Modlitwa to zanurzenie duszy w nieskończoności Boga
Dzisiejsze Słowo ukazuje nam, że kondycja człowieka bywa słaba, dlatego powinien on wiedzieć, gdzie szukać wsparcia. Początkowo łatwo jest skoncentrować się na modlitwie i budowaniu relacji z Bogiem, jednak z czasem mogą pojawić się wątpliwości czy znużenie, gdy opadnie pierwszy entuzjazm.
Pierwsze czytanie pokazuje, jak Mojżesz podczas modlitwy tracił siły. Kiedy opuszczał ręce, Izraelici zaczynali przegrywać. Znaleziono jednak sposób, aby podtrzymać jego ramiona, co przyniosło dobry skutek. Mojżesz staje się dla nas wzorem modlitwy wstawienniczej. Nie modli się za siebie, lecz za lud, prowadząc go do Boga (por. KKK 2577). I to nawet wtedy, gdy po ludzku mogłoby się wydawać, że powinien postąpić inaczej. Tak było w momencie, gdy Izraelici w czasie jego dłuższej nieobecności stracili cierpliwość i wykonali sobie złotego cielca, aby oddawać mu cześć. Mojżesz przyjął wówczas rolę pośrednika, wstawiając się u Boga za ludem. Ten obraz zapowiada pełnię wstawiennictwa w Jezusie Chrystusie, jedynym Pośredniku Nowego Przymierza (por. 1 Tm 2,5), którego modlitwa staje się źródłem naszej modlitwy.
Modlitwa stanowiła także centrum życia apostolskiego św. Jana Pawła II. W prywatnej kaplicy, na klęczniku, zawsze przechowywał kartkę z intencjami z całego świata. Dla niego wszystko stawało się modlitwą – spotkanie z chorym dzieckiem, wielkie wydarzenia, którym przewodniczył, dosłownie każda chwila. Kiedy w jego życiu pojawiały się poważne sprawy, gromadził wokół siebie ludzi na wspólnej modlitwie. Jego przykład przypomina nam, że chrześcijańska modlitwa zawsze jednoczy się z modlitwą Chrystusa, który wciąż oręduje za nami u Ojca (por. Hbr 7,25).
Modlitwa to zasadnicza część praktyki chrześcijańskiej wiary. Warto więc mieć jej właściwe rozumienie i nie oczekiwać od niej tego, co przeczyłoby jej istocie. Powinna koncentrować się przede wszystkim na szukaniu Królestwa Bożego (KKK 2632), a następnie na tym, co konieczne, by je przyjąć i współdziałać w jego przyjściu. Możemy także prosić o wszystko, co jest nam potrzebne (KKK 2646). Nie wolno zapominać, że wytrwała modlitwa służy przede wszystkim nawiązywaniu głębszej relacji z Bogiem, umacnia naszą wiarę i rodzi owoce miłości (KKK 2614). To Duch Święty, który „przychodzi z pomocą naszej słabości” i „wstawia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26), uzdalnia nas do modlitwy i czyni ją owocną. Bez Jego działania modlitwa byłaby tylko ludzkim wysiłkiem, a dzięki Niemu staje się dialogiem dziecka z Ojcem.
Współczesny człowiek często staje wobec modlitwy jak wobec problemu. Niektórzy sądzą, że można żyć bez modlitwy, a nawet uważać się za wierzących, nie modląc się. Inni twierdzą, że posiedli już umiejętność modlitwy i nie potrzebują dalszej nauki. Tymczasem to właśnie modlitwa podtrzymuje w nas życie w łasce Bożej i prowadzi do jedności z Bogiem oraz z ludźmi. Ewangeliczna wdowa udała się do sędziego, ponieważ nie miała nikogo, kto mógłby stanąć w jej obronie. Innymi słowy – nie miała nic do stracenia. Jej jedyną drogą było wytrwałe, natarczywe proszenie o interwencję kogoś silniejszego. Zestawienie tej sytuacji z obrazem miłosiernego Boga jeszcze mocniej ukazuje, że poświęcony czas na modlitwę przynosi owoce. Nawet jeśli nasze prośby nie zostaną spełnione, sam czas modlitwy nie jest stracony, gdyż został ofiarowany Bogu. Ostateczna interwencja zawsze pozostaje w Jego rękach. W tym wytrwałym wołaniu towarzyszy nam Chrystus, który w przypowieści sam zachęca do nieustannej modlitwy, i Duch Święty, który sprawia, że nasza modlitwa staje się udziałem w modlitwie całego Kościoła.
Ewangelia wraz z przypowieścią koncentruje się na modlitwie jako przestrzeni spotkania człowieka z Bogiem. Ukazuje także, jaki Bóg jest wobec ludzi. W kontraście do niesprawiedliwego sędziego jawi się On jako cierpliwy, dobry i miłosierny. To daje nam impuls do umocnienia postawy modlitewnej adoracji Boga i zachęca do aktywnego kształtowania tej postawy w naszym życiu. Nawet jeśli modlitwa z różnych powodów zniknęła z codziennej praktyki, nie oznacza to, że nie można do niej powrócić. Wręcz przeciwnie – Bóg czeka jak Ojciec miłosierny, gotowy, by odnowić więź z człowiekiem. Już teraz zachęca nas, byśmy hojnie przeznaczali czas na modlitwę – nie tylko jako odmawianie formuł, lecz jako osobiste spotkanie z Nim. To spotkanie dokonuje się zawsze w Chrystusie, przez Ducha Świętego, który wprowadza nas w żywą relację z Ojcem (por. KKK 2565). Mimo trudności i niepowodzeń codziennego życia On jest zawsze po naszej stronie i nieustannie zaprasza do spotkania.