. – nauka dla wszystkich

20.00 Msza Św. – nauka dla wszystkich

21.00 Apel Jasnogórski

Poniedziałek, wtorek i środa dzieci i młodzież mają przez cały dzień nauki rekolekcyjne według planu zajęć jaki otrzymały w szkole.

WTOREK – dzień spowiedzi świętej

ŚRODA – dzień Komunii Generalnej prosimy o liczny udział by każdy otrzymał łaskę odpustu jaki jest przypisany do udziału w rekolekcjach.

V NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

II Niedziela Wielkiego Postu - Homilie Rok A 2013/14 - www.slowo.redemptor.pl

Nie oceniaj pochopnie – lekcja miłosierdzia

Do Jezusa zostaje przyprowadzona kobieta, która dopiero co została złapana na cudzołóstwie i postawiona przed Nim. Natychmiast po tym fakcie zadają Mu pytanie: „Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?” (J 8, 4-5).

Nie jest to pytanie zadane w dobrej wierze. Jego celem jest zastawienie na Jezusa pułapki. Jeśli odpowie, że kobieta powinna zostać ukamienowana, narazi się rzymskim władzom, które nie pozwalały Żydom na wykonywanie kary śmierci. Jeśli natomiast powie, że nie powinna zostać ukamienowana, oskarżą Go o lekceważenie Prawa Mojżeszowego.

Wydaje się, że sytuacja jest bez wyjścia. Faryzeusze i uczeni w Piśmie patrzą na Jezusa, czekając, aż powie coś, co pozwoli im Go oskarżyć. Lecz On zamiast odpowiedzi… schyla się i zaczyna pisać palcem po ziemi.

Początkowo nikt nie rozumie, co robi. Milczy, a napięcie rośnie. Naciskają na Niego, domagając się odpowiedzi. W końcu Jezus prostuje się i mówi: „«Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi” (J 8, 7-8).

W tym momencie wszyscy doznają szoku – nie takiej odpowiedzi się spodziewali. Jego odpowiedź jest zaskakująca. Nie przeczy Prawu, ale zmusza oskarżycieli do refleksji. Kim są, by wydawać surowy wyrok na drugiego człowieka? Co, jeśli to ich własne grzechy zostałyby teraz ujawnione? W ich głowach pojawiają się różne myśli: co teraz zrobić? Jak się zachować? I nagle przychodzi im do głowy jedno – ucieczka. Bo przecież każdy z nich ma na sumieniu jakiś grzech. A jeśli Jezus pisze na piasku, to może właśnie zapisuje ich winy? Lepiej więc czym prędzej się oddalić. I tak też czynią – jeden po drugim, zaczynając od najstarszych, odchodzą.

Czy my też trzymamy kamienie?

Zachowanie uczonych w Piśmie i faryzeuszy to nie tylko historia sprzed dwóch tysięcy lat. W naszym życiu często postępujemy jak uczeni w Piśmie i faryzeusze. Dziś także łatwo osądzamy innych. Pokazujemy palcem innych, wytykamy czyjeś błędy i grzechy, wyśmiewamy jego słabości, potępiamy go za to, kim jest lub jak wygląda. Trzymamy w dłoniach kamień, gotowe do rzucenia – kamienie krytyki, uprzedzeń, złych słów, czekając tylko na przyzwolenie, by rzucić kamienie w drugiego człowieka.

Czasem powodem jest to, że ktoś ma inny kolor skóry, jest biedny, wygląda inaczej niż my, inaczej się ubiera, ma inne poglądy. Kamienujemy takich ludzi nie za grzech, lecz za to, kim są. Zapominamy przy tym, że sami nie jesteśmy święci ani idealni, a w oczach innych również możemy budzić odrazę czy być osądzani.

 

Przykładem takiego pochopnego oceniania jest następująca historia:

Moja siostra prowadzi własną firmę – myjnię samochodową ze stacją paliw. Zwykle ubiera się w proste ubrania, których nie żal jej pobrudzić. Pewnego dnia, wraz z córką, postanowiły kupić kurtkę na jesień. Wskoczyły do samochodu i pojechały do centrum handlowego.

W jednym z butików siostra zobaczyła ładną sukienkę. Weszła, ale sprzedawczyni powiedziała: „Nie dam pani sukienki do zmierzenia. I tak jej pani nie kupi, proszę stąd wyjść”. Siostra się wściekła. Poszły do butiku naprzeciwko, gdzie inna sprzedawczyni nie oceniała ich po wyglądzie – po prostu spokojnie i z uśmiechem je obsłużyła. W rezultacie kupiły kurtkę, żakiet, dwie sukienki i buty.

Obładowane torbami, opuściły butik. Wtedy moja siostra podeszła do oszołomionej pierwszej sprzedawczyni i powiedziała: „Zadzwonię dziś do właściciela sklepu, to mój stary znajomy. Powiem mu, że z takimi sprzedawcami zbankrutuje”.

Rzeczywiście, kobieta została zwolniona jeszcze tego samego wieczoru.

Łatwo wydać wyrok i osądzić człowieka po wyglądzie – ale jak łatwo można się pomylić! Jesteśmy tylko ludźmi, i to grzesznymi.

Jezus nie potępia, lecz daje szansę

Gdy wszyscy oskarżyciele odeszli, choć z zaciekawieniem patrzyli co zrobi Jezus.  „Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?». «Nikt, Panie» – odpowiedziała. Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz»” (J 8, 10-11).

Jezus nie ignoruje jej grzechu, ale daje jej nową szansę. Jezus nie potępia człowieka – potępia jedynie grzech. Mówi jasno: „Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J 8, 11). Nie usprawiedliwia jej czynu, lecz również jej nie potępia. Jezus pragnie ofiarować jej Miłość miłosierną, Miłość przebaczającą.

To kluczowe przesłanie Ewangelii – Bóg daje człowiekowi szansę na zmianę, nawrócenie, nowe życie. Tę samą szansę dostajemy w sakramencie spowiedzi. Jezus mówi do każdego z nas: „I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8, 11).

Otrzymujemy przebaczenie. Ale co z naszym zachowaniem wobec innych?

Zanim rzucisz kamień…

Otrzymujemy kolejną szansę na poprawę i zmianę życia. Ważne, byśmy ją wykorzystali. I byśmy pamiętali, że skoro Jezus nas nie potępił, to my również nie mamy prawa potępiać innych. Mamy być miłosierni.

Ta historia ma szczęśliwe zakończenie – choć jest nieco zaskakująca. Oto jawnogrzesznica, przyłapana na cudzołóstwie. Oczywisty grzech. A Chrystus jakby tego nie zauważył. Powiedział do niej: „I Ja ciebie nie potępiam” (J 8, 11).

A my? Czy my potrafimy dawać drugiemu człowiekowi szansę? Czy potrafimy spojrzeć na niego z miłosierdziem, a nie przez pryzmat jego błędów?

Często dzierżymy w dłoniach kamienie osądu i czekamy, by je rzucić. Kamienie kłamstwa, obmowy, pomówień, plotek i oszczerstw. Niektórzy są nimi obrzucani tak często, że ledwo potrafią się podnieść.

Ale Chrystus powtarza: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień” (J 8, 7).

I wtedy powinniśmy się zatrzymać. Bo gdyby ktoś znał wszystkie nasze grzechy, czy i my nie stalibyśmy się celem tych rzuconych kamieni?

Nie oceniaj pochopnie

Nie oceniaj człowieka po wyglądzie.
Nie oceniaj innych według siebie.
Nie oceniaj ludzi pochopnie.
Nie oceniaj innych swoją miarką.
Nie oceniaj ludzi po pozorach.
Nie oceniaj nikogo, zanim go nie poznasz.
Nie oceniaj źle, bo sam możesz być źle oceniony.
Możesz potępiać złe zachowanie, ale nie człowieka.
Nie oceniaj nikogo po wyglądzie, jeśli nie znasz jego wnętrza.

Bo Jezus patrzy na ciebie i mówi: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8, 11). Amen.

XX ROCZNICA NARODZIN DLA NIEBA ŚW. JANA PAWŁA II

Karol Wojtyła tuż po tym, jak został wybrany przez konklawe na papieża, 16 października 1978 r. Wojtyła przyjął imię Jan Paweł II, rozpoczynając trwający 26 lat, 5 miesięcy i 17 dni pontyfikat.

Tłumy na ulicach, całonocne czuwania w kościołach, setki zniczy w miejscach kojarzonych z Janem Pawłem II, zamknięte sklepy, kluby i urzędy. Dni poprzedzające śmierć papieża-Polaka oraz te bezpośrednio po niej określono mianem „narodowych rekolekcji”. 20 lat temu odszedł Jan Paweł II. DZIŚ MIJA 20 LAT – MÓDLMY SIĘ – MÓDLMY SIĘ GORĄCO…

IV NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

IV Niedziela Wielkiego Postu

Liturgia dzisiejsza stawia nas wobec przypowieści dobrze nam znanej. Ileż razy wzruszaliśmy się jej treścią, może zachęceni klękaliśmy, mimo obaw, u kratek konfesjonału. Iluż ludziom pozwoliła ona powstać do nowego życia i radości.

Boję się, a może lepiej – istnieje obawa, że słuchacze szybko się wyłączą, mówiąc: „Ale to już było! To znamy dobrze.” Stąd chcę nieco inaczej poprowadzić myśl – radość ma się dziś stać przedmiotem naszych rozważań. Co prawda trudno dziś o radość, gdy patrzymy na to, co dzieje się w świecie, gdy wojna jest tak blisko nas, a dodatkowo straszą nas na potęgę.

Niemniej chcemy dostrzec radość w kontekście przeczytanej Ewangelii oraz dnia, bowiem dzisiejsza niedziela zwana jest „Laetare” – czyli „Radujcie się!”. Dla ułatwienia śledzenia toku myśli posłużmy się swoistą triadą. Chodzi najpierw o radość i szczęście: z tego, co mam, z tego, kim jestem, z tego, kim będę.

Młodszy syn

Raduje się, cieszy, bo wreszcie ma swoje pieniądze, swój majątek. Nie jest w tym momencie dla niego ważne, że osiągnął to nieco niegodziwie, że sprawił przykrość ojcu. Można powiedzieć, że uznał go za zmarłego, bo przecież spadek dzieli się po śmierci donatora. Naraził ojca i całą rodzinę na ludzkie języki. Dla niego jednak ważne jest, że ma, że posiada.

Raduje się ten synek, że jest wolny! Wyrwał się spod ojcowskiej ręki, spod ojcowskiej kurateli. Wreszcie nikt mu nie będzie zrzędził nad uchem, wreszcie będzie robił to, co chce.

Raduje się tym, kim będzie – a oczami wyobraźni widzi siebie jako „nie byle kogo”, bo ma forsę, będą go poważać, będzie miał poparcie możnych i majętnych tego świata. Zatem cieszy się, że będzie szczęśliwy.

Starszy syn

Możemy domniemywać, że cieszył się, iż wreszcie będzie miał spokój od tego „ukochanego braciszka”. Mógł pomyśleć: „Wreszcie będę sam, wreszcie nie będzie ojcowskich uwag, że powinienem ustąpić, zrobić coś ze względu na młodszego brata. Nie muszę już być dla niego wzorem i przykładem”.

Raduje się również, że staje się samodzielnym dziedzicem. Wszystko, co mogło i miało się wydarzyć – już się zdarzyło. Teraz tylko czekać na wzrost majątku i poważanie w oczach sąsiadów i przyjaciół.

Cieszy się na samą myśl, jak wielką pozycję osiągnie, jak będzie teraz oczkiem w głowie ojca, który na pewno nie uczyni nic, co mogłoby zniszczyć ich jedność.

Zatem cieszy się, że będzie szczęśliwy.

Ojciec

Nie sposób pominąć ojca, który obok zmartwień ma powody do radości. Pozostała mu reszta majątku. Pewnie sporo tego było, nie musiał obawiać się biedy. Mimo wszystko był poważany w okolicy, bo majętność w tamtych czasach (zresztą nie tylko wtedy) niosła i taki uboczny skutek.

Ma drugiego syna, ale to nie może bez reszty wypełnić radością ojcowskiego serca. To ojcowskie, kochające serce towarzyszyło wciąż tamtemu głupiutkiemu – w wędrówkach, hulankach, głodzie i przy świniach, wreszcie w jego powrocie. Przecież radością ojca jest widzieć w zdrowiu i pomyślności wszystkie swoje dzieci. Dlatego na dnie tego serca tli się iskierka nadziei, że młodszy syn wróci.

Wtedy on, ojciec, będzie szczęśliwy.

Nietrudno teraz od tych odległych czasów z przypowieści przejść do naszych i podstawić siebie pod którąś z dwóch pierwszych postaci – młodszego lub starszego syna. A może w nas są obaj?

Czy nigdy nie było ci za ciasno w ojcowskim domu zbudowanym z przykazań, Ewangelii, nauczania pasterskiego papieża czy biskupów? Przecież istnieje pokusa świata, by pozory radości i szczęścia brać za rzeczywistość. Istnieje pokusa, by uznać, że „uśmiechnięty” równa się „szczęśliwy”. A przecież można być nieszczęśliwym wesołkiem, topiącym swe rozterki i lęki w alkoholu, uciekającym w narkotyczne wizje czy wirtualny świat.
Nieodparcie kojarzy mi się tu wizja sztucznych uśmiechów do kamery czy smartfona ludzi mówiących: „Dziś jestem szczęśliwy” – bez postawienia pytania, co będzie jutro.
Tu można by podać przykład wielu studentów. Opuścili rodzinny dom i hulaj dusza, piekła nie ma. Najczęściej do pierwszej sesji… i trzeba ze wstydem wracać. Zapewne rzadko który z nich przyznaje, jak ten marnotrawny: „Zgrzeszyłem!” Częściej pojawiają się wymówki i zrzucanie winy na innych, najczęściej na profesorów. To jest ta krótkowzroczność młodszego syna! Tymczasem syn z przypowieści wyraźnie mówi: Zgrzeszyłem!

Możemy się zapytać, ile w nas jest ze starszego syna i jego rozgoryczenia. Co prawda nie wiemy, jak się w końcu zachował. Może zaciął się w uporze, a może jednak wziął udział w uczcie? Możliwe, że uznał, iż nie warto ojcu sprawiać większej przykrości. Może pojął, że to, co ma, wystarcza do prawdziwej radości.

Doskonale wiemy, że naprawdę szczera i prawdziwa jest radość ojca. Doświadczył odrzucenia miłości, cierpliwego i ufnego oczekiwania, doświadczył też niezrozumienia swojej postawy. Jednak to wszystko składa się na autentyczną, głęboką radość. Syn znów jest w domu.

Do czego zatem mamy dążyć? O co się starać?

Przede wszystkim do tego, by nasz Ojciec w niebie nie smucił się z naszego powodu – ani u początku, ani w trakcie, ani u kresu.

Biegnie czas Wielkiego Postu, wszak połowa już za nami. Już na horyzoncie pojawiają się światła Wielkanocy, już widać świt poranka Zmartwychwstania. Niech zatem będzie w nas ta prawdziwa radość, płynąca z nawrócenia i powrotu do miłosiernego Ojca. Okazji nie braknie bo czas jak najbardziej sposobny, by dochodzić do radości, choćby nawet nieco wymuszonej, jak w przypadku starszego syna.

Czas jak najbardziej sposobny, by dochodzić do radości może trudem poprzedzonej, bo trzeba wyłazić z grzechu jak żaba z błota.

Czas jak najbardziej sposobny, by dochodzić do radości nawet poprzez łzy upokorzenia, wstydu i żalu – u kratek konfesjonału.

Wszystko to jednak ma prowadzić do tego, żeby kiedyś jak ufamy u bram nieba zabrzmiała wyraźnie i donośnie „oda do radości” lub inny tryumfalny marsz wykonany przez anielskie chóry, bo po ziemskiej tułaczce wraca syn, wraca córka, wracają mniej czy bardziej marnotrawni, ale nawróceni. A czekający Ojciec z radością zaprosi na wieczną ucztę. Amen.

UROCZYSTOŚĆ ZWIASTOWANIA PAŃSKIEGO

Zwiastowanie – źródło świętości życia | Niedziela.pl

We wtorek 25 marca 2025 r. przypada uroczystość Zwiastowania Pańskiego – będąca Światowym Dniem Życia.

Święto to obchodzono w Kościele wschodnim 25 marca już w VI wieku. W Kościele zachodnim wprowadzono je w VIII wieku. Powszechnie posługujemy się dwiema modlitwami, które upamiętniają moment Zwiastowania. Są to “Zdrowaś Maryjo” i “Anioł Pański”.

Zapraszamy na Msze Święte o godz. 07:00, 08:30 i 18:00, w czasie których osoby chętne mogą przyjąć Duchową Adopcję Dziecka Poczętego. Przez 9 miesięcy odmawiana każdego dnia jedna dziesiątka różańca jest modlitewnym wsparciem dziecka poczętego i jego Matki.

Podczas Mszy odnowimy także adopcje wcześniej podjęte, I PRZYJĘTE ZOSTANĄ NOWE OSOBY – ZAPRASZAMY.

III NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

III Niedziela Wielkiego Postu – C – Kazania i Homilie

„Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie” (Łk 13,3-4).

Słowa kończące dzisiejszą Ewangelię są naprawdę mocne. Jeżeli się nie nawrócę, nie zmienię swojego życia, czeka mnie śmierć!

Te słowa usłyszeliśmy dzisiaj my, którzy przyszliśmy – jak to się potocznie mówi – „do kościoła” na niedzielną Eucharystię. Jest nas coraz mniej… Możemy zadać sobie pytanie: czy to wezwanie do nawrócenia, skierowane do ludzi wierzących, systematycznie odprawiających praktyki religijne, jest jeszcze jakoś uzasadnione? Przecież widzimy, jak żyje współczesny świat – tak, jakby Boga nie było. Ludzie żyją dla przyjemności, pieniędzy, kariery, dla samych siebie. Martwimy się o naszych bliskich czy znajomych, którzy nie praktykują, nie modlą się, nie chcą zawierać sakramentalnych małżeństw ani chrzcić swoich dzieci. A tutaj my, wierzący, praktykujący, słyszymy słowa wzywające do nawrócenia, czyli powrotu do Boga.

Warto zwrócić szczególną uwagę na dzisiejszą przypowieść Jezusa o drzewie, które nie przynosiło owoców. Bo być może to jest o mnie, o tobie, bracie, siostro?

Co zmienia w Twoim życiu niedzielna Msza Święta? Spotkanie z Bogiem w Jego Słowie i Sakramencie Eucharystii? Przecież to jest Słowo życia, a Chrystus, którego przyjmujemy w tym sakramencie, to Pokarm na życie wieczne, umacniający nas na drodze naszego życia. Co zmienia w Twoim życiu modlitwa? Czy decyzje, które podejmujesz na co dzień, są zgodne z wyznawaną przez Ciebie wiarą? Jaki jest Twój stosunek do aborcji, eutanazji, wychowania młodego pokolenia?

Dlaczego te pytania? Dlatego, że możesz być blisko Boga – a przynajmniej myśleć, że jesteś – a jednocześnie żyć mentalnością tego świata. Możesz pozwalać, by anty-ewangelia, czyli nauka tego świata, tego wszystkiego, co nie należy do Chrystusa, przenikała powoli, kropla po kropli, do Twojego życia, zmieniając Twoje podejście do wiary, moralności, do grzechu – który zawsze można po swojemu usprawiedliwić, nie odnosząc się wcale do Boga.

A przecież jako chrześcijanie nie powinniśmy żyć tylko dla siebie samych. Nie możemy być jak drzewo, które nie rodzi owocu – żyjąc tylko tym światem, a nie wiecznością, czyli światem, na który czekamy, który – jak obiecał Jezus – ma przyjść. Nie możemy żyć jak ci, którzy nie widzą problemu, którym wydaje się, że wszystko działa dobrze. „Chodzę do kościoła, modlę się, spowiadam się w miarę regularnie, a nie widzę, żeby coś mi to dawało, coś zmieniało w moim życiu”.

Od początku Wielkiego Postu słyszymy słowa nawołujące do nawrócenia, zmiany życia, otwarcia się na drugiego człowieka i na Boga, a także zadbania o siebie samego – ale raczej w kontekście wieczności. Dzisiaj po raz kolejny Chrystus nam o tym przypomina. Obecny post jest czasem, kiedy On chce nas „okopać i obłożyć nawozem” – choć to niezbyt przyjemnie brzmi. Jednak bardzo pragnie, abyśmy wydali owoce.

Na tej drodze wielkopostnych refleksji prośmy o potrzebne łaski, aby nasze życie było duchowo owocne i podobne do Tego, który był „błogosławionym owocem żywota” Maryi.