XXX NIEDZIELA ZWYKŁA

Bartymeusz – człowiek, który nie doceniał siebie ...

Przekonujemy się wielokrotnie, jak wspaniałym darem jest nasza zdolność widzenia i dobry wzrok. Dzięki oczom możemy dostrzegać światło, rozróżniać kolory, dostrzegać piękno kwiatów, rozpoznawać ludzi. Jednak nasze oczy nie mogą zobaczyć wszystkiego.

„Oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. To, co najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu” – powiedział lis do Małego Księcia (Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę). Rzeczywiście, pomimo różnych technicznych i technologicznych pomocy często widzimy rzeczy jedynie z zewnątrz, nie pojmując tego co jest wewnątrz.

Niewidomy Bartymeusz, bohater dzisiejszej Ewangelii, żyje w wiecznej nocy, pozbawiony światła, kolorów i obrazów. Zarabia na życie, żebrząc przy drodze z Jerycha do Jerozolimy. W trakcie kolejnego dnia swojego trudnego życia słyszy, że nadchodzi Jezus wraz z uczniami.

Bartymeusz dobrze wie, że jest niewidomy. Ale oczami swego serca zdaje się rozumieć, kim jest Ten, który się zbliża. Z pewnością wiele razy słyszał już o Jezusie z Nazaretu, który ma moc uzdrawiania. Z pewnością pragnął Go spotkać i przedstawić Mu swoją prośbę. Nazywa Jezusa Synem Dawida, rozpoznaje więc w Nim zapowiadanego Mesjasza Wybawcę. Dlatego głośno woła i prosi: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną” (Mk 10, 47). Nie pozwala się zatrzymać ludziom będącym w pobliżu i woła jeszcze głośniej. Zrzuca nawet płaszcz, który miał na sobie, aby tylko szybciej znaleźć się w pobliżu Jezusa i prosić Go o przywrócenie wzroku. Jezus wysłuchuje jego prośby widząc jego wiarę. Uzdrawia go przywracając mu zdolność widzenia.

Postawa Bartymeusza uczy nas, że głębsze widzenie świata i naszego życia rozpoczyna się wraz z pragnieniem spotkania Jezusa i otwarcia przed Nim naszego serca.

Zauważamy jednak w obecnej rzeczywistości, że wielu współczesnych ludzi, którzy uważają się za spełnionych, nie chce wychodzić na spotkanie Jezusa i prosić o Jego miłosierdzie. Ci, którzy są zadowoleni ze swojej własnej perspektywy i myślą, że przejrzeli wszystko, świat, ludzi i życie, nie potrzebują Jezusa i pozostają w swoim zaślepieniu. Często żyją na powierzchni, nie zastanawiając się nad głębszym sensem rzeczywistości współczesnego świata i swojego życia, nie pytając o jej ostateczny sens. Nie rozumieją jej, bo nie patrzą na nią oczami serca i w świetle wiary. „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu (Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę).

Na początku potrzebne jest nasze szczere przyznanie się, że w naszym życiu potrzeba czegoś więcej niż tylko jedzenia, picia i zabawy. Potrzebujemy szczere przyznać się, że: Nasza wiedza wymaga większego światła, niż sami możemy znaleźć. Nasza wola potrzebuje więcej bodźców niż te, które sami jesteśmy w stanie wytworzyć. Nasza miłość potrzebuje więcej siły, niż sami posiadamy. Nasze działania wywołują większe poczucie winy, niż jesteśmy w stanie zrekompensować. Dopiero wtedy może zrodzić się wołanie: „Panie, ulituj się nade mną!” (Mk 10, 47).

Jest to stare zawołanie, które Kościół powtarza w czasie Eucharystii jako „Kyrie eleison” (Panie, zmiłuj się!). U Bartymeusza, podobnie jak w czasie liturgii, ta prośba jest jednocześnie wyznaniem wiary w Jezusa. Jest to wołanie człowieka, który wie, że sama z siebie nie jest w stanie się uzdrowić. Jest to modlitwa, która pokazuje, że potrzebujemy uzdrawiającej mocy Jezusa.

Jezus zmiłował się nad Bartymeuszem widząc jego wiarę i otwarte serce. Przywrócił mu wzrok. Ale ta zdolność widzenia, którą otrzymał w darze od Jezusa, pozwoliła mu też widzieć głębiej. Ewangelista pisze, że Bartymeusz „przejrzał i szedł za Nim drogą” (Mk 10, 52). Oznacza to, że został uczniem Jezusa i towarzyszył Mu w drodze do Jerozolimy i na Golgotę. Tylko ten, kto pozwala Jezusowi uwolnić się od własnego zaślepienia, może zrozumieć Jezusa i pójść Jego drogą na Golgotę. Ten, kto wierzy, widzi więcej niż ten, kto nie wierzy. Przed tym, kto wierzy, otwiera się przed nim szerzej Boża rzeczywistość – dostrzega, że dobry Bóg wszystko stworzył, kocha człowieka i posłał swego Syna, aby objawić, ukazać nam swoją miłość i powołać nas do doskonałości w swoim królestwie.

Prawdziwy cud dokonuje się wtedy, gdy w odpowiedzi na naszą prośbę Jezus pozwala nam głębiej widzieć samych siebie – nasze mocne-dobre strony i słabości, naszą potrzebę zbawienia i powołania do doskonałości razem z Nim. W tym świetle wiary radość i cierpienie, młodość, starość i śmierć zyskują nowe znaczenie jako droga za Jezusem do domu Ojca.

Niech dzisiejsze słowa Bartymeusza „Jezusie…, ulituj się nade mną” (Mk 10, 47) staną się również dla nas modlitwą o dar uzdrowienia naszego serca z duchowej ślepoty. Niech będą prośbą o ożywienie naszej wiary i głębsze widzenie otaczającej nas rzeczywistości. „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu” (Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *