NIEDZIELA PODWYŻSZENIA KRZYŻA ŚWIĘTEGO

Adoracja krzyża - na czym polega?

W naszej ojczyźnie mamy ponad 1100 różnych sanktuariów. Najwięcej jest sanktuariów maryjnych, w których czci się Matkę Jezusa, ale są też sanktuaria tzw. Pańskie, czyli związane z Jezusem albo z Osobami Trójcy Świętej, a także sanktuaria, w których prosimy o wstawiennictwo różnych świętych i błogosławionych. Najstarszym sanktuarium narodowym w Polsce nie jest – jak mogłoby się wielu wydawać – sanktuarium na Jasnej Górze w Częstochowie, lecz sanktuarium Krzyża Świętego w Górach Świętokrzyskich.

Ponad dziesięć wieków temu, u początku naszej państwowości, w 1006 roku, na szczycie wzgórza powstał klasztor, którym na początku opiekowali się benedyktyni. Wkrótce na teren klasztoru trafiły niezwykle cenne relikwie Drzewa Krzyża Świętego, które do dziś są największym skarbem tej świątyni. Najstarszym więc sanktuarium na ziemiach polskich jest sanktuarium Krzyża Świętego, ponieważ z Krzyżem Jezusa nasz naród był związany od samego początku.

Czy ktoś mógłby naprawdę zrozumieć nas, Polaków, nie znając takich krzyży jak chociażby:

Krzyż na Giewoncie, o którym mówił św. Jan Paweł II w Zakopanem w 1997 r., że „ten krzyż patrzy na całą Polskę, od Tatr aż do Bałtyku, i ten krzyż mówi całej Polsce: W górę serca!”.

„Czarny Krzyż” na Wawelu, z którego królowa Jadwiga usłyszała głos mówiący o chrystianizacji Litwy przez jej małżeństwo z Władysławem Jagiełłą.

Krzyż, który w chwili śmierci podnosił ks. Ignacy Skorupka – moment ten stał się punktem zwrotnym w bitwie pod Ossowem w 1920 r..

„Trzy Krzyże Gdańskie” – pomnik poległych stoczniowców, pierwszy w powojennej Polsce monument wzniesiony całkowicie ze środków społecznych.

Dwa „Poznańskie Krzyże” – pomnik upamiętniający pierwszy zryw robotników w powojennej Polsce.

Czy też krzyż na Placu Zwycięstwa w Warszawie, gdzie w 1979 r. stanął dziewięciometrowy krzyż, pod którym papież-Polak wzywał Ducha Świętego, aby odnowił oblicze „tej ziemi”.

I można by tak wymieniać godzinami – bo czy ktoś chce, czy nie – krzyże są wpisane w naszą historię, w naszą ojczyznę, i nie da się nas, Polaków, oraz naszej historii zrozumieć bez tych krzyży. 

Nasza historia to również długa historia obrony krzyża. Starsi pamiętają obronę krzyża w Nowej Hucie. Miało to być miasto bez Boga, ale ludzie w 1957 r. postawili tam krzyż, bo nie potrafili bez niego żyć. Niektórzy pamiętają strajki szkolne w obronie krzyży – w Miętnem czy we Włoszczowie. A wcześniej każdy zaborca zdawał sobie sprawę, że nasz naród jest silny krzyżem, dlatego też każde niszczenie naszego narodu rozpoczynał od niszczenia i usuwania krzyży z przestrzeni publicznej. Tak działali Niemcy i Sowieci, a także komuniści w powojennej Polsce. Wszyscy wiedzieli, że nie pokonają narodu, gdy ten trwa przy krzyżu Jezusa.

Dzisiejsze święto Podwyższenia Krzyża Świętego ustanowiono na pamiątkę ponownego wywyższenia, czyli postawienia Krzyża w przepięknej świątyni w Jerozolimie, nazwanej najpierw Bazyliką Męczenników, a następnie Bazyliką Krzyża Świętego. Wszystko to za sprawą św. Heleny, matki cesarza Konstantyna, która po długich staraniach w 320 roku odnalazła krzyż, na którym umarł Jezus, i na tym miejscu wzniesiono świątynię.

Ale w dniu dzisiejszym, kiedy myślimy o krzyżu, najważniejsze jest pytanie: czym dla mnie osobiście jest krzyż Jezusa? Czy jest dla mnie jedyną drogą do zbawienia? Czy też żyję w iluzji, że można się zbawić bez krzyża, w jakiś inny sposób? A przecież innego sposobu nie ma. Dzisiaj, w czasach, gdy niektórzy włodarze miast wydają nakazy zdejmowania krzyży z przestrzeni publicznej w imię tzw. neutralności światopoglądowej, to pytanie staje się jeszcze bardziej aktualne.

Bo nie istnieje coś takiego jak światopogląd neutralny. Człowiek zawsze dokonuje jakiegoś wyboru: albo zdejmie krzyż, albo go zawiesi – i w tym wyborze nie ma neutralności. Albo mamy ścianę, na której wisi krzyż, albo ścianę, z której krzyż został zdjęty. Żadna z tych opcji nie jest obojętna.

„Przyjmując krzyż” lub „odrzucając go”, zawsze dokonuję wyboru – który kiedyś przełoży się na ten najważniejszy wybór: czy będę zbawiony, czy też nie? I choć w historii byli ludzie, którzy ściągali krzyże, i byli tacy, którzy je wieszali – najważniejsze pytanie brzmi: do której z tych grup ja się zaliczę? 

Św. Paweł w Liście do Galatów mówi: „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ga 6,14).

Świat bez krzyża byłby światem bez nadziei. Bo bez krzyża nikt z nas nie miałby szans na wieczne szczęście.

W dzisiejsze święto rozbudźmy w sobie na nowo miłość do krzyża. Brońmy go w swoim sercu i w przestrzeni, w której żyjemy. On niesie nam niekończącą się nadzieję: na zwycięstwo życia nad śmiercią, światła nad ciemnością, przebaczenia nad nienawiścią. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do tego, aby odnieść tryumf z krzyżem Chrystusa.

ŚWITO NARODZENIA NMP „MATKI BOŻEJ SIEWNEJ”

Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny jest świętem radosnym i zachęca nas do postawy wdzięczności wobec Boga za wielkie dzieła, których dokonał w historii zbawienia poprzez osobę Maryi – pokornej Dziewczyny z Nazaretu. Bóg przygotował Ją, aby była Matką Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Jej narodziny są więc zapowiedzią przyjścia na świat samego Mesjasza. Jak gwiazda poranna zapowiada wschód słońca, tak narodziny Maryi stały się ostatecznie zapowiedzią spełnienia obietnic, które Bóg złożył Izraelowi. Maryja otrzymała od Boga konkretne powołanie i zadanie życiowe. Ona sama z pełną wolnością przyjęła je i wypełniła, stając się wzorem całkowitego zawierzenia Bożej woli. Podobnie i my jesteśmy wezwani, aby rozpoznawać i pełnić wolę Boga w codzienności – w rodzinie, w pracy, w relacjach z innymi ludźmi. Wierność Bogu objawia się w cierpliwym wychowaniu dzieci, w uczciwości zawodowej, w trosce o bliźnich i wrażliwości na potrzebujących. W tym wszystkim możemy liczyć na pomoc i wstawiennictwo Maryi.

W dzisiejszej Ewangelii słyszymy o rodowodzie Jezusa i Jego narodzinach. Historia zbawienia, ukazana przez długą listę imion tworzących drzewo genealogiczne Jezusa w linii przodków Jego przybranego ojca – św. Józefa – pokazuje, jak złożony był proces prowadzenia Narodu Wybranego przez Boga z pokolenia na pokolenie. Za każdym z wymienionych tam imion kryją się różne historie życia – radosne i bolesne – w których Bóg nieustannie był obecny, wychodząc naprzeciw człowiekowi. Wreszcie przez narodziny Maryi oraz Jej macierzyństwo, dzięki któremu Syn Boży przyszedł na świat, dostrzegamy szczyt tego działania Boga w dziejach ludzkości. Wszystko to z miłości Boga do człowieka, miłości, która najpełniej objawiła się w dziele odkupienia dokonanym przez Jezusa Chrystusa w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu.

Znamienne jest, że w Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny rozważamy Ewangelię o narodzinach Jezusa. Dzięki temu temat wartości życia ludzkiego zostaje tutaj szczególnie mocno podkreślony. Bóg przypomina nam, że życie każdego człowieka jest bezcenne w Jego oczach. To także wezwanie do obrony daru życia tych, którzy sami nie mogą się bronić ani przemawiać we własnym imieniu: nienarodzonych dzieci, osób starszych i chorych, którym nieraz odmawia się prawa do życia. To wyzwanie staje się szczególnie aktualne dziś, gdy szerzy się kultura śmierci, w której relatywizuje się wartość życia, promuje aborcję czy eutanazję, a rodzina – podstawowa wspólnota życia i miłości – bywa osłabiana i kwestionowana. Święto Narodzenia Maryi uczy nas wybierać kulturę życia: chronić najsłabszych, bronić rodziny i umacniać więzi miłości.

Życie Maryi od Jej narodzin przebiegało w prostocie, często niezauważalnej dla innych. A jednak w tej zwyczajności, w tej zwyczajności życia dokonywały się wydarzenia niezwykłe. Podobnie i w naszym codziennym życiu Bóg działa w sposób wielki i niepowtarzalny. Warto uczyć się od Maryi patrzeć na nasze sprawy oczami wiary – wtedy nawet trudności, kryzysy czy obowiązki dnia powszedniego mogą stać się miejscem spotkania z Bogiem. W epoce kryzysu wiary, gdy wielu odchodzi od Kościoła i gubi sens życia, przykład Maryi przypomina, że prawdziwa nadzieja i siła rodzą się z zaufania Bogu.

Prośmy Ją dziś, w dzień upamiętniający Jej narodziny, aby wypraszała nam, naszym rodzinom, a szczególnie młodemu pokoleniu – dzieciom i młodzieży – dar silnej i wytrwałej wiary, zdolnej sprostać różnym wyzwaniom. Niech pomaga nam odważnie i zwycięsko kroczyć przez ziemską pielgrzymkę, abyśmy – tak jak Ona – byli zawsze pielgrzymami nadziei i niezachwianej wiary. Amen.

MISJE ŚWIĘTE W NASZEJ PARAFII 7 IX – 14 IX 2025

Obraz religijny na płótnie Jezus nauczający na górze

MISJE ŚWIĘTE W PARAFII JABŁONNA 7 IX – 14 IX 2025

Po dokonaniu dzieła Odkupienia (po męce, śmierci i zmartwychwstaniu), Jezus zlecił głoszenie Słowa Bożego założonej przez siebie wspólnocie wiernych – czyli Kościołowi. Pamiętamy na pewno polecenie, jakie Jezus wydał apostołom tuż przed swoim wniebowstąpieniem: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 19-20). Tak zaczęła się praca misyjna Kościoła, który ciągle posyła chrześcijan do ludzi, którzy Jezusa jeszcze nie znają.

Chrześcijanom ciągle zagrażają rozmaite duchowe niebezpieczeństwa; grozi im upadek obyczajów, a często podejmują styl życia sprzeczny z zasadami wynikającymi   z Ewangelii. W takiej sytuacji Kościół posyłał do swoich wiernych specjalnie przygotowanych misjonarzy, którzy obdarzeni odpowiednimi charyzmatami przez Ducha Świętego, współpracując z Jego łaską i Jego Mocą, odnawiali i pozyskiwali wielu ludzi na nowo dla Chrystusa.

Tak było w historii Kościoła przez wieki i tak jest również dzisiaj. Św. Jan Paweł II nazwał Misje Święte „niezastąpionym środkiem okresowej i intensywnej odnowy życia chrześcijańskiego”.       ZAPRASZAMY!!!

XXIII NIEDZIELA ZWYKŁA

23 Niedziela Zwykła - Rok C - Misjonarze Klaretyni Prowincja ...

Jako chrześcijanie wciąż szukamy właściwej drogi do zbawienia. Niektórzy w swojej prostocie, a może i naiwności sądzą, że życie wiarą to skrupulatne przestrzeganie wszystkich zakazów i nakazów zapisanych w Dekalogu, a dla pewności również tych zapisanych w przykazaniach proponowanych nam przez Kościół. Jako świadomi chrześcijanie wiemy, że to jest trochę faryzejskie podejście, co nie zmienia oczywiście faktu, że przykazania Boże są pewnym fundamentem, są pewną bazą, na której można i trzeba budować swoją drogę do Boga, swoją drogę do zbawienia. Ale przykazania Boże nie są i nie mogą być dla nas celem samym w sobie – mają one być pewnym drogowskazem w tym naszym codziennym podążaniu za Chrystusem. A o tym, jak to podążanie za Chrystusem ma wyglądać, On sam mówi nam w dzisiejszej Ewangelii, wskazując na trzy warunki, które spełnić należy, by móc nazywać się uczniem Chrystusa.

Pierwszy warunek zawiera się w tym chyba najbardziej kontrowersyjnym zdaniu z dzisiejszej Ewangelii: Jeśli kto (…) nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk 14,26). Innymi słowy, Jezus żąda od każdego, kto chce za Nim podążać, większego oddania niż przywiązanie do własnej rodziny. Nie chodzi oczywiście o to, by zerwać kontakty z rodziną czy wyrzec się swoich najbliższych. Nie chodzi też o to, by od miłości przejść do nienawiści względem członków swojej rodziny, bo byłoby to sprzeczne tak naprawdę z całym nauczaniem Chrystusa. Słowo nienawiść jest tu użyte celowo w sposób przesadny, by uzmysłowić słuchaczom tę różnicę w podejściu, by pokazać, że uczniowie powinni kochać Jezusa bardziej niż swoich najbliższych, a nawet bardziej niż samych siebie. Chodzi o to, by Boga umieścić w swoim życiu na pierwszym miejscu. A jak mówił św. Augustyn, jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszyscy i wszystko w naszym życiu jest na właściwym miejscu.

Drugi warunek podążania za Chrystusem to konieczność dźwigania swojego krzyża. Ta zachęta do podjęcia własnego krzyża pojawia się w ewangeliach wielokrotnie, co oznacza, że ta kwestia jest bardzo ważna i wymaga od nas pewnej zmiany myślenia. Zobaczmy, że Chrystus nie mówi, że gdy zdecydujemy się za Nim pójść, kiedy podejmiemy już tę decyzję, że chcemy być naprawdę Jego uczniami, to On zdejmie z naszych pleców wszystkie krzyże, które dźwigamy i będziemy uwolnieni od wszelkich życiowych niedogodności. Chrystus nie jest tanim pocieszycielem – On nie mówi: „Pójdź za Mną, a wszystko będzie dobrze: uzdrowię cię z choroby, uwolnię cię z nałogu, naprawię twoje małżeństwo, znajdę ci lepszą pracę…” Ale Chrystus mówi: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem (Łk 14,27). Każdy z nas, dźwigając swój krzyż, uczestniczy w drodze krzyżowej Jezusa i staje się uczniem, który poznaje Go nie tylko przez słowo, ale i przez doświadczenie.

W końcu trzeci warunek podążania za Chrystusem to gotowość wyrzeczenia się wszystkiego, co się posiada. I znów może rodzić się w nas pewien bunt, bo przecież nie po to przez lata zdobywamy wykształcenie, nie po to szukamy dobrej pracy, nie po to ciężko pracujemy, by oto nagle zrezygnować ze wszystkiego, co posiadamy. Oczywiście, że nie. Warto jednak postawić sobie pytanie o to, czy to wszystko, co posiadam, co osiągnąłem dzięki pracy własnych rąk, co zdobyłem i mam dzięki swoim zdolnościom; czy to wszystko, z czego jako człowiek mam prawo być dumny – czy to wszystko pomaga mi w podążaniu za Chrystusem. Czy pomaga mi rozwijać moją wiarę, czy pomaga mi w tym, by swoim życiem głosić Ewangelię? Bo jeśli tak, to warunek jest spełniony. Ale może raczej jest tak, że mój stan posiadania – jakkolwiek szeroko będziemy rozumieć to sformułowanie – ogranicza mnie do własnego świata i własnych spraw, zamyka mnie na drugiego człowieka, a tym samym, niestety, zamyka mnie także na Boga? By wejść na proponowaną przez Chrystusa drogę doskonałości, nie trzeba wcale sprzedawać majątku, a uzyskane w ten sposób środki rozdać ubogim. Czasem wystarczy tylko pewna refleksja, a następnie radykalna zmiana swojego podejścia do spraw materialnych.

Te trzy warunki, o których mówi dziś Jezus, mogą stanowić dla nas pewien punkt odniesienia w ocenie jakości naszej wiary, w ocenie jakości naszego podążania za Chrystusem. Warto czasem podjąć taką refleksję, a dzisiejsza liturgia słowa usilnie nas do tego zachęca i stwarza nam ku temu doskonałą okazję. Prośmy dziś zatem, aby słowa Chrystusa były dla nas zawsze czytelnym drogowskazem na drogach naszego życia. Amen.

SMUTNA ROCZNICA II WOJNY ŚWIATOWEJ

Kamień na kamieniu. Zniszczenie Warszawy po Powstaniu ...

NIGDY WIĘCEJ WOJNY +

Panie Boże, dawco wszelkiego dobra,
Boże źródło wszelkiej miłości,
napełnij swoim pokojem
serca zranione nienawiścią
i okaż miłosierdzie tym co zginęli.
Pie Jesu Domine, dona eis requiem.
Dona eis requiem sempiternam.

Kiedy w sercach ludzi zabrakło miłości i człowieczeństwa – postanowili o 4.45 ukraść ją innym. Chwała tym, którzy w świecie ciemności i zagłady ocalili swoje człowieczeństwo.

Św. o. Maksymilianie Mario Kolbe, módl się za nami
Św. s. Tereso Benedykto od Krzyża, módl się za nami
bł. abp. Antoni Julianie Nowowiejski, módl się za nami
bł. bp. Michale Kozalu, módl się za nami
bł. ks. Romanie Archutowski, módl się za nami
bł. ks. Wincenty Frelichowski, módl się za nami
bł. ks. Michale Oziembłowski, módl się za nami
bł. ks. Michale Woźniaku, módl się za nami
bł. ks. Edwardzie Derkensie, módl się za nami
bł. ks. Zygmuncie Sajno, módl się za nami
bł. Marianno Biernacka, módl się za nami
bł. 108 męczennicy II wojny światowej, módlcie się za nami      [-> 108 błogosławionych męczenników]
bł. s. Stello i 10 towarzyszek, męczennice z Nowogródka, módlcie się za nami
bł. ks. Janie Macho, módl się za nami
bł. Józefie i Wiktorio Ulmowie z dziećmi, módlcie się za nami

wszyscy święci pomordowani i męczennicy II Wojny Światowej, módlcie się za nami

(…) módlcie się za nami … 

brutalnie przesłuchiwani, módlcie się za nami
rozstrzeliwani, módlcie się za nami
zagazowani, módlcie się za nami
wieszani, módlcie się za nami
na śmierć skazywani, módlcie się za nami
w gettach zamykani, módlcie się za nami
do obozów śmierci i łagrów zsyłani, módlcie się za nami
z wolności okradani, módlcie się za nami
w lasach zakopani, módlcie się za nami
żywcem spalani, módlcie się za nami
pacyfikowani, módlcie się za nami
w obozach zamęczani, módlcie się za nami
bagnetami dźgani, módlcie się za nami
na ulicy zabijani, módlcie się za nami
w komorach gazowych okłamywani, módlcie się za nami
z domów wysiedlani,módlcie się za nami
podludźmi nazywani, módlcie się za nami
numerami znakowani, módlcie się za nami
z pogardą traktowani, módlcie się za nami
imion i nazwisk pozbawiani, módlcie się za nami
przedmiotowo traktowani, módlcie się za nami
od rodzin oddzielani, módlcie się za nami
za pomoc żydom mordowani, módlcie się za nami
kolbami masakrowani, módlcie się za nami
znieczulicą zaślepiani, módlcie się za nami
z dobytku ograbiani,módlcie się za nami
zabici z nienawiści do wiary, módlcie się za nami
niewinności pozbawiani, módlcie się za nami
bandytami nazywani, módlcie się za nami
z pamięci wymazywani, módlcie się za nami
głodem zamęczani, módlcie się za nami
bombardowani, módlcie się za nami
z godności odzierani, módlcie się za nami
w bezimiennych grobach pochowani, módlcie się za nami

módlcie się za nami, aby ta tragiczna lekcja historii nigdy już się nie powtórzyła 
niech zło się nie panoszy, niech zwycięża miłość miłosierna,
módlmy się wspólnie o autentyczny pokój <><

Pie Jesu Domine, dona eis requiem.
Dona eis requiem sempiternam.

XXII NIEDZIELA ZWYKŁA

XXII niedziela zwykła - Homilie Rok C 2018/19 - www.slowo ...

Liturgia dzisiejszej niedzieli zaprasza nas do bliskości z Bogiem oraz zwraca naszą uwagę na temat skromności, prostoty, pokory, uniżenia i postawy służby. To właśnie te wymiary stają się przestrzenią, poprzez którą rodzi się prawdziwa więź człowieka z Bogiem. Słowa dzisiejszych czytań nie są jedynie zachętą, aby dostrzegać ważny aspekt życia chrześcijańskiego, ale stają się wręcz warunkiem na drodze do doskonałości i w pójściu za Jezusem.

Ewangelia przypomina nam słowa Jezusa: „Każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (Łk 14,11). Te słowa mogą dziś wielu brzmieć jak paradoks, jednak dla tego, kto pragnie być uczniem Chrystusa, stają się zadaniem, któremu należy poświęcić całą uwagę i siły. Jezus pokazuje, że logika Królestwa Bożego różni się od logiki tego świata.

W codziennym życiu często rodzi się w nas pokusa pragnienia uznania, zaszczytów czy najlepszego miejsca przy stole. Żyjąc w świecie, który kusi nas pozycjami, tytułami lub znaczeniami nie jest łatwo iść drogą wyznaczoną przez Ewangelię. Szczególnie widać to w rodzinie, gdy ktoś zawsze chce mieć ostatnie słowo; w pracy, gdy zabiegamy o pochwały i stanowiska; czy w parafii, gdy łatwo rodzi się spór o to, kto ma większy wpływ lub zasługi. W takim kontekście trudno przyjąć, że słowa Jezusa wciąż mają odniesienie do naszej rzeczywistości. A jednak to właśnie w prostocie, w gotowości do służby i w otwartości na innych kryje się prawdziwa wielkość ucznia Chrystusa.

Pierwsze czytanie (Syr 3,17-18.20.28-29) przypomina nam Bożą obietnicę, że kto się uniża, znajduje łaskę u Pana, ponieważ Bóg miłuje pokornych, skromnych. Wybierając drogę uniżenia, drogę pokory, pozwalamy, aby miłość Boga w nas działała. Warto troszczyć się o świadomość samego siebie i pamiętać, że trudności, problemy nierzadko rodzą się w nas samych, a nie w drugim człowieku. Boże słowo zaprasza, abyśmy nie bali się własnych ograniczeń, lecz właśnie w nich i poprzez nie szukali drogi do Boga. To duch pokory, otwartości i zaufania przypomina nam, że Boże działanie często różni się od naszego sposobu myślenia.

Św. Jan Maria Vianney zapisał mądre słowa:

„Im bardziej drzewo obciążone jest owocami, tym bardziej jego konary pochylają się ku ziemi. I my także, im więcej dobrego czynimy, tym bardziej się uniżajmy. Pamiętajmy, że charakterystycznym znamieniem dobrego chrześcijanina jest pokora”.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus przypomina nam również, abyśmy w relacjach z innymi uczyli się hojności i bezinteresowności. Nie chodzi o to, by siebie poniżać w niewłaściwy sposób. C. S. Lewis zauważył:

„Pokora to nie myślenie o sobie gorzej, lecz myślenie o sobie mniej”.

Pan Jezus nie chce, abyśmy patrzyli na siebie krzywdząco, lecz byśmy potrafili widzieć w sobie Jego dzieci. Jezus zaprasza nas, abyśmy we wszystkim starali się pamiętać o obecności Bożej i abyśmy uczyli się pełnić Jego wolę. Im więcej w nas troski o obecność Boga, tym łatwiej o prostotę, skromność i służbę, o posłuszeństwo względem Niego i uznanie własnej słabości. To są bardzo praktyczne wskazówki, jak dbać o postawę, która w oczach Bożych zawsze prowadzi do wywyższenia. 

Drugie czytanie (Hbr 12,18-19.22-24a) przypomina nam, że nie należymy tylko do tego, co ziemskie, lecz przystępujemy do góry Syjon, do miasta Boga żywego. Nasze codzienne wybory – w rodzinie, w pracy, w parafii – mają sens wtedy, gdy kierują nas ku wieczności.

Jest jeszcze jeden ważny, duchowy i praktyczny wymiar odpowiedzi na dzisiejsze wezwanie Jezusa: pełnienie nawet najmniejszych dzieł miłosierdzia wobec ubogich i opuszczonych, a także troska o regularne korzystanie z sakramentu pokuty i pojednania. To właśnie czyny miłości stają się znakiem autentycznej pokory, skromności i służby.

Psalm responsoryjny (Ps 68,4-5ac.6-7ab.10-11) prowadzi nas do modlitwy: „W swojej dobroci, Boże, przygotowałeś miejsce dla ubogiego”. Niech te słowa staną się dla nas źródłem nadziei i światłem w codzienności.

Niech także inne słowa psalmu: „Sprawiedliwi cieszą się i weselą przed Bogiem” spełnią się w naszym życiu. Ta obietnica Boża dotyczy tych, którzy przez skromność, prostotę i gotowość do służby wybierają drogę za Chrystusem.