„Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29)
Dzisiejsza, trzecia niedziela wielkanocna przeżywana jest jako Niedziela Biblijna. Jej celem jest zwrócenie uwagi wiernych na moc Słowa Bożego. Wierząc w Jego skuteczne działanie, może się Ono stać drogowskazem na drodze chrześcijańskiego życia. Obcując ze Słowem, czytając Je i kontemplując, możemy jako ludzie nauczyć się Bożej Mądrości i przypomnieć sobie o Bożej Miłości.
Wielu wiernych rzeczywiście tak czyni, jednak istnieje także duża grupa osób, które choć chodzą do kościoła, sięgają po Biblię tylko okazjonalnie lub „przy okazji” chcą usłyszeć Słowo Boga. Dlatego pełne odwagi wyznanie św. Piotra w Dziejach Apostolskich: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29), zaprasza nas do zastanowienia się i weryfikacji: jakie miejsce w moim życiu zajmuje Słowo Boże?
Rzeczywistość bywa niestety smutna. W wielu chrześcijańskich domach radia grają bez przerwy, zagłuszając normalne myślenie. Młodzi ludzie, zatopieni w dźwiękach słuchawek, nie słyszą już nie tylko głosu rodziców, ale i głosu Boga. Spędzamy wiele godzin przed komputerami, dając się prowadzić przez rozmaite okazje, opcje, propozycje, a czasem wręcz ideologie. Wsłuchujemy się i wczytujemy w przekazy, które nie zawsze są zgodne z nauką Kościoła.
Największe spustoszenie w naszych głowach powoduje jednak codzienne przesiadywanie przed telewizorem i słuchanie ludzi, którzy nie zawsze mają coś mądrego do powiedzenia. Wypowiedzi tych „zbawicieli świata” często wywołują w nas zdenerwowanie – bo w głębi sumienia czujemy, że coś jest nie tak, że mówca kłamie. A jednak jak często pozwalamy się zwieść ludzkim słowom, które oddalają nas od Boga i prowadzą do błędnego myślenia, mówienia, a nawet czynienia zła.
W wielu domach można zauważyć wspaniałe, kolekcjonerskie wydania Pisma Świętego – okazałe i pięknie oprawione książki, które jednak często są zafoliowane lub stoją na półce jako dekoracja. Pachną drukarską farbą, jakby nikt ich jeszcze nie otworzył, nie mówiąc już o czytaniu.
Są jednak rodziny, w których Biblie są zniszczone – okładki się rozchodzą, kartki są pobrudzone i pozaginane. To nie brak szacunku, lecz znak, że mieszkańcy domu regularnie po tę Świętą Księgę sięgają. To świadectwo nie tylko czytania, ale przede wszystkim wiary domowników.
Słowo Boga jest zawsze żywe, prawdziwe i aktualne. Nie tylko kiedyś miało moc i siłę sprawczą – ono działa także dziś. I dziś dostępna jest dla nas nadzieja. Ta iskra Boga, zawarta w Jego Słowie, potrafi naprawdę odmienić najtrudniejsze sytuacje. Wystarczy tylko zaufać – bo dziś także Bóg przemienia serca.
Jestem Halina. Od dziecka biegałam do kościoła – był moim drugim domem. To tam, w domu parafialnym, poznałam mojego męża. Dla mnie był najprzystojniejszym chłopakiem w grupie. Ja zawsze uważałam się za brzydką. A jednak to mnie wybrał. Planowałam sobie świetlaną przyszłość. Życie okazało się inne.
Naprawdę się kochaliśmy, mamy trójkę dzieci, ale w naszym domu pojawiła się wódka. Nie będę opowiadać o szczegółach, ale ona zniszczyła nie tylko mnie, lecz całą naszą rodzinę. Były przekleństwa, wzajemne oskarżenia, a nawet bicie – mnie i dzieci. Tak nie powinno być, a jednak się stało. Czasu nie cofnę, ale już się tego nie wstydzę. Po paru latach wyrzuciłam Władka z domu – niech wracał do mamusi. Był uparty, nie chciał tego, czego ja.
Zostałam sama – starałam się być i mamą, i tatą. Było bardzo trudno, ale dałam radę.
Na początku miałam żal do Boga. Gniew. Dlaczego zniszczył mi życie? Czym sobie na to zasłużyłam? W czym Mu zawiniłam? Dlaczego Bóg spieprzył całe moje życie?! A jednak… na mojej drodze postawił ratunek. Zobaczyłam światełko.
Grupa biblijna, do której zaczęłam chodzić – to tam powoli zaczęłam rozumieć swoje życie i jego sens. Nie było łatwo, nie od razu to pojęłam. Dopiero po kilku miesiącach zaczęłam rozumieć, że to nie Bóg mnie ukarał. To nie ja byłam winna. To zły – który ciągle działa – ogłupił mojego męża i próbował zniszczyć naszą rodzinę.
To był długi proces, zanim znów usłyszałam swoje sumienie – a tak naprawdę: głos samego Boga we mnie.
Bóg mówi ciągle, bez przerwy. Do każdego i każdej z nas. Tak jak zapytał Piotra: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?” (J 21, 17). To pytanie skierowane dziś do mnie. I do Ciebie.
Dlatego warto wyłączyć radio, komputer i telewizor. Zdjąć słuchawki, odłożyć telefon. Usiąść w ciszy. Otworzyć Pismo Święte. I w końcu posłuchać. Bo jeśli nie zaczniesz słuchać Boga, to w końcu świat sprawi, że nie usłyszysz już nawet samego siebie.
Nie zwlekaj. Dziś może być ten dzień, w którym znowu usłyszysz głos Tego, który kocha cię najbardziej.