XXVIII NIEDZIELA ZWYKŁA

XXVIII Niedziela Zwykła - liturgia.wiara.pl

Myślę, że jesteśmy bardzo podobni do młodzieńca z dzisiejszej Ewangelii, który przychodzi do Jezusa i pyta: „Co mam zrobić, aby osiągnąć życie wieczne?”. Każdy z nas pragnie trafić do nieba i osiągnąć życie wieczne. Jak więc to zrobić? Jaką drogę wybrać? W naszych głowach kłębi się mnóstwo pytań i prób odpowiedzi. Nie potrzeba się głowić i zamartwiać szukając odpowiedzi, odpowiedź słyszymy w dzisiejszej Ewangelii: „Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. Są to drogowskazy, którymi mamy się kierować, by osiągnąć niebo.

Młodzieniec szybko odpowiada Jezusowi: „Tego wszystkiego przestrzegam od młodości”. I pewnie w tym momencie my sami zaczynamy robić refleksję nad własnym życiem: Jak to jest z moim przestrzeganiem przykazań? Jak wygląda moje życie? Możliwe, że podobnie jak ów młodzieniec stwierdzimy: „Przestrzegam tego wszystkiego od młodości”. Ale może pojawić się też pytanie: „Czego mi jeszcze brak?”.

I tak jak młodzieniec słyszymy słowa Jezusa: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!”. W tym momencie pojawia się problem – zarówno dla młodzieńca, jak i dla nas. Młodzieniec odszedł zasmucony, bo posiadał wiele majątku. Pewnie trudno było mu się z tym rozstać. Być może był przyzwyczajony do dobrego życia. Ktoś nagle mówi mu: „Rozdaj wszystko”, przecież on może ciężką pracą zdobył ten majątek, a może to była jego ojcowizna. Nie znamy jego dokładnej motywacji, ale z pewnością nie był zadowolony z odpowiedzi Jezusa.

A jak to wygląda w naszym życiu? Czy też nie posiadamy wielu rzeczy, których trudno nam byłoby się wyrzec? Czy nie mamy bogactw materialnych, pieniędzy, do których jesteśmy przywiązani? Często bogactwo zmienia nas na gorsze – „odbija nam woda sodowa”. Pieniądze stają się wyznacznikiem naszych relacji, statutu i pozycji społecznej, a także sposobu, w jaki postrzegamy innych. Ale przecież bogactwo nie definiuje naszego człowieczeństwa czy empatii. Można być biednym, a jednocześnie empatycznym i dobrym dla innych – podobnie jak można być bogatym i nie liczyć się z drugim człowiekiem.

Czy Jezus potępia bogatych lub ich bogactwo? Myślę, że nie potępia samego bogactwa, lecz przywiązanie do niego. Mówi, jak trudno ludziom bogatym wejść do Królestwa Niebieskiego: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. Posiadanie dóbr materialnych nie jest złe, jeśli służą one dobrym celom. Można być zamożnym i dzielić się swoim majątkiem, zamiast gromadzić go wyłącznie dla siebie. Bogactwo może służyć dobrym celom – wszystko zależy od człowieka i jego decyzji. Jednak zbyt często bogactwo nas ogranicza, sprawia, że stajemy się obojętni, zamknięci, podejrzliwi.

Ilustruje to opowieść o szewcu.

Żył sobie szewc. Nie był ani bogaty, ani biedny. Żył szczęśliwie, każdy go szanował. Przez cały dzień śpiewał przy pracy. Ludzie znosili do niego buty, bo dobrze je naprawiał. Dzieci zatrzymywały się przed okienkiem jego warsztatu, gdyż zawsze chętnie z nimi rozmawiał.

Obok szewca mieszkał bardzo bogaty człowiek. Miał wspaniały dom i wielki ogród. Wszystko było otoczone wysokim murem, na bramce do jego posiadłości widniało ostrzeżenie: „Uwaga, złe psy!” Nikt nie znał tego człowieka, bo rzadko wychodził ze swego domu. Pewnego dnia ten bogaty człowiek zaprosił do siebie szewca.

– Jesteśmy od lat sąsiadami. Powinniśmy się wreszcie poznać. Chcę panu ofiarować skromny prezent! – mówił bogaty i dał szewcowi pięknie zawiniętą paczuszkę. Szewc otworzył prezent w domu i oczom nie wierzy – pełny woreczek złotych monet. Nigdy w swoim życiu nie widział naraz tylu pieniędzy! Wszystko należy do niego. Szybko zamknął okienko warsztatu, aby nikt tego nie zobaczył. Na drzwiach umieścił, że źle się czuje i nikogo dzisiaj nie przyjmie.

Patrzył na swoje złote pieniążki. Był teraz bogaty. Ile tego jest? Zabrał się do liczenia. Dotykał każdy pieniążek. Nagle ręka mu zadrżała, bo pomyślał sobie, że ktoś może go okraść.

Zakopię wszystko pod jabłonią. Nie! Schowam wszystko w poduszce. Nie! Ukryję woreczek w piwnicy. Nie! Zaniosę do komory. Nie! – nawiedzały go różne pomysły. Był bardzo niespokojny i tej nocy nie zmrużył oka.

Ludzie myśleli, że jest chory, bo zakład był zamknięty. Dzieci były smutne, bo nikt nie śpiewał. Po kilku dniach szewc nie wytrzymał nerwowo. Pobiegł do bogatego człowieka i powiedział: – Oto pańskie pieniądze! Nie chcę ich! Niech tylko wróci spokój do mnie!

Historia ta uczy nas, że nie samo bogactwo jest problemem, ale to, jak się do niego odnosimy. Wolność od nadmiernego przywiązania do dóbr materialnych pozwala nam zachować otwartość, uczynność i radość życia. Szewc miał swoje bogactwo – uśmiech, śpiew i solidnie naprawiane buty, którymi dzielił się z innymi. Gdy otrzymał pieniądze, zamknął się w sobie, stał się podejrzliwy. Ale w porę zrozumiał, co pieniądze mogą zrobić z życiem człowieka. W porę zrozumiał, że to nie pieniądze powinny kierować jego życiem. Dlatego oddał bogatemu człowiekowi jego pieniądze. Każdy z nas ma coś, czym może się podzielić – bogactwo nie musi być materialne. Warto jednak pamiętać, by nie pozwolić, aby dobrobyt przysłonił nam najważniejszy cel naszego życia – drogę do nieba. Amen.

XXVII NIEDZIELA ZWYKŁA

27 Niedziela Zwykła - Polska Parafia Rzymskokatolicka w Londynie

Podczas gdy współczesne społeczeństwo jest bardzo tolerancyjne dla rozwodów i ponownego małżeństwa, dzisiejsza Ewangelia zachęca nas do refleksji nad ideałem trwałości małżeństwa i wartością zaangażowania na całe życie w małżeństwie. Słowa Jezusa o nierozerwalności małżeństwa przypomniały ideał, który miał w swoim zamyśle Bóg, stwarzając człowieka.

Według Księgi Rodzaju Bóg stworzył człowieka z ziemi, a kobietę z boku mężczyzny. Bóg stworzył „niezbędnego partnera” dla mężczyzny, by jego życie było lepsze i nie było samotne. Tekst sugeruje, że kobieta ma stanąć obok mężczyzny jako równa mu. Jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała – twierdzi mężczyzna. Nazywając poszczególne zwierzęta, sugeruje pewną władzę nad nimi, ale gdy chodzi o kobietę, to rozpoznaje jej imię jako ish-shah, żeńska wersja samego siebie.

Tekst głosi, że Bóg od początku chciał, aby mężczyźni i kobiety współdziałali we wzajemności i partnerstwie. Zgodnie z naszym pierwszym czytaniem, ukierunkowanie mężczyzny i kobiety ku sobie nawzajem znajduje swój najpełniejszy wyraz w małżeństwie: Mężczyzna opuszcza ojca i matkę i łączy się z żoną, a oni stają się jednym ciałem.

Ideał małżeństwa zarysowany w Księdze Rodzaju i przypomniany przez Jezusa wydaje się być coraz trudniejszy do zrealizowania w naszych czasach, w których ponad wszystko ceni się osobiste spełnienie i samorealizację. Nie wszystkie małżeństwa układają się dobrze. Istnieje wiele powodów, dla których małżeństwo może się nie powieść. Możliwe, że strony nie były emocjonalnie dojrzałe w momencie ślubu albo nie były w pełni wolne w wyrażaniu zgody na małżeństwo. Ludzie, którzy nigdy nie myśleli o głębszym, duchowym znaczeniu małżeństwa, mogą poczuć, że ich małżeństwo było niefortunnym błędem. Niektórzy żenią się w pośpiechu, a niektórzy nie potrafią utrzymać swego związku przez dłuższy czas.

Z drugiej strony, rodziny, które pozostały zjednoczone przez lata, pokazują, że miłość może przetrwać burze, które od czasu do czasu spotykają nawet najlepsze związki.

W dniu ślubu para wyrusza w podróż z nadzieją, że ich związek doprowadzi ich do głębszej miłości i partnerstwa wraz z mijającymi latami. Być może ich wczesna miłość do siebie ma cechę zauroczenia lub zakochania i pełna jest emocji i uczuć. Z czasem przychodzi zrozumienie, że trwała miłość jest bardziej oparta na decyzji, niż na emocjach. Panowanie nad emocjami to wyzwanie na całe życie. Ponawianie decyzji o byciu razem i wzajemnym wyborze siebie nawzajem pomaga w budowaniu trwałego związku.

Kościół postrzega małżeństwo jako przymierze między kobietą a mężczyzną, którzy wchodzą w partnerstwo na całe życie. Jest to projekt życiowy, powołanie, dla którego otrzymują łaskę specjalnego sakramentu. Aby małżeństwo się powiodło, potrzebny jest nieustanny wysiłek dobrej woli, współdziałanie z łaską Bożą.

Życie w miłości małżeńskiej z kimś innym oznacza umieranie w sobie moich egoizmów, wad, ponieważ miłość jest rodzajem oddania za kogoś bliskiego. Nasza wiara mówi, że tylko umierając w sobie, jesteśmy zdolni dawać życie innym, bo proces ten zawiera Chrystusową obietnicę życia wiecznego.

Z doświadczenia wiemy, że nie wszystkie małżeństwa odzwierciedlają ideał z dzisiejszego pierwszego czytania i Ewangelii. Wielu z nas ma krewnych, znajomych, których małżeństwa nie przetrwały. Ewangelia jasno mówi, że chociaż Jezus kreśli przed nami ideał relacji międzyludzkich, w tym małżeństwa, nie potępia jednak tych, którym brakuje tej wizji.

Papież Franciszek przypomina nam, że Kościół ma okazywać należyty szacunek ludziom, którzy są w nowych związkach, gdy pierwsze rozpadły się z jakiegokolwiek powodu.

Problemów, z jakimi borykają się związki małżeńskie, nie rozwiążą kazania niedzielnych kaznodziejów, i to bez względu na to, jak głębokie i mądre by były. Kościół w wymiarze lokalnym, czyli diecezjalnym czy też parafialnym, posiada instytucje i programy, które pomagają parom przygotować się do małżeństwa, a później pomagają im radzić sobie z konfliktami, które zagrażają ich wytrwałości. Jeżeli widzisz, że w twoim związku nagromadziło się sporo trudności, skorzystaj z dostępnego poradnictwa małżeńskiego.

 

Żonaci, samotni, konsekrowani, wszyscy jesteśmy wezwani do wzajemnej miłości, choć nie zawsze w pełni potrafimy temu sprostać. W chwilach słabości i niepowodzeń druga część dzisiejszej Ewangelii sugeruje postawę dziecka: Kto nie przyjmuje królestwa Bożego jak małe dziecko, nie wejdzie do niego.

Stoimy przed Panem z sercem dziecka, w naszej słabości i wrażliwości, otwarci na dar miłości Pana. Jest to dar, który daje nam siłę do ciągłego dążenia do celu, ideału, jaki Jezus stawia przed nami wszystkimi.

MÓDLMY SIĘ NA RÓŻAŃCU

Bezpłatne zdjęcie koncepcja komunii świętej z biblią

ZAPRASZAMY CODZIENNIE 17.15 – JABŁONNA

Rozpoczął się miesiąc modlitwy różańcowej

Od czasów papieża Leona XIII październik jest miesiącem modlitwy różańcowej. Tradycja tej modlitwy sięga średniowiecza. Caritas Polska włącza się w modlitwę różańcową, ofiarując ją, zgodnie z prośbą papieża Franciszka, w intencji misji.

Modlitwa różańcowa, jaką znamy dziś, kształtowała się przez wiele wieków. Sama nazwa „różaniec” (rosarium) oznacza wieniec z róż, ogród różany, dlatego wierzący, odmawiając modlitwę, składali „duchowe kwiaty” u stóp Matki Bożej. W średniowieczu zalecane było odmawianie kolejno 150 psalmów. Jednak nie wszyscy mogli się włączyć w tą modlitwę ze względu na brak umiejętności czytania. Tak powstał zwyczaj odmawiania modlitwy „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario”. Modlitwę różańcową, która na przestrzeni wieków przyjęła kształt znany obecnie, upowszechnił św. Dominik około 1214 roku.

Odmawiając modlitwę powszechną i pozdrowienie anielskie rozważamy tajemnice z życia Jezusa i Maryi. Papież Jan Paweł II w „Rosarium Virginis Mariae” pisze, że „różaniec jest modlitwą wyraźnie kontemplacyjną. Pozbawiony tego wymiaru, okazałby się wyzuty ze swej natury, jak podkreślał Paweł VI: »Jeśli brak kontemplacji, różaniec upodabnia się do ciała bez duszy i zachodzi niebezpieczeństwo, że odmawianie stanie się bezmyślnym powtarzaniem formuł, oraz że będzie w sprzeczności z upomnieniem Chrystusa, który powiedział: Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani (Mt 6, 7)«. Różaniec bowiem z natury swej wymaga odmawiania w rytmie spokojnej modlitwy i powolnej refleksji, by przez to modlący się łatwiej oddał się kontemplacji tajemnic życia Chrystusa, rozważanych jakby sercem Tej, która ze wszystkich była najbliższa Panu, i by otwarte zostały niezgłębione tych tajemnic bogactwa” (List apostolski Rosarium Virginis Mariae, pkt 12)

O modlitwie różańcowej, skutecznym narzędziu walki ze złem, przypomina sama Matka Boża w objawieniach, m.in. w Lourdes i Fatimie.

Jak odmawiać różaniec?

Rozpoczynamy znakiem krzyża: W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Następnie odmawiamy modlitwę „Wierzę w Boga”: Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana Naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny. Umęczon pod Ponckim Piłatem ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Zstąpił do piekieł. Trzeciego dnia zmartwychwstał; wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga, Ojca wszechmogącego. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.

Następnie odmawiamy modlitwę „Ojcze nasz”: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje; przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie wódź nas na pokuszeni, ale nas zbaw ode złego. Amen.

Potem odmawiamy 3 razy modlitwę „Zdrowaś Maryjo” prosząc o wiarę, nadzieję i miłość: Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

Wstęp do różańca kończymy modlitwą „Chwała Ojcu”: Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

Teraz wypowiadamy tajemnicę różańca i ewentualnie korzystamy z krótkiego rozważania tej tajemnicy (tajemnice rozpisane są poniżej). Następnie odmawiamy: 1 x „Ojcze Nasz”, 10 x „Zdrowaś Maryjo”, 1 x „Chwała Ojcu”. W ten sposób odmawiamy też pozostałe tajemnice.

Na zakończenie różańca odmawiamy modlitwę „Pod Twoją obronę”: Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać. Panno chwalebna i błogosławiona. O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj. Amen.

Tajemnice różańca

Tajemnice radosne (poniedziałki i soboty)

I Zwiastowanie NMP
II Nawiedzenie św. Elżbiety
III Narodzenie Jezusa
IV Ofiarowanie w świątyni
V Znalezienie w świątyni

Tajemnice światła (czwartki)

I Chrzest Pana Jezusa w Jordanie
II Objawienie siebie na weselu w Kanie Galilejskiej
III Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia
IV Przemienienie na górze Tabor
V Ustanowienie Eucharystii

Tajemnice bolesne (wtorki i piątki)

I Modlitwa w Ogrójcu
II Biczowanie
III Cierniem ukoronowanie
IV Droga Krzyżowa
V Śmierć na Krzyżu

Tajemnice chwalebne (środy i niedziele)

I Zmartwychwstanie Pana Jezusa
II Wniebowstąpienie
III Zesłanie Ducha Świętego
IV Wniebowzięcie Maryi
V Ukoronowanie Matki Bożej na Królową nieba i ziemi

XXVI NIEDZIELA ZWYKŁA

Nie zazdrośćcie i nie dajcie zgorszenia! – to dwa przesłania z dzisiejszej Ewangelii. Jezus bowiem chce, byśmy weszli do królestwa Bożego i dlatego pragnie nas nawrócić. Każdego chce nawrócić. Przestrzega nas przed ocenianiem innych, a zachęca do dostrzegania raczej dobra, także w tym człowieku, który nie chodzi z nami, nie przyznaje się do Jezusa. Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami – mówi Jezus. Chodzi o to, byśmy nie podejrzewali innych od razu o zło, nie przypisywali tak łatwo innym złych intencji. Może się bowiem okazać, że jesteśmy w błędzie. Nie postępujmy nigdy zatem jako „pewni siebie”, a raczej prośmy jak psalmista: Oczyść mnie z błędów przede mną ukrytych (Ps. 19,3). Bo nie jest zawsze tak, jak my to widzimy…

Najważniejsze w wierze jest poznanie Jezusa, by to On nas oczyszczał i kazał widzieć brata w drugim człowieku. Nie możemy uważać się za lepszych od innych, wierzyć tylko na pokaz i liczyć „pewnie” na nagrodę w niebie. My także od innych mamy się uczyć. Mamy dostrzegać działanie Boga również w nich. Przez każdego bowiem Bóg potrafi uczynić wiele dobra. Szczęściem jest to zauważyć. Tego nie widzieli uczniowie Jezusa, dlatego zazdrościli: Widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu… Niech zatem znikają z nas takie niewłaściwe postawy. Niech miejsce podejrzeń i zazdrości zajmuje chęć spotkania i miłej rozmowy. Niekoniecznie musi być ona na tematy religijne. Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Pozwólmy łasce Bożej działać wszędzie, nawet tam, gdzie – jak nam się wydaje – jej nie ma. Uczniom też się wydawało. I okazało się, że niewłaściwie postąpili. Usłyszeli od Jezusa: Nie zabraniajcie mu…

Zadaniem, do którego wzywa nas także dzisiejsza Ewangelia, jest umacnianie wiary u innych. Wiara wymaga bowiem umocnienia, a tym, co może ją złamać, jest zgorszenie, przed którym Jezus przestrzega swoich uczniów: Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Nie wystarczy być zatem we wspólnocie Kościoła, być uczniem Jezusa, ale trzeba jeszcze świecić przykładem. Nie można dawać „Panu Bogu świeczki, a diabłu ogarka”. Ogromnie ważnym jest, by nikogo nie odciągać od wiary, by odcinać każdą okazję do grzechu i modlić się słowami: Nie dozwól, byśmy ulegli pokusie – jak nas pouczył Jezus Chrystus. Musimy wystrzegać się grzechu, który rujnuje nasze i innych życie i szczęście. Śpiewał kiedyś Krzysztof Krawczyk: „To wszystko sprawił grzech, że ludziom jest ze sobą źle. Więc zamiast w swojej dumie trwać, spytaj sumienia, jak się ma”. My często chcielibyśmy nawracać innych, oczyszczać ich z błędów. A może trzeba przypatrzeć się swojej ręce, zatrzymać swoje nogi, by nie goniły do sklepu w niedzielę, zatrzymać swój wzrok na mężu, żonie, i nie chcieć nikomu wyłupić oczu.

Chciejmy w dzisiejszą niedzielę nie zazdrościć, nie unosić się pychą, nie pamiętać złego. Niech dobro i miłosierdzie zwyciężają. Pamiętajmy również, że Jezus i Jego miłość objawia się w drobnych rzeczach, w kubku podanej wody do picia. Niech nas będzie stać na najprostsze gesty dobroci, na nieprzypisywanie nikomu złej woli oraz na przeproszenie tych, dla których nie byliśmy przykładem i nie podaliśmy im nigdy kubka świeżej wody do picia, lecz zawsze „szklankę” pretensji i żalu. Wtedy o krok będziemy od królestwa niebieskiego i – jak zapewnia Jezus – nie utracimy swojej nagrody.  Powodzenia!

POWÓDŹ NA POŁUDNIU POLSKI – POMAGAM

POMOC POWODZIANOM – Caritas Archidiecezji Białostockiej

Jak mogę pomóc?

Polska potrzebuje Twojego wsparcia.

Wesprzyj Powodzian poprzez:

  • wpłatę onlineza pośrednictwem formularza obok;
  • BLIKna numer 668 070 000 tytułem POWODZ
  • przelewem tradycyjnymna konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 z dopiskiem POWODZ.
  • Nasza parafia Matki Bożej Królowej Polski w Jabłonnie zbiera: osuszacze do mieszkań, łopaty, środki czyszczące i świeżą żywność dla dzieci. Tylko w tym tygodniu dostarczamy produkty do kościoła.

XXV NIEDZIELA ZWYKŁA

25 Niedziela zwykła rok A, B, C; - Poezja i Ewangelia

Jezus tłumaczy uczniom największą i jednocześnie najbardziej dramatyczną tajemnicę związaną ze swoją misją. Jest to z jednej strony tajemnica w sensie dyskrecji, o którą prosi, aby zachowali Jego uczniowie. Z drugiej strony, jest to tajemnica w sensie niezrozumienia, z jakim się spotka, gdy w oczach ludzi Jego misja zakończy się porażką. Zdaje On bowiem sobie sprawę, że ofiara z Jego życia nie zostanie zrozumiana, a tym bardziej nie do pomyślenia dla wielu ludzi będzie Jego zmartwychwstanie. Taki scenariusz nie mieścił się w głowie nawet Jego najbliższym współpracownikom, chociaż Jezus przygotowywał ich na to wydarzenie.

O niezrozumieniu tego, co chciał przekazać Jezus, także wśród Jego uczniów świadczy rozmowa między nimi. Sprzeczają się, kto z nich jest większy i ważniejszy. Jezusowi mogło zrobić się przykro, gdy dowiedział się, w jaki sposób zostało przyjęte zwierzenie się z Jego najbardziej delikatnej i trudnej do przyjęcia tajemnicy. Nie gani jednak swoich uczniów, lecz ukazuje im, na czym, według Niego, polega służba. Tym samym rzuca światło, w jaki sposób należy interpretować całe Jego życie – kto chce być pierwszym niech będzie sługą wszystkich. To przesłanie jest aktualne także dzisiaj.

Nie jest łatwo być sługą w świecie, gdzie rozpychanie się łokciami i wyścig do kariery kosztem drugiego człowieka są na porządku dziennym. Niejednokrotnie jest tak, że dopóki jesteśmy użyteczni dla kogoś, jesteśmy obdarzani uwagą czy pozornym szacunkiem. Natomiast gdy już ta użyteczność się skończy, zostajemy zapomniani albo wręcz brutalnie potraktowani i odtrąceni. To może nas zniechęcić, aby mimo wszystko, mimo zranień, nie stracić tego, co najcenniejsze – ducha prawdziwej służby.

Jezus daje nam wskazówkę, w jaki sposób tego dokonać. Przyjęcie dziecka w Jego imię oznacza bezinteresowność i prostotę w wykonywaniu powierzonych nam zadań. Celem służby nie powinno być zdobywanie pierwszych miejsc i poszukiwanie uznania, lecz szczere i uczciwe wykonywanie odpowiedzialności, które podjęliśmy się zrealizować.

Dla zobrazowania tego wysłuchajmy opowiadania.

Pewnego razu trzy anioły zauważyły pobożnego człowieka. Uczynił tyle dobra dla tak wielu ludzi, że aniołowie poszli do Boga z prośbą:

Ten człowiek zasługuje na szczególny dar. Jest taki bezinteresowny. Zawsze pomaga. Dajmy mu nagrodę.
– Ale jaką? – zapytał Bóg.
– Elokwencję! – zaproponował jeden z aniołów.
– Mądrość – zasugerował kolejny
– Albo zdolności przywódcze! – wydał opinię trzeci.
– Czemu nie spytacie jego, co chciałby dostać? – spytał Bóg.
Aniołowie zgodzili się i objawili pobożnemu człowiekowi:
– Chcielibyśmy dać ci jakiś dar.
Człowiek nic nie odpowiedział.
– Jakikolwiek zechcesz – wyjaśnili aniołowie.
– Może chciałbyś być elokwentny, aby móc głosić?
– Możemy dać ci też mądrość, żebyś mógł doradzać.
– Albo zdolności przywódcze, być pociągnął za sobą ludzi i ukierunkował ich życie.

Człowiek spojrzał na aniołów i spytał:
– Mogę dostać co chcę? – Tak.
– Wiem już, czego pragnę.
– Powiedz nam, a to otrzymasz!
– Chcę czynić dobro, nie wiedząc, że to ja sprawiłem.

Od tego dnia wszędzie tam, gdzie pojawił się ten człowiek, działy się dobre rzeczy: rośliny rozkwitały, ludzie się śmiali, chorzy byli uzdrawiani, handlarzom dobrze się powodziło. Mężczyzna zaś nieobciążony swoim powodzeniem uśmiechał się.

Ks. Franciszek Blachnicki mówił o sobie:

„Służę więc jestem. […] W ten sposób człowiek, uniżając się, wznosi się równocześnie w swojej wartości, osiąga szczyt człowieczeństwa, piękna i szlachectwa, bo o nich decyduje ostatecznie miłość, która jest autentyczna tylko dzięki bezinteresowności. W tej postawie człowiek odnajduje także autentyczną radość, radość bycia naprawdę sobą” (F. Blachnicki, Charyzmat i wierność, s. 115-116).

Dzisiejsza Ewangelia uczy nas, że służba to nie chęć stawania „ponad” innymi, bycie specjalistą w jakiejś dziedzinie po to, aby inni nas chwalili. Uczeń Jezusa nie stara się stawać ponad, ale u stóp drugiego człowieka, aby mu służyć z miłością. Tak jak czynił to Jezus.

Błogosławiony chrześcijanin, którego uwaga skupiona jest na innych. Nieszczęśliwy chrześcijanin, który skupia się na sobie.